M.Gretkowska: Gospodarka - kobieta upadła

Podwyższenie kwoty wolnej od podatku. Prywatyzacja PKP. Pełna jawność płac. Manuela Gretkowska, szefowa Partii Kobiet, ma ambitne plany.

Podwyższenie kwoty wolnej od podatku. Prywatyzacja PKP. Pełna jawność płac. Manuela Gretkowska, szefowa Partii Kobiet, ma ambitne plany.

"Puls Biznesu" : Powiada pani, że Polska jest kobietą. Idąc tym tropem, kobietą jest też gospodarka.

Manuela Gretkowska: - Upadłą kobietą.

A to dlaczego?

- Ona ma tendencje do upadku, jeśli się jej nie pilnuje. Przypomina kobietę feudalną. Z haremu. Istnieje wiele sposobów prowadzenia gospodarki. Można w nich wybierać jak między kobietami w haremie. Mówiąc wprost: Polska powinna mieć nowoczesny program gospodarczy oparty na wiedzy.

To frazes, choć chwytliwy. Co pani myśli na przykład o podatkach?

- Zadziwiają mnie. Jestem, jak na polskie warunki, osobą zamożną, a płacę bardzo małe podatki albo otrzymuję zwrot nadpłaconej kwoty. Jako artysta zyskuję na tym, choć ? jak każdy ? i tak uważam, że płacę za dużo. Prywatnie chciałabym, żeby było u nas jak w Irlandii, gdzie artyści w ogóle nie płacą podatków. Sama jestem maszyną i sama się amortyzuję. Poza tym tego, dzięki czemu się utrzymuję, czyli talentu, nie dostałam od państwa. Dlaczego więc mam mu coś zwracać?

Reklama

To jednak bardzo egoistyczny punkt widzenia. Systemowo patrząc, sądzę ? choć ciągle dyskutujemy z ekspertami gospodarczymi naszej partii problem podatku liniowego ? że nie jest on dobrym rozwiązaniem. Ponieważ to jest powrót do XIX wieku. Podatek progresywny powinien zostać, tylko kwotę wolną trzeba podnieść, aby nie było niepotrzebnej cyrkulacji pieniądza. Najubożsi dziś płacą podatek, który i tak jest im zwracany w formie dopłat i ulg, nie wspominając o tym, że część z zapłaconych przez nich pieniędzy zjada administracja. Poza tym według polskiego prawa jestem samotną matką. Zupełny absurd, bo pozostaję w stałym związku.

Naprawdę uważa pani, że polskie państwo nie dołożyło nic do pani pisarskiego sukcesu? A język polski w publicznej szkole?

- Polskiego nauczyła mnie mama.

A pisać - szkoła?

- Pisać nauczyła mnie siostra. Myśleć tata. Moja rodzina to perpetuum mobile.

Żądacie między innymi "przyznania nie jałmużny, ale godnych zasiłków wystarczających na wychowanie dziecka w ubogich rodzinach, opieki nad samotnymi matkami, refundacji środków antykoncepcyjnych i leczenia niepłodności". Skąd weźmiecie na to pieniądze?

- Żeby spełnić nasze postulaty, potrzebujemy wzrostu PKB 10 procent przez 8 lat. Dziś nie możemy obiecać Polkom, że damy im natychmiast trzyletni urlop rodzicielski czy zasiłek na dzieci 500 euro. Ale jeżeli teraz nie wejdziemy do Sejmu i nie przeprowadzimy reform, nie stworzymy szansy, żeby było lepiej. Bo dziś nikogo wspomniane przez pana sprawy nie interesują.

Wejście do Sejmu? Ambitny plan dla partii, której nie ma w sondażach.

- Instytucje sondażowe OBOP czy Pentor nie uwzględniają nas, jak na razie, w swoich pytaniach do wyborców. Nie do końca wiemy, dlaczego. Może uważają Partię Kobiet za happening, żart niewarty uwagi. Albo po prostu nie wszystkim zależy na tym, aby mówiło się o nas sporo, bo odbieramy przecież elektorat każdej formacji po trochu. Nie jesteśmy ani prawicą ani lewicą.

Chcemy reprezentować kobiety, które w Polsce i w partiach są marginalizowane. Nawet posłanek, co pokazuje historia z Samoobrony, nie traktuje się tak, jak powinno. Jedyny sondaż, w jakim się pojawiliśmy opublikował "Super Express". Wtedy się okazało, że jesteśmy trzecią siłą po PO i PiS. Po tym jak zawiązaliśmy partię - dziwnym trafem - uaktywniły się żony polityków. Zaczęły tworzyć kluby kobiece.

