"Magia kłamstwa", czyli dezinformacja w sieci
"Magia kłamstwa", czyli dlaczego przed wyborami nieprawdziwych informacji jest coraz więcej. Gdzie je potwierdzać? Dlaczego podczas wyborów rośnie ryzyko dezinformacji i manipulacji? Jakie narzędzia są wykorzystywane?
Sieci społecznościowe są dla wielu osób głównym źródłem codziennej informacji. Jednakże to również miejsce, gdzie obok sprawdzonych wiadomości łatwo o te nieprawdziwe, tzw. fake newsy. Zjawisko szeroko rozumianej dezinformacji ma charakter ciągły, przybiera jednak na sile m.in. przed wyborami. Dlatego uważaj, co publikujesz, przekazujesz i rozpowszechniasz w sieci.
Dezinformacja nie jest zjawiskiem nowym. To jednak dzisiaj mówi się o nim zdecydowanie więcej niż jeszcze kilka lat temu. Problemem jest skala, którą osiąga w internecie. Na problem zwraca uwagę m.in. Komisja Europejska, a w Polsce Ministerstwo Cyfryzacji i NASK Państwowy Instytut Badawczy. By edukować użytkowników internetu - w Polsce uruchomiony został portal bezpiecznewybory.pl.
Boty, nieprawdziwe konta, fake newsy, próby podszywania się pod różne osoby, np. osobowości z pierwszych stron gazet - to wszystko dzisiaj tworzy niepokojący obraz aktywności w sieci. Liczby mówią same za siebie. Od stycznia do września 2018 roku Facebook usunął ponad 2,1 mld kont, które uznał za fałszywe. W tym samym okresie serwis skasował także prawie 3 mld wiadomości spamerskich i interweniował 7,9 mln razy w przypadkach szerzenia mowy nienawiści. Twitter, tylko w maju i czerwcu ub. r. usunął 70 mln fałszywych kont (za stroną bezpiecznewybory.pl).
Dzisiaj już głośno mówi się o tym, że duże firmy technologiczne nie poradziły sobie z dezinformacją, która szerzy się w internecie właśnie przy wykorzystaniu ich rozwiązań do komunikacji lub publikacji informacji. Problem nie zniknie chociaż trzeba przyznać, że wiele zrobiono od 2016 r. (wybory w USA), by zjawisko ograniczyć. To już nie tylko kasowanie fałszywych kont, ale również nowe przepisy dotyczące publikowania reklam czy - nowe narzędzie na Facebooku - dzięki któremu informacje będą sprawdzane przez stronę trzecią. W Polsce jest to warszawskie biuro francuskiej agencji AFP (Agence France Press), która posiada certyfikat International Fact-Checking Network.
Jak ocenić czy dana informacja jest prawdziwa? Sprawdź źródło - czy jest to ci dobrze znany portal lub strona? A może pierwszy raz o niej słyszysz? Być może znajduje się na niej tylko ten jeden tekst albo jest ich naprawdę niewiele. Sprawdź autora: czy w ogóle jest podany w tekście, czy ma na koncie inne publikacje. Zweryfikuj język: czy jest to tekst napisany poprawną polszczyzną, czy nie ma w nim literówek, błędów językowych lub ortograficznych. A może dane słowo zostało nieprawidłowo użyte? Poszukaj innych publikacji na ten temat. Może zdanie lub zdarzenie zostało wyrwane z kontekstu. Przeczytaj cały tekst, a nie tylko tytuł i pierwszy akapit.
W sieci narasta zjawisko dezinformacji: manipulacji informacją, zdjęciem, szerzą się fake newsy. W momencie, gdy użytkownik internertu nie jest dzisiaj jedynie odbiorcą informacji, ale również jego twórcą, i przede wszystkim, nośnikiem - sprawdzanie wiarygodności danej wiadomości jest coraz ważniejsze. To nie dobra praktyka, a konieczność.
Tymczasem, jak wynika z raportu NASK "Bezpieczne wybory. Badanie opinii o (dez)informacji w sieci", ponad połowa Polaków ma problem z odróżnieniem faktu od opinii, ale również bezkrytycznie podchodzi do treści publikowanych w internecie. Jedynie 41,6 proc. ankietowanych w ciągu ostatnich 6 miesięcy sprawdzało wiarygodność treści zamieszczanych informacji w sieci. 37,1 proc. przyznało, że tego nie robi. Prawie 25 proc. sprawdza źródło. Dla prawie 24 proc. wystarczającym dowodem jest wiarygodność profilu na portalach społecznościowych lub osoby, która go prowadzi.
Pamiętaj, że nie wszystko, co przeczytasz w sieci jest prawdziwe. Zanim podasz daną informację dalej - sprawdź, czy nie masz do czynienia z manipulacją.
Przykładów, gdy strona trzecia ingerowała np. w wybory można mnożyć. We Francji ze skrzynki Emmanuela Macrona wykradziono 9 GB danych oraz 21 tys. wiadomości. Ataki trwały od października do maja 2016 r. W Holandii w kwietniu 2016 r. zakłócono referendum ws. umowy handlowej UE - Ukraina poprzez publikację spreparowanego wideo prezentującego ukraińskich bojowników grożących Holandii atakami terrorystycznymi.
W czasie wyborów do Bundestagu w 2015 r. włamano się do systemów Partii CDU, Ministerstwa Finansów oraz MSZ. W lipcu 2016 r. - podczas kampanii wyborczej na prezydenta USA - zhakowano serwery Komitetu Partii Demokratów poprzez włamanie do skrzynek pocztowych członków partii oraz pracowników działających na rzecz kampanii Hillary Clinton. W Wielkiej Brytanii naukowcy z Uniwersytetu Edynburskiego ujawnili, że rosyjskie farmy trolli wyprodukowały 156 tysięcy kont na Twitterze. Posty udostępniane były głównie w dniach poprzedzających referendum dot. Brexit. Wtedy pojawiło się ponad 45 tys. tweetów z liczbą wyświetleń sięgającą kilkuset milionów.
wd