Międzynarodowa sytuacja makroekonomiczna
Nadmuchując bańkę mydlaną trzeba uważać żeby za bardzo jej nie nadmucha, ponieważ bańka, zamiast polecieć, po prostu pęknie. Na rynkach finansowych bańki pękają z hukiem.
Spektakularne pęknięcia to np. bańka na japońskim rynku nieruchomości - jedna z głównych przyczyn wpadnięcia tego kraju w deflacyjną pułapkę, albo gwałtowna przecena akcji na nowojorskiej giełdzie. Zdaniem wielu ekonomistów już niebawem możemy spodziewać się pęknięcia kolejnej bańki - rynku obligacji. Oczekiwania na kolejne cięcia stóp procentowych w USA oraz odwrót inwestorów od rynku akcji spowodowały wzrost cen obligacji, który wydaje się przesadzony. Deficyty budżetowe rosną, co oznacza, że obligacji będzie przybywać, a na giełdach po okresie długiej posuchy ceny akcji idą w górę. Inwestorzy mogą w takiej sytuacji rozpocząć sprzedaż obligacji, co może doprowadzić do dużych zawirowań na rynku walutowym. Ożywienie na giełdach zmniejsza bowiem wagę różnicy w stopach procentowych pomiędzy strefą euro a Stanami Zjednoczonymi. W takiej sytuacji możliwy wydaje się, przynajmniej czasowy, powrót silnego dolara.
Niemcy
Sytuacja w największej europejskiej gospodarce powoli się poprawia. Wielokrotnie pisaliśmy już, że najważniejsze dla trwałej poprawy sytuacji w Niemczech jest przeprowadzenie reform strukturalnych. Propozycje takich reform przedstawił w Bundestagu kanclerz Schroeder jeszcze w marcu. Większość proponowanych reform ma na celu zmniejszenie pozapłacowych kosztów pracy oraz zwiększenie elastyczności rynku pracy. Wydaje się, że rząd niemiecki jest zdeterminowany aby przeprowadzić proponowane reformy. Pod koniec czerwca po zamkniętym posiedzeniu gabinetu, kanclerz ogłosił, że rząd wprowadzi w życie obniżkę podatku dochodowego. Poprawa politycznej pozycji rządu niemieckiego daje nadzieję na przeprowadzenie wielu, tak potrzebnych, reform. W tym miesiącu przyjrzymy się zatem bliżej Agendzie 2010, bo taką nazwę noszą propozycje reform rządu.
1.Obniżenie świadczeń społecznych ciążących na kosztach pracy
Jeżeli mielibyśmy wskazać najważniejszą propozycję pakietu to bez wątpienia jest to właśnie powyższa. Wzrost kosztów pracy związany ze zjednoczeniem jak do tej pory był równoważony przez wzrost wydajności. Pomimo tego już od połowy lat 90. podejmowane są próby kontroli wzrostu płac. Spowodowało to, niestety, spadek konsumpcji. Wzrost obciążeń związanych z funduszem płac i opieką społeczną, które w połowie pokrywane są przez pracodawców spowodowały wzrost kosztów pracy. Obciążenia te mają zostać zmniejszone. Uwieńczeniem zmian byłoby przeprowadzenie reformy całego systemu emerytalnego.
2.Reforma służby zdrowia. Planowane wprowadzenie zmian początek 2004. Na jesieni ma odbyć się na ten temat debata pomiędzy rządem a opozycją.
3.Skrócenie okresu, przez który wypłacany jest zasiłek
Do tej pory zasiłek wypłacany był przez 32 miesiące. Okres ten ma zostać skrócony do 12 miesięcy (wyjątkiem są osoby starsze - powyżej 55 roku życia w tym przypadku świadczenia wypłacane będą przez 18 miesięcy). Dodatkowo system, który ma karać osoby odmawiające podjęcia proponowanej pracy, ma zostać zaostrzony. Zmiany te mają zmusić bezrobotnych do aktywniejszego poszukiwania zatrudnienia. Zmiany mają wejść od stycznia 2004.
4.Uelastycznienie rynku pracy
Zmiany mają polegać na uproszczeniu procedury zwolnienia z pracy, oraz ponownym określeniu warunków, które muszą być spełnione, aby zwolnić pracownika. Zmiana negocjacji wynagrodzeń - obecnie w większości przypadków negocjacje oraz decyzje zapadają na poziomie całego sektora. Rząd chce aby stawki negocjowane były na poziomie pojedynczego przedsiębiorstwa.
Wymienione reformy nie wyczerpują listy proponowanych rozwiązań, ale wydają się najważniejsze. Rząd Schroedera ma w tej chwili bardzo silne poparcie ze strony swojej partii (SPD na początku czerwca, podczas zjazdu, udzieliło poparcia rządowi ponad 90 proc. liczbą głosów). Wzrosło poparcie społeczne dla rządu. Nieudany strajk związku zawodowego IