Które rzeki mogą wylać? Naukowcy stworzyli listę, są niewielkie, ale bardzo groźne
Strwiąż, jedyny w Polsce dopływ Dniestru należący do zlewiska Morza Czarnego, to rzeka, która na wysokości Krościenka najbardziej zagraża wylaniem - ostrzegają naukowcy z Komitetu Gospodarki Wodnej PAN. Po przeanalizowaniu danych sięgających 1950 roku sporządzili listę 22 rzek o największym potencjale powodziowym. Przekonali się, że te nizinne najczęściej wylewają zimą, a górskie - latem.
Z całej długości 94 km, tylko przez 17,3 km rzeka płynie w Polsce. Patrząc na Strwiąż trudno sobie wyobrazić, że może doprowadzić do tragedii. Płynąc przez Ustrzyki Dolne ma nie więcej niż 3 metry szerokości. A właśnie tam, w Krościenku koło Ustrzyk, tuż przy granicy z Ukrainą, jest - zdaniem naukowców - miejsce o największym zagrożeniu powodziowym w Polsce.
Kolejnym, niebezpiecznym miejscem jest odcinek Białej - dopływu Dunajca - na wysokości Grybowa, w powiecie nowosądeckim. Przed rokiem w rzece zlikwidowano betonowe progi i władze Grybowa oficjalnie oddały ją rybom. Ma to zmniejszyć ryzyko powodzi. Kolejnymi na liście zagrożeń są: płynąca przez Żywiec Soła, Dunajec w Nowym Sączu i odcinek Białej Lądeckiej płynącej przez Żelazno. To jedno z miast Dolnego Śląska, które ucierpiało w niedzielnej powodzi. Biała Lądecka jest też niebezpieczna płynąc przez Lądek Zdrój.
Inne wymienione przez naukowców PAN miejsca to m.in. płynąca przez Skoczów (woj. śląskie) Wisła, Nysa Kłodzka na wysokości Kłodzka, Skawa przepływająca przez Wadowice a także Dunajec na wysokości Czchowa, Żabna i Nowego Targu. Trzeba też uważać w Łabowej na Kamienicę, na Sękówkę w Gorlicach i na Skawę w Suchej Beskidzkiej.
Do obliczenia wskaźnika potencjału powodziowego naukowcy wykorzystali dwa parametry: powierzchnię zlewni i maksymalny przepływ (WWQ – najwyższa wysoka woda). Dane wskazały, że najwyższy wskaźnik powodziowy mają małe zlewnie, np. Krościenko (194 km kw.).
Do stworzenia listy rzek o najwyższym zagrożeniu powodziowym naukowcy wykorzystali dane sięgające 1950 r. Gromadzi je Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
"Najbardziej interesowały nas maksima przepływu, czyli najwyższa obserwowana woda na objętych pomiarami posterunkach wodowskazowych" - powiedział PAP prof. Artur Magnuszewski z Zakładu Hydrologii UW, członek Komitetu Gospodarki Wodnej PAN. Okazało się, że na rzekach nizinnych, w dorzeczu Bugu i Narwi, do powodzi najczęściej dochodzi zimą, podczas roztopów. W górach zaś dominują powodzie opadowe, wywołane intensywnymi opadami deszczu.
To pierwsze tego typu opracowanie w Polsce. "My to wszystko uporządkowaliśmy dla długiego okresu i policzyliśmy wskaźnik. W przypadku tych danych najważniejsze jest natężenie przepływu wody w metrach sześciennych na sekundę. Ważne jest, żeby mieć komplet takich danych i my je teraz mamy" - podkreślił prof. Magnuszewski. Dodał, że informacja o tym, że te wymienione w zestawieniu rzeki są groźne i powodują powodzie, była znana, ale listę rozszerzono i oparto na nowych danych z długiego okresu.
Przedstawiciel PAN przyznał, że naukowcy nie mają narzędzia, które pomogłoby w dokładnym prognozowaniu, gdzie i kiedy może dojść do powodzi. "Możemy jedynie posługiwać się rachunkiem prawdopodobieństwa i nie jesteśmy w stanie powiedzieć, że w najbliższej dekadzie na którejś z tych rzek powodzie będą występowały częściej" - zastrzegł naukowiec. Wskazując na Kłodzko wyraził opinię, że miasto powinno mieć więcej zbiorników przeciwpowodziowych.
Przypomniał też, że kataklizm, jaki nawiedził Polskę w 1997 roku, był określany mianem "powodzią tysiąclecia", czyli zjawiskiem, które nie powinno się szybko powtórzyć.
"Tymczasem nie minęło 30 lat i ówczesne rekordowe wartości przepływów wody podczas obecnej powodzi zostały przebite" - wskazuje naukowiec. Profesor wyraził też opinię, że obecnie obserwowane zjawiska powodziowe mają związek ze zmianami klimatycznymi.