Łabędzi śpiew Nord Stream 2

Geostrategiczne dyskusje na temat perspektyw dokończenia gazociągu Nord Stream 2 i próba poszukiwania odpowiedzi na pytanie o rzeczywiste motywy Berlina i Moskwy wspólnie wspierających ten projekt, przysłoniły to, co dzieje się obecnie w rosyjskim sektorze gazowym. A mamy do czynienia ze zmianami rewolucyjnymi, które wskazują kierunki polityki Federacji Rosyjskiej w najbliższych latach.

Wołodymir Zełenski, prezydent Ukrainy w wywiedzie udzielanym dla niemieckiego "Frankfurter Allgemeine Zeitung" jeszcze zanim Władimir Putin 4 czerwca z dumą ogłosił, że pierwsza nitka gazociągu Nord Stream 2 jest już gotowa i można obecnie przystąpić do prób szczelnościowych, powiedział, iż "Nord Stream 2 jego zdaniem niczym nie różni się od aneksji Krymu." W jego opinii jeśli Rosjanie doprowadzą inwestycję do końca, to z pewnością zablokują ukraiński gazociąg co oznacza, że jego kraj straci od 2 do 3 mld dolarów opłat tranzytowych rocznie.

Dlaczego Gazprom lekceważy zarobek?

Anders Aslund, szwedzki ekonomista pracujący w Atlantic Council, autor wielu publikacji poświęconych rosyjskiej polityce gospodarczej jest przekonany, że Nord Stream 2, wbrew temu co twierdzi kanclerz Merkel niewiele ma wspólnego z projektem ekonomicznym. Niemcy zużywają obecnie 95 mln m³ gazu ziemnego rocznie - dowodzi, a tylko zdolności przesyłowe ukraińskich gazociągów, dziś wykorzystywanych w 1/3 to 146 mld m³, nie mówiąc już o pierwszej nitce Nord Stream, którym przesyłane jest rocznie 27 mld m³ paliwa.

Reklama

W najbliższych latach konsumpcja gazu w Niemczech w związku z ambitnymi celami klimatycznymi winna się zmniejszać, na co zresztą powołują się politycy formacji Alians 90/ Zieloni domagający się natychmiastowego zatrzymania projektu.

Gazprom już w kwietniu i maju tego roku pokazał w jaki sposób używać może nowego gazociągu po jego uruchomieniu. Po mroźnej zimie i równie zimnej wiośnie popyt na rosyjski gaz ziemny jest w Europie na rekordowo wysokim poziomie. Przyczynia się do tego zarówno fakt, iż podziemne magazyny są puste, ale również ożywienie gospodarek państw UE wychodzących z zamrożenia czasów COVID-19 oznacza wzrost popytu. Średnia cena na spotowe dostawy LNG w holenderskim hubie gazowym TTF, licząc od stycznia wynosi 295 dolarów za 1000 m³, co dla rosyjskiego koncernu jest czymś na kształt manny z nieba, bo jego pion finansowy założył w tegorocznym budżecie, iż Gazprom w 2021 roku sprzedawał będzie gaz po 170 dolarów za 1000 m³. Koncern jednak nie wykorzystuje tej koniunktury, nie zwiększa dostaw do Europy, dba o to aby ceny nie spadły, co oznacza, że wyższe marże Gazpromu finansują europejscy konsumenci.

Dwie, kwietniowa i majowa, aukcje ukraińskiego Naftohazu na przesył dodatkowych ilości gazu ziemnego (ostatnia na 64 mln m³) nie wzbudziły zainteresowania rosyjskiej firmy, która nie jest zainteresowana skokowym wzrostem sprzedaży. Motywy polityczne, wywarcie presji na Ukrainę, na granicy której nadal stoją rosyjskie wojska też odgrywają swoją rolę, zwłaszcza w świetle deklaracji Władimira Putina, że Rosja jest gotowa utrzymać tranzyt swego gazu ukraińskimi gazociągami o ile rząd w Kijowie zajmie "bardziej konstruktywną" postawę w rozmowach z Rosją. Nie jest to słaba presja, bo w firmach obsługujących liczący sobie 3300 km ukraiński system tranzytu gazu zatrudnionych jest 11 tys. osób, których lwia część może już w przyszłym roku stracić zatrudnienie.

Wodorowe perspektywy

Geostrategiczne dyskusje na temat perspektyw dokończenia gazociągu Nord Stream 2 i próba poszukiwania odpowiedzi na pytanie o rzeczywiste motywy Berlina i Moskwy wspólnie wspierających ten projekt przysłoniły to co dzieje się obecnie w rosyjskim sektorze gazowym. A mamy do czynienia jak się wydaje ze zmianami rewolucyjnymi, które wskazują kierunki polityki Federacji Rosyjskiej w najbliższych latach i w związku z tym winny być uważnie śledzone.

Pod koniec maja Jelena Burmistrowa wiceprezes Gazpromu odpowiedzialna w koncernie za strategię rozwoju powiedziała na konferencji prasowej, że jej firma rezygnuje z planów budowy gazociągów do Japonii i Indii. Jednocześnie podtrzymuje, a nawet zwiększa intensywność prac w związku z budową gazociągu Siła Syberii 2, który tym razem ma pompować gaz do Chin przez terytorium Mongolii. Ta ostatnia decyzja związana jest z szacunkami analityków Gazpromu, których zdaniem konsumpcja gazu ziemnego w szybko rozwijających się Chinach podwoi się do końca obecnej dekady. Rezygnacja z projektów budowy gazociągów do Japonii i Indii, nad którymi koncern pracował przez ostatnie lata nie wynika z faktu rewizji prognoz popytu na tych rynkach.

Wręcz przeciwnie, jeśli chodzi np. o Indie, to zdaniem Burmistrowej do 2025 roku będzie to jeden z najbardziej obiecujących rynków na świecie, roczna konsumpcja szacowana na 100 mld m³ w 60 proc. ma być pokrywana przez import. Decyzja ta wynika z faktu, że Gazprom, firma mająca monopol na eksport gazu ziemnego za pośrednictwem gazociągów zaczyna powoli wycofywać się z tego segmentu i w przyszłości ma zamiar koncentrować swoją uwagę na rynku gazu skroplonego LNG. Mówił o tym otwarcie pod koniec kwietnia prezes Aleksiej Miller przedstawiając nową strategię holdingu. Jej najważniejsze, nowe projekty inwestycyjne, które będą realizowane w najbliższych latach nie są związane z nowymi gazociągami.

Miller zapowiedział budowę Amurskiego Zakładu Przetwórstwa Gazu w miejscowości Swobodnyj, inwestycję o wartości 20 mld dolarów oraz podobnej firmy, zlokalizowanej nad Bałtykiem w Ust-Łudze. Ten ostatni projekt, realizowany z Artemem Obolenskim, byłym partnerem biznesowym Arkadija Rottenberga ma kosztować 13 mld dolarów i przerabiać rocznie 45 mld m³ gazu. Szacuje się, że nadbałtycki zakład przetwórczy da w roku 13 mld m³ gazu skroplonego LNG oraz 3 mln ton polietylenu. Nad Amurem, prócz produkcji LNG, Gazprom chce uzyskać również inne gazy techniczne, np. 60 mln m³ helu. Inwestycje te mają umożliwić Gazpromowi wejście na znacznie bardziej obiecujący, bo umożliwiający elastyczne reagowanie na zmienne koniunktury, rynek gazu skroplonego.

Wielu ekspertów w przeszłości krytykowało strategię Gazpromu i szerzej rosyjską politykę energetyczną zarzucając im, iż nie docenili tempa w jakim rozwijał się będzie rynek gazu LNG, postawili na niezwykle kosztowne inwestycje w gazociągi, które na domiar złego uzależniają rosyjskiego monopolistę od polityki głównych importerów. Najlepszym przykładem na nieskuteczność tego rodzaju strategii jest ich zdaniem polityka Turcji, która nie tylko zmniejszyła znacząco w ubiegłym roku import gazu za pośrednictwem Tureckiego Potoku wykorzystując dekoniunkturę i niższe ceny na rynku LNG, ale również intensywnie zabiega aby do jej systemu gazociągów przyłączyć nowych producentów, w tym korzystającego do tej pory z infrastruktury przesyłowej Gazpromu Turkmenistan. To ma się w najbliższych latach zmienić, rosyjski gigant w większym stopniu będzie inwestował swe moce produkcji LNG a także starał się wchodzić na nowe, obiecujące rynki.

