Lotos chce budować statki pod offshore

Lotos Petrobaltic chce wziąć udział w realizacji projektów wiatrowych na Bałtyku, realizując na zlecenie inwestorów badania geotechniczne i geofizyczne, świadcząc usługi transportowe czy serwisowe. Spółka myśli o budowie dwóch statków wykorzystywanych na etapie budowy oraz statków serwisowych. Jest już po serii spotkań z inwestorami finansowymi i branżowymi, którzy mogliby dołączyć do firmy w tym przedsięwzięciu. Konieczne jest natychmiastowe podjęcie działań.

Lotos Petrobaltic należy do Grupy Lotos. Zajmuje się poszukiwaniem i eksploatacją złóż ropy i gazu na polskim szelfie Morza Bałtyckiego oraz obsługą logistyczną offshore, obsługą badań morza oraz zarządzaniem flotą. - Nasza aktywność poszukiwawczo-wydobywcza w perspektywie 10-15 lat będzie wygaszana, bo zasoby Bałtyku jeśli chodzi o węglowodory są ograniczone. Od czterech lat pracujemy nad nową formułą firmy - mówił Grzegorz Strzelczyk, prezes Lotosu Petrobaltic, podczas zorganizowanej przez Forum Okrętowe debaty "Morska Energetyka Wiatrowa - szanse i rzeczywistość".

Reklama

Usługi logistyki morskiej świadczy na rzecz Lotosu Petrobaltic firma z grupy, Miliana Shipholding Company. Obejmują one m.in. usługi magazynowania i transportu ropy naftowej, holowania, asysty ratowniczej i przeciwrozlewowej, a także prace geotechniczne. Spółka transportuje ładunki niezbędne do zabezpieczenia działalności platform wiertniczych i wydobywczych - żywność, wodę pitną, paliwa, materiały do wierceń i eksploatacji odwiertów (płuczki wiertnicze, cement). Przewozi też pracowników platform czy obsługę realizowanych na morzu operacji.

Budowa drugiej nogi

W ramach dywersyfikacji działalności spółka zaczęła świadczyć podmiotom zewnętrznym usługi badania dna i badań geotechnicznych oraz geofizycznych na Bałtyku. Firma dokonując bieżących modernizacji uwzględnia potrzeby inwestorów budujących wiatraki na morzu. - Przezbrajamy nasz statek PSV przygotowany do  badań geologicznych. W tym roku zamierzamy wymienić wiertnie, by spełniać wszystkie wymagania i oczekiwania potencjalnych kontrahentów, jeśli chodzi o odwierty na dnie Bałtyku pod kątem projektów wiatrowych. Mam nadzieję, że wystartujemy w przetargach organizowanych czy to przez Orlen, czy przez PGE. Na pewno zrobimy wszystko, by się do tego przygotować - poinformował Strzelczyk.

Lotos Petobaltic zamierza uzupełniać swoją flotę budowaną z myślą o działalności upstreamowej o jednostki bardziej uniwersalne, które w kolejnych latach będą mogły być wykorzystywane również przy morskich farmach wiatrowych. - W 2019 roku uznaliśmy, że dobrze byłoby pokusić się o budowę dwóch statków, które mogłyby być wykorzystane przy budowie morskich farm wiatrowych - statku do instalacji fundamentów i jack-upa do montażu farm wiatrowych - powiedział prezes.

Szansa dla polskich stoczni

Te specjalistyczne jednostki mogłyby powstać w gdyńskiej stoczni Crist, która budowała już statki do stawiania i serwisowania morskich farm wiatrowych. Prezes zapewnia, że mogłyby one z powodzeniem starać się o zlecenia również poza Bałtykiem. - Takich jednostek na świecie do przewożenia ogromnych turbin zbyt wielu nie ma. Na pewno popyt na statki instalacyjne będzie się utrzymywał przez szereg lat, nie tylko na akwenie Bałtyku ale i poza nim. Biznesowo jest to inwestycja mało ryzykowna - poinformował szef Petrobaltiku.

Kolejnym krokiem byłaby budowa floty statków serwisowych. Strzelczyk szacuje, że potrzeba będzie między 20 a 30 jednostek do zapewnienia ciągłego serwisu. Część z nich mogłaby być wybudowana w polskich stoczniach, ale w grę wchodzi też zakup używanych statków. Spółka mogłaby też wykorzystywać posiadane już jednostki.

Czas płynie nieubłaganie. By zapewnić jak największy wkład polskich firm w łańcuchu dostaw pewne decyzje trzeba podejmować już teraz. Strzelczyk szacuje, że budowa statku przewożącego największe turbiny zajmie od 26 do 42 miesięcy. Jednostka przewożąca fundamenty byłaby budowana tylko nieznacznie krócej. Biorąc pod uwagę deklaracje inwestorów, którzy zamierzają rozpocząć proces budowlany w 2024 roku, działania musiałyby zostać podjęte natychmiast.

Są chętni do współpracy

Prezes poinformował, że Lotos Petrobaltic jest już po serii spotkań z instytucjami finansowymi  zainteresowanymi finansowaniem przedsięwzięcia, jakim jest budowa floty. W inwestycji są gotowe wziąć udział również instytucje takie jak PFR czy BGK, ale nie jako jednostki wiodące.

Spółka rozmawia też z producentami turbin, General Electric i Siemensem. - Pojawiają się deklaracje o współpracy, włącznie z oferowaniem wsparcia w postaci członków załogi z doświadczeniem. W grę wchodzi rodzaj partnerstwa - powiedział prezes. Ale rozmowy toczą się nie tylko z producentami turbin i instytucjami finansowymi. - Mamy na krótkiej liście trzech partnerów czysto branżowych, którzy mogliby być mniejszościowymi udziałowcami w tym nowym przedsięwzięciu. Zapewniliby nam niezbędne referencje - poinformował Strzelczyk.

- Deweloperzy szacują, że udział polskich podwykonawców może wynieść zaledwie 10-12 proc. To byłoby nieszczęście, gdyby tylko tyle udało nam się uszczknąć z tego wielkiego tortu, którego wartość  szacowana jest na 150-180 mld zł. W tej sytuacji projekty wiatrowe na Bałtyku nie stałyby się tak dużym kołem zamachowym dla polskiej gospodarki, jak na to liczymy. Czas goni, a my jesteśmy przysłowiowe pięć minut po dwunastej - podsumowuje prezes Lotosu Petrobaltic.

Monika Borkowska

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wiatraki | odnawialne źródła energii | Bałtyk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »