Ludwik Sobolewski: Znowu coś jest nie tak

To nie jest tak, że od czasu do czasu sprawdzamy, "co się dzieje w wielkim świecie". Poprzez media jest on stale unaoczniony. Już nawet nie tylko zapośredniczony. Wstaję bardzo wcześnie rano, wpada rolka z wielkim nocnym wybuchem gdzieś w Iranie i w ten sposób dociera do mnie, że gdy spałem, B-2 zrzuciły bomby w Iranie. Zmysły się aktywują, choć to dopiero piąta rano. Jeszcze nie zdążyłem przeczytać jednego zdania o tym, co widzę, a już WIEM.

Nieustanna opowieść o tym, co się dzieje, wyrażana jest słowem, obrazem i dźwiękiem. Rozsiewanymi publicznie i w bardziej kameralnych środowiskach. Od wielu miesięcy jestem członkiem grupy "Overlanding to Iran" w jednym z komunikatorów. Piszą tam ludzie planujący podróż lub już będący w Iranie. Od kilkunastu dni jest to przejmująca kronika wypadków wojennych. Można by z wybranych fragmentów zrobić reportaż o tym, jak z perspektywy globtroterskiej toczy się wojna. Opinii politycznych jest tam niewiele, uczestnicy strofują się wzajemnie, że to nie jest forum polityczne, nie należy pisać o swoich poglądach, lecz podawać fakty. Te, które mogą być przydatne dla zastanawiających się, czy do Iranu wyjechać i dla tych przygotowujących się do opuszczenia kraju. Administratorem grupy jest pewien Irańczyk. Kiedy na kilka dni zniknął, to znaczy nie komunikował się, powiało niepokojem. Ale na szczęście potem E. się odnalazł. Jemu i jego rodzinie nic jak dotąd się nie stało.

Reklama

Trump uważa, że jego słowa już są pokojem?

A więc te opowieści. W innej wyskrolowanej rolce słucham Trumpa, najwidoczniej przekonanego, że słowa mają moc sprawczą. Kiedy ogłasza, że między Izraelem a Iranem nastąpił rozejm, i to rozejm "wieczny", to zapewne w swym wyobrażeniu jest maksymalistą, jeśli chodzi o siłę słów. Maksymalistą, bo sądzę, że Trump nie zakłada tego - zaledwie - że jego proklamacja przyniesie rozejm, a potem pokój. Moim zdaniem on uważa, że te słowa już SĄ pokojem. To taka najwyższa forma sprawczości przypisywanej opowieści.

Czesław Miłosz, Olga Tokarczuk i wielu innych artystów mowy i słowa zastanawiali się, czy poezja może zmienić, a może nawet zbawić, świat. Olga Tokarczuk w przemowie noblowskiej opowiada się za taką wizją rzeczywistości, w której słowa pełnią rolę fundamentalną. Ale nie, nie chodzi jedynie o to, że potrafią one zmieniać świat. Chodzi o coś więcej: "Świat jest tkaniną, którą przędziemy na wielkich krosnach informacji, dyskusji, filmów, książek, plotek, anegdot. Dziś zasięg pracy tych krosien jest ogromny - za sprawą Internetu prawie każdy może brać udział w tym procesie, odpowiedzialnie i nieodpowiedzialnie, z miłością i z nienawiścią, ku dobru i ku złu, dla życia i dla śmierci. Kiedy zmienia się ta opowieść - zmienia się świat. W tym sensie świat jest stworzony ze słów".

Mowa Olgi Tokarczuk jest dla mnie od kilku lat małą, lecz wartościową biblią interpretowania i rozumienia współczesności. Małą? To akurat nieważne, "Dezyderata" śpiewana niegdyś w Piwnicy Pod Baranami jest jeszcze krótsza, ale nie mniej głęboka.

Niezrażony Trump będzie nadal powoływał nowe rzeczywistości

Historia się nie powtarza. Co najwyżej powraca, raz jako tragedia, innym razem jako farsa. Moc sprawcza słów też nie powinna być rozumiana zbyt, że tak powiem, jednokierunkowo. Słowa Trumpa według niego samego miały z pewnością być aktem kreacji rzeczywistości, natomiast kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin później widzimy obrócenie tego efektu, nawet jeśli nie w nicość, to w farsę. To tak, jakby coś zadrwiło z tych słów. Niezrażony tym Trump będzie nadal powoływał nowe rzeczywistości, a globalna publiczność będzie tego słuchać, entuzjazmować się, potępiać lub nienawidzić, debatować lub wyśmiewać. "W tym sensie świat jest stworzony ze słów".

Dziś, jak mówi dalej Pani Olga, "problem polega na tym, że nie mamy jeszcze gotowych narracji, nie tylko na przyszłość, ale nawet na konkretne 'teraz', na ultraszybkie przemiany dzisiejszego świata".

Dobrze byłoby mieć tę nową narrację, niepodsuniętą przez polityków, wierzących w magię swych słów (mających z nami niewiele wspólnego, za to bardzo wiele wspólnego z ich osobistymi interesami). Może warto to zacząć budować od czytania literatury, od rozmów z przyjaciółmi, od grup w mediach społecznościowych. Wszystkie te miejsca nie są wolne od zainfekowania kakofonią, ale przecież już tyle wiemy o świecie, by się przed nią potrafić obronić w tych przestrzeniach bliskich. Wtedy może dosłuchamy jakiejś własnej harmonii świata.

Ludwik Sobolewski, ekspert rynków kapitałowych, doradca przedsiębiorstw, adwokat, autor, w latach 2006-2017 prezes giełd w Warszawie i w Bukareszcie. 

Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy. 

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: Donald Trump | wojna | Izrael | Iran
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »