MFW: Będzie wojna o Europejczyka?
Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA, kraje tworzące tzw. grupę Brics w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, domagają się nowej procedury wyboru szefa MFW i odejścia o tradycji powoływania na to stanowisko Europejczyka.
- MFW powinien zrezygnować z tej zbędnej praktyki, gdyż podważa ona legitymację Funduszu - oświadczyły w opublikowanym w nocy z wtorku na środę w Waszyngtonie wspólnym komunikacie kraje grupy Brics. Uważają one, że ostatni kryzys finansowy na świecie potwierdził konieczność wprowadzenia do zarządu MFW przedstawicieli krajów rozwijających się. Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA są przekonane, że przy wyborze nowego dyrektora zarządzającego powinny decydować kompetencje a nie narodowość.
Faworytką do objęcia stanowiska szefa MFW po Dominique Strauss-Kahnie jest francuska minister finansów Christine Lagarde, która zgłosiła w środę swą kandydaturę na stanowisko dyrektora zarządzającego Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Strauss-Kahn złożył rezygnację w ubiegłym tygodniu po tym jak został aresztowany i oskarżony w USA o przestępstwo seksualne. Zarzuca mu się m.in. próbę gwałtu na pokojówce w jednym z luksusowych hoteli w Nowym Jorku.
_ _ _ _ _
Dla Polski jest ważne, by na czele MFW stał Europejczyk; nie ma powodu, by nie był to ktoś spoza strefy euro - powiedział wcześniej minister finansów Jacek Rostowski.
Tradycyjnie stanowisko szefa MFW przypada Europejczykowi, ale zdaniem ministra Rostowskiego kraje rozwijające się mogą zechcieć to zmienić.
- Nie ma powodów, żeby to nie był kandydat spoza strefy euro. Jest też duże prawdopodobieństwo, że będzie duża presja krajów pozaeuropejskich. Uważam, że dla Polski bardzo ważne jest, żeby był to Europejczyk, jeśli byłaby taka potrzeba.
Od powołania MFW w 1945 roku istnieje porozumienie, że Europa obsadza stanowisko szefa Funduszu, a USA - Banku Światowego. Jesienią ubiegłego roku, pod presją USA i krajów rozwijających się z Chinami na czele, Europejczycy zgodzili się na reformę głosowania w MFW, oddając część głosów ważonych, dotychczas należących do UE. Najbardziej zyskały Chiny, ale Amerykanie razem z UE wciąż mają tyle głosów, by przekonać innych do swojego kandydata.