Przykładem tego rodzaju posunięcia jest realizowany wspólnie z konsorcjum europejskich firm, takich jak niemieckie Wintershall Dea, Gasunie, RWE i holendersko-brytyjski Shell projekt mający docelowo umożliwić produkcję i eksport na rynek Unii Europejskiej miliona ton wodoru rocznie. Projekt zakłada budowę kolejnego rurociągu z Rosji do Europy, nazywanego roboczo AquaDuctus, ale zdaniem niektórych specjalistów Nord Stream 2 może też być wykorzystywany dla eksportu wodoru. W ten sposób Gazprom zacząłby zarabiać zarówno na eksporcie ekologicznego wodoru jak i sprytnie obszedł zapisy europejskiego prawa energetycznego, które nakazuje udostępnienie 50 proc. mocy przesyłowej istniejących gazociągów innym operatorom. Zresztą w marcu tego roku Gazprom zrealizował we współpracy z Shell Global LNG pierwszą dostawę skroplonego "zielonego" wodoru na europejski rynek.

Ale zainteresowanie rodzącym się rynkiem wodoru jest związane w Rosji nie tylko z zaniepokojeniem sektora wydobycia węglowodorów w kwestii wpływu polityki energetycznej Unii Europejskiej na jego przyszłość. Wicepremier Aleksander Nowak, nadzorujący rosyjski sektor energetyczny napisał w długim artykule opublikowanym przez jeden z branżowych periodyków, że niektórzy eksperci szacują, iż roczna konsumpcja wodoru w skali świata w 2050 roku wyniesie nawet 700 mln ton. Przy czym jego zdaniem właśnie teraz decyduje się model tego gigantycznego rynku przyszłości.

Możemy mieć do czynienia albo z systemem wielkich producentów, którzy wytwarzany przez siebie wodór będą eksportować za pośrednictwem rur lub specjalistycznych statków, tak jak to jest obecnie w przypadku rynku ropy naftowej i gazu ziemnego, albo zwycięży model rozproszony, setek i tysięcy niewielkich producentów zaopatrujących rynki lokalne. W interesie Rosji jest oczywiście ten pierwszy model, tym bardziej, że niektórzy rosyjscy specjaliści są zdania, że rozwój alternatywnych paliw, takich jak wodór może zredukować do zera zapotrzebowanie na rosyjskie paliwa kopalne. Nowak ujawnił też, że specjalna grupa robocza ds. energetyki odnawialnej powołana przez rosyjski i niemiecki resorty energetyczne pracuje na najwyższych obrotach i znajduje się "w stanie podwyższonej gotowości".

Pojedynek o złoża

Europejska polityka klimatyczna, kwestie związane z opodatkowaniem śladu węglowego jest dopiero w fazie kształtowania się a zapowiadane regulacje mogą albo niezwykle silnie uderzyć w rosyjską gospodarkę, albo, jeśli Moskwie uda się złamać opór biurokratów z Komisji Europejskiej i przelobbować korzystne dla siebie rozwiązania otworzyć wręcz nowy bardzo lukratywny rynek.  Nie ma wątpliwości, że Rosja zamierza grać z Europą twardo. Świadczy o tym choćby niedawna wypowiedź Nikołaja Patruszewa sekretarza Rady Bezpieczeństwa, który powiedział, że w nowej rosyjskiej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego znajdzie się zapis o możliwości wręcz użycia siły wojskowej dla "ochrony strategicznych interesów gospodarczych" Federacji Rosyjskiej.

Wydaje się jednak, że odwołanie się do tego rodzaju środków może być niepotrzebne bo Rosja ma na Zachodzie wielu przyjaciół, zwłaszcza w sektorze energetycznym. Póki co rząd Michaiła Miszustina zatwierdził w ubiegłym roku "kartę rozwoju" energetyki wodorowej a w pierwszych dniach czerwca tego roku strategię realizacji polityki energetycznej. Przewiduje ona m.in. budowę na Kamczatce specjalnego portu przeładunkowego dla gazu skroplonego LNG, który będzie dostarczany przez statki-lodołamacze będące w stanie pływać Północną Drogą Morską. Chodzi o to aby maksymalnie zwiększyć produkcję i eksport gazu skroplonego, wydobywanego na rosyjskiej Dalekiej Północy, głównie w ramach przedsięwzięć zlokalizowanych na Półwyspie Jamalskim, przeznaczonych na chłonny rynek azjatycki.

O tym, że przyjęto tego rodzaju kierunek rozwoju świadczą również ostatnie dyskusje dotyczące przyszłości największego zbadanego i gotowego do eksploatacji rosyjskiego złoża gazu ziemnego, jakim jest Jużno-Tambejskoje Złoże, w którym według rosyjskich szacunków znajduje się nawet 7,3 bln m³ gazu ziemnego. Koncesję na jego eksploatację otrzymał bez przetargu w 2008 roku Gazprom, ale ostatnio prywatny Novatec, koncern kontrolowany przez oligarchów Timczenkę i Michelsona stara się odkupić te złoża od firmy kierowanej przez Aleksieja Millera. W kwietniu w tej sprawie z Putinem spotkał się Leonid Michelson prosząc i ponoć uzyskując wsparcie prezydenta Rosji o pomoc w przełamaniu oporów Gazpromu, który nie chce pozbywać się najcenniejszego w swym portfelu, złoża.

W czerwcu po stronie Novatec opowiedzieć się miał również rząd. W całej sprawie chodzi nie tylko o to, że Timczenko jest starym przyjacielem Putina jeszcze z czasów petersburskich i słynnej "spółdzielni Oziero", ale Novatec, firma która w przeciwieństwie do Gazpromu postawiła na gaz skroplony LNG ma rzeczywiście poważne argumenty. Jak powiedział mediom Leonid Michelson bez możliwości eksploatacji złoża kierownictwo koncernu "nie widzi możliwości" realizacji planu będącego "oczkiem w głowie" Putina polegającego na zwiększeniu produkcji gazu skroplonego w rejonach arktycznych do poziomu 64 mln ton w roku 2030.

Drugim argumentem jest sukces dotychczasowych projektów firmy i zainteresowanie nimi zagranicznych partnerów, co dobrze rokuje na przyszłość. W kwietniu koncern poinformował, że sprzedał całą dwudziestoletnią produkcję swego nowego zakładu Arktic LNG 2. Ma on ruszyć dopiero w 2023 roku, ale już teraz firmy brokerskie zagranicznych akcjonariuszy, do których należy państwowy francuski Total, chińskie CNOOC i CNODC oraz japońska Mitsui zakupiły przyszłą produkcję "na pniu". Niedawno też rząd niemiecki informował, że rozważa dofinansowanie tego projektu.

Wielkie budowy idą w odstawkę

Wydaje się zatem, że dokończenie projektu Nord Stream 2 i rozpoczęcie jego eksploatacji, co zresztą nie jest jeszcze pewne, może też oznaczać koniec pewnej epoki w funkcjonowaniu rosyjskiego sektora wydobycie i eksportu węglowodorów. Obecnie władze w Moskwie wydają się bardzie koncentrować na wpływaniu na kształt polityki regulacyjnej Unii Europejskiej i generalnie chcą dbać o to aby "zielona rewolucja" w najmniejszym stopniu uderzała w rosyjskie interesy. Wiele wskazuje też na to, że priorytetem będzie rozwój możliwości eksportu przez Rosję gazu skroplonego i zielone technologie przyszłości, takie jak produkcja wodoru.

Wielkie, kosztowne projekty takie jak Nord Stream 2 zdają się powoli kończyć, co nie oznacza, że jeśli można przy okazji zaszkodzić gospodarce Ukrainy i szerzej krajów Europy Środkowej, to Moskwa nie zmarnuje takiej okazji. Jej nowa, bardziej "ekologiczna" polityka energetyczna, podobnie jak stara, znajdzie też wielu przyjaciół w Europie Zachodniej, zarówno w kręgach biznesowych jak i rządowych.

Marek Budzisz

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: Nord Stream 2 | Nord Stream | Gazprom | ceny gazu | wodór | zielony ład | LNG
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »