Kto zapłaci miliardy za cyfryzację radia?
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji chce, by stacje radiowe przeszły z nadawania analogowego na cyfrowe. Ale koszt wymiany odbiorników w domach jest ostrożnie oszacowany na 5 mld zł - ujawnia "Dziennik Gazeta Prawna".
Dzięki cyfryzacji w ogólnopolskim eterze mogłoby się pojawić znacznie więcej programów niż tylko RMF FM, Radio ZET, Polskie Radio i Radio Maryja. Za są Polskie Radio i mniejsi nadawcy. Duzi komercyjni gracze są przeciw. - Dziś nie ma sensu wchodzić w tę technologię. Cyfryzacja radia w technologii naziemnej to jak budowanie fabryki trabantów w erze samochodów elektrycznych - mówi Kazimierz Gródek, prezes grupy RMF, największego komercyjnego nadawcy na polskim rynku.
Nadawcy prywatni boją się ogromnych kosztów. Ich zdaniem zakup tylko jednego odbiornika dostosowanego do odbioru cyfrowego sygnału przez każde gospodarstwo domowe zamknie się w sumie kwotą 5 mld zł (przy cenie ok. 350 zł). Nadawcy wyliczają, że na utrzymanie dystrybucji programów rozpowszechnianych na docelowo siedmiu multipleksach przez rok trzeba będzie wydać ponad 455 mln zł. Tymczasem cały rynek reklamy radiowej wart jest rocznie ok. 500 - 550 mln zł.
Za cyfryzacją opowiadają się mniejsi nadawcy regionalni zrzeszeni w Porozumieniu Nadawców Lokalnych. Dałoby im szansę na nadawanie ogólnopolskie, a tym samym walkę o budżety największych reklamodawców. Kazimierz Gródek odpowiada, że cyfryzacja naziemna, która powiększy liczbę kanałów, będzie oznaczała śmierć dla obecnego kształtu rynku i istniejących rozgłośni.
- Cały rynek reklamy radiowej wart jest 500 - 550 mln zł. Po zwiększeniu liczby stacji do 100 pula pieniędzy się nie powiększy. Konsekwencją będzie stopniowa degradacja jakości programu. Zabraknie na programy informacyjne. Radia zostaną szafami grającymi, jakie obecnie mamy w internecie - dodaje Kazimierz Gródek.