LOT potrzebuje terapii szokowej
Tegoroczne straty narodowych linii lotniczych LOT mogą sięgnąć nawet kilkuset milionów złotych - alarmują związki zawodowe.
LOT potrzebuje terapii szokowej, inaczej upadnie - mówi Stefan Malczewski, przewodniczący NSZZ Solidarność w Polskich Liniach Lotniczych LOT. Wczoraj związki rozmawiały z Aleksandrem Gradem, ministrem Skarbu Państwa (MSP), o kondycji narodowego przewoźnika. Spotkanie skończyło się już po zamknięciu tego wydania gazety. Wcześniej przedstawiciele zarządu LOT ani MSP nie chcieli komentować tematów rozmów.
Rozmowy dotyczyły zaś bardzo trudnej sytuacji finansowej spółki. Ogłaszając latem program restrukturyzacyjny LOT szacował, że działania, naprawcze mogą przynieść do końca 2010 roku 560 mln zł oszczędności. Teraz to już nierealne.
- Straty z tytułu kupowania ropy po cenach z wakacji sięgają setek milionów złotych - mówi Stefan Malczewski.
Spółka, bojąc się dalszych podwyżek, zdecydowała się na długoterminowy zakup paliwa lotniczego, gdy baryłka kosztowała ok. 150 dol. Teraz można zapłacić trzykrotnie mniej. To oznacza astronomiczne straty. LOT nie ujawnia informacji, o jakie kwoty chodzi. Związkowcy domagali się m.in. zamknięcia nierentownych linii Centralwings, spółki córki LOT. Centralwings zamknął wszystkie tanie loty i teraz obsługuje czartery. Ma przestać przynosić straty w 2009 roku. Związkowcy nie wierzą w te zapewnienia, obawiają się zwolnień. - Jesteśmy gotowi zamrozić nasze pensje na tegorocznym poziomie w zamian za utrzymanie zatrudnienia - mówi Malczewski.
Związkowcy atakują także firmę McKinsey doradzającą przy opracowaniu planu naprawczego spółki, bo ta latem stwierdziła, że LOT nie utrzyma się na rynku bez poważnych cięć w zatrudnieniu. W odwecie związki domagają się zwolnienia kilkunastu dyrektorów zatrudnionych na umowy cywilnoprawne.
Związki zapowiedziały, że nie chcą torpedować planów prywatyzacji LOT przez giełdę, ale stawiają pytanie: czy to teraz opłacalne. Skarb Państwa ma 67,97 proc. akcji spółki. Pozostałe akcje są w rękach syndyka Swissair, byłego inwestora w LOT, poprzez spółkę SAirLines (25,1 proc.) oraz pracowników (6,93 proc.). Według ekspertów jedynym ratunkiem dla narodowego przewoźnika jest szybka sprzedaż zachodniemu inwestorowi.
- Nie możemy powtórzyć upadku Alitalii. LOT może upaść już w drugim kwartale przyszłego roku i wtedy będzie wart grosze - uważa Adrian Furgalski, dyrektor z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. W roli strategicznego inwestora widzi on Lufthansę, niemieckiego przewoźnika.
Maciej Szczepaniuk
Gazeta Prawna 9.12.2008 (240) - forsal.pl - str.A4