Powstał program prorodzinny PiS, gdzie 50 procent zawartości to nasze postulaty. Dlaczego nasza radość z takiego rozwoju wypadków jest szczera? Bo jesteśmy prawdziwym ruchem społecznym, nie PO, PiS i LiD, czyli polskimi kartelami politycznymi - jak mówi Paweł Śpiewak - które zostały stworzone tylko po to, by wygrać wybory. Chcemy wygrać wybory, ale powstaliśmy wokół postulatów. I na nich nam zależy najbardziej.

To znaczy, że jak sejmowe partie zrealizują wasze postulaty, to się rozwiążecie.

- Nie jest to możliwe. Każda z istniejących partii jest partią mężczyzn. Kobiety, które w nich są, nazywam płcią polityczną, takimi politycznie męskimi kobietami. Nawet gdy mają one w Sejmie swoje zdanie, nie potrafią go przeforsować. Lewica wzięła fundusz alimentacyjny. Gdy Kluzik-Rostkowska próbowała przegłosować poprawkę o urlopach macierzyńskich, kobiety z innych klubów głosowały z nią, a mężczyźni przeciw.

Mężczyzn jest w Sejmie więcej, to wygrali. W Polsce dzisiaj wszystko się pomieszało. Prawica wygrywa na hasłach lewicy. Lewica jest liberalna. Co to oznacza? Nadchodzą czasy polityki interesów, czasy nowoczesnych partii, takich jak nasza, która reprezentuje interesy kobiet. Kończą się czasy ideologii i dogmatów. Zresztą co ja będę dużo opowiadać. LPR się sprzeciwia ogólnej dostępności do przedszkoli i żłobków. Żadna kobieta by na to nie wpadła.

Rozumiem, że jesteście za przedszkolami.

- Oczywiście. Chcemy stworzyć model rodzinnych przedszkoli, by jedna z matek - mająca czas, niepracująca - robiła za przedszkolankę dla dzieci pracujących przyjaciółek, sąsiadów. Brała na przykład przy okazji pilnowania własnej pociechy dodatkowo pięcioro, sześcioro maluchów. Niech państwo dołoży do tego rozwiązania, a na pewno na tym nie straci. Pięć matek pójdzie do pracy, państwo dostanie włożone pieniądze z powrotem z podatków płaconych przez te matki.

Pieniądze na nasze postulaty będą z gospodarki, która się rozkręci z pomocą kobiet wchodzących na rynek pracy. Tylko 50 procent polskich kobiet pracuje. We Francji - 80 procent. To są proste metody. Proste metody dla kobiet. Mam wiele takich znajomych i przyjaciółek - które mają małe dzieci i już po roku nie mogą wysiedzieć w domu. Są młode, chcą być aktywne, rozpiera je energia. Chciałyby wrócić do pracy. Ale niania kosztuje itd., itp.

Czy w Partii Kobiet jest wiele przedsiębiorczych pań?

- Oczywiście. Panie są w Polsce bardziej przedsiębiorcze od panów, dlatego na przedsiębiorczość zwracamy w deklaracji programowej szczególną uwagę. Powiem tylko, że wszystkie procedury administracyjne powinny być dla firm uproszczone. Założenie firmy, obsługa. To wszystko hamuje gospodarkę. Chcemy też dzięki minikredytom wspierać przedsiębiorcze kobiety na wsiach. Na terenach po PGR, gdzie żony utrzymują mężów, bo ci piją.

Program równości Magdaleny Środy miał?

- No miał. I co? I nic. To jeszcze raz udowadnia, że naszych postulatów nie da się zrealizować przez obecne sejmowe partie. Jesteśmy partią potrzeb. Popieramy panią Kluzik-Rostkowską. Nie uciekamy w ideologię. Też chcemy zasiłków dla ubogich wielodzietnych rodzin, żeby wyrastali z nich pełnowartościowi obywatele, a nie patologia. Martwiąc się o siebie, martwimy się o całą Polskę.

Prywatyzacja też Partię Kobiet martwi.

- Prywatyzacja jest narzędziem politycznym. Obecnie padają nawet pomysły renacjonalizacji. Na to się nie godzimy. Jesteśmy jak najbardziej za prywatyzowaniem. Przez kilka lat mieszkałam w Szwecji, gdzie z sukcesem sprywatyzowano koleje państwowe. Tego byśmy chcieli. I to co najmniej z dwóch powodów.

Po takim zabiegu przestaniemy dokładać do PKP jak do worka bez dna, a ponadto żądania kolejarzy przestaną być elementem szantażu politycznego. Są jednak segmenty, w których prywatyzacja byłaby szaleństwem. Na przykład służba zdrowia.

A giełda?

- No nie. To już za dużo dla mnie. Na giełdzie się nie znam. Mogę pana umówić z naszymi specjalistami. Albo napisać piękny kryminał o giełdzie. Chce pan?

To może niech mi pani napisze o systemie emerytalnym. Tam też jest wiele zwrotów akcji, czarne charaktery.

- Pyta pan osobę, która nie jest nawet ubezpieczona. Wycofałam pieniądze z trzeciego filara i zarządzam nimi sama. Uznałam, że więcej zarobię. Miałam taką możliwość, ponieważ wykonuję wolny zawód. Tak naprawdę powinniśmy jednak w końcu zacząć myśleć, co zrobić z płatnikami emerytur, za ileś lat.

Co zrobić, żeby nie było takiego jak teraz niżu demograficznego. Dlatego Partia kobiet ma program prorodzinny, prodziecięcy. Nasz egoizm - jako matek dzieci - tu pomaga. Matka z dzieckiem nie może stać w kolejce u lekarza po kilka godzin. Alkoholika zawsze karetka zabierze z ulicy. Do matki z dwumiesięcznym dzieckiem takiego podejścia pogotowie nie ma. Jest wiele spraw do zmienienia w tym kraju.

Wyrównanie płac z mężczyznami na przykład?

- Oczywiście. Demokracja oznacza równość szans i jawność.

Ale to mit. Tego się nie da kontrolować.

- Oczywiście, że się da. Nierówność płac wynika w Polsce z tego, że nie znamy wysokości swoich pensji. Jeżeli będzie ustawa, że mężczyzna i kobieta powinni zarabiać tyle samo, na tym samym stanowisku, w tej samej firmie i będzie jawność zarobków, to problem zniknie. Każda osoba zyska szansę, by pójść do sądu ze skargą, że zarabia mniej niż inny pracownik. To zdyscyplinuje pracodawców.

Gdzie niby te zarobki miałyby być jawne? Wewnątrz firmy? Ogólnie?

- Pod koniec roku podatkowego trzeba by to podać. I opublikować. W jednym miejscu, na przykład na stronach izb skarbowych. Wtedy każdy zainteresowany zarobkiem kolegi z biurka obok mógłby sobie to sprawdzić.

Niech będzie, że potrafię sobie to wyobrazić. A pani potrafi sobie wyobrazić, że Tadeusz Cymański z PiS porównał was do Partii Przyjaciół Piwa?

- To żenujące. Jak można matki i żony porównywać do kufla piwa. Czy nie czułby się pan urażony, jakbym jego ruch przyrównała do miłośników kielonka wódki?

Rozumiem, że za piwem nie przepadacie. Jaka jest zatem przeciętna bohaterka noweli pod tytułem "Zakładam Partię Kobiet"?

- Singelka, kobieta z mężem partnerem, który ją wspiera w działaniu w naszej partii, albo działa razem z nią. Mamy małżeństwa. Nie utrzymują się u nas kobiety, które pokłóciły się z mężem, by do nas przystąpić. Gdzie rodzina jest przeciwko nim i uważa, że mogą głosować, ale raczej niech nie działają.

Niektórzy pani znajomi powiadają, że jest pani osobą wyrachowaną. Taką Dodą pisarzy. Że wykorzystała Partię Kobiet do promocji swojej ostatniej książki. I że w ogóle ten ruch przerósł pani oczekiwania i pragnienia.

- Jest jeszcze jedna wersja. Założyłam partię, bo się wypaliłam i nie mam co pisać. Naprawdę nie jestem wariatką, która pisze książkę i wykorzystuje ileś kobiet do jej promocji. Jednak nie spodziewałam się aż takiego sukcesu Partii Kobiet. Przerosło to wyobrażenie pisarza.

Myślałam, że dam adres, kobiety się zorganizują. Nie myślałam, że sama się tym zajmę. I może rzeczywiście nie będę nigdy więcej pisać, bo nie będę miała czasu, bo działam w partii. Zobaczymy.

Podobno macie 10 tysięcy członkiń i członków.

- Coś koło tego. Na nasze hasła najlepiej i najsilniej reagują regiony, gdzie jest najwięcej ofiar patriarchalnego modelu naszego społeczeństwa. Na przykład w wyzwolonej Łodzi. Ze 100 kobiet na sali - 30 chciało u nas działać. W Katowicach wstała cała sala. Tamtejsze panie są podwójnymi ofiarami patriarchatu. Ogólnego i lokalnego.

Ale żadnej seksmisji nawet na Śląsku nie będzie. Stamtąd jestem i nie chciałbym?

- Teraz jest seksmisja, tylko odwrotna. Rządzą mężczyźni, a my chcemy siły wyrównać. Zostałyśmy pominięte w podziale dóbr, przywilejów i szans. Nie chcemy seksmisji, tylko normalności. Jesteśmy za współpracą. Wejdziemy w alianse z każdym, kto zadba o interesy kobiet.

Mogłaby pani rządzić? Być premierem na przykład?

- Ja rządzę. W domu, małą Polską, z mężem rządzimy. Współrządzę partią. Mogę rządzić Polską, bo chciałabym, by moja córka żyła w kraju przewidywalnym. Gdzie urzędnicy i posłowie są odpowiedzialni za realizację zadań i celów, a nie za kadencję.

Rafał Kerger

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »