Legendarna japońska destylarnia kończy 100 lat. Najdroższą whisky sprzedano za 800 tys. dolarów

Yamazaki - najstarsza w Japonii destylarnia whisky kończy w tym roku 100 lat. W tym czasie nie tylko zdobyła uznanie smakoszy whisky z całego świata, ale była też licytowana w najsłynniejszych domach aukcyjnych. Butelki whisky Yamazaki osiągnęły na aukcji cenę prawie 800 tys. dolarów. Popularność trunku jest tak duża, że podaż nie nadąża za popytem.

Od początku istnienia destylarnia mieści się u podnóża gór, niedaleko Kioto. W 1923 r. jej produkcję rozpoczął Shinjiro Torii, założyciel Suntory, producenta Yamazaki a obecnie największego w Japonii koncernu wytwarzającego alkohol. Jak wyjaśniał przed wiekiem Torii, chciał opracować formułę whisky odpowiadającą japońskiemu podniebieniu.

Popyt przewyższa podaż

Wielkości produkcji Yamazaki trzymana jest w tajemnicy. Takahisa Fujii, dyrektor generalny destylarni, niedawno poinformował, że w ciągu ostatnich 20 lat wyrób whisky bardzo wzrósł. Jednak popyt wciąż znacznie przekracza możliwości produkcyjne. - Otrzymujemy wiele próśb o naszą whisky od klientów z całego świata, staramy się odpowiedzieć na nie najlepiej, jak potrafimy - powiedział Fujii.

Reklama

W tym roku destylarnia ogłosiła plany biznesowe, które mają zmniejszyć różnicę między zapotrzebowaniem a produkcją. Zainwestuje w swój rozwój 10 miliardów jenów - ponad 72 miliony dolarów. Część pieniędzy zostanie przeznaczona na rozwój Hakushu - innej marki whiskey też należącej do Suntory. 

Ceny whisky w górę

Destylarnię Yamazaki każdego dnia odwiedzają turyści ze wszystkich kontynentów. Ci, którzy chcieliby kupić butelkę whisky sprzed lat, muszą być przygotowani na duży wydatek. Wraz z rosnącą popularnością cena wieloletniej, japońskiej whisky jest coraz wyższa. Yamazaki 18, której cena fabryczna to 32 tys. jenów (220 dolarów) jest sprzedawana za 120 tys. jenów - 868 dolarów.

W zeszłym roku Butelka Yamazaki 55, której cena detaliczna wynosiła trzy miliony jenów (20 700 dolarów), została wylicytowana na aukcji Sotheby's w Nowym Jorku za 600 tys. dolarów. Rekordowa cena butelki japońskiej whiskey została ustanowiona przed trzema laty na aukcji w Hongkongu. Yamazaki 55 sprzedano tam za 795 tys. dolarów.

Whisky z dobrej wody

Lokalizacja destylarni nie jest przypadkowa. Miejsce to zostało wybrane ze względu na słynną, źródlaną wodę regionu. Jej sława sięga XVI wieku, kiedy to w pobliżu mieszkał Sen no Rikyu, japoński mistrz herbaty. - Nie można zrobić dobrego trunku bez dobrej wody - argumentował Fujii, dyrektor destylarni. 

Dobrze zbalansowane smaki Yamazaki są uważane za odpowiednio dopasowane do kuchni japońskiej. Obecnie w kraju istnieje około 100 destylarni, które cieszą się dobrą reputacją. Krajowa konsumpcja whisky osiągnęła szczyt w 1983 roku. Potem rozpoczął się kryzys. - Sprzedaż spadała każdego roku - powiedział Nobuyuki Akiyama, szef działu marketingu whisky w Suntory. Sytuacja zaczęła się zmieniać na początku XXI wieku, kiedy Yoichi 10 i Yamazaki 12 Nikka Whisky otrzymały prestiżowe międzynarodowe nagrody branżowe.

Rośnie sprzedaż i eksport

W 2003 roku Hibiki 17 z Suntory został wykorzystany w słynnym "Lost in Translation” - filmie, w którym Bill Murray promował napój mówiąc: "Aby się zrelaksować, zrób to z Suntory". Od tamtej pory sprzedaż whisky systematycznie rośnie. Eksport Yamazaki wzrósł w zeszłym roku do 56 miliardów jenów (404,1 miliona dolarów) - o 14 razy w porównaniu do wcześniejszej niż dekady. Wzrosła też sprzedaż krajowa, częściowo dzięki odrodzeniu highballs - mieszanki whisky i napojów gazowanych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Japonia | whisky | produkcja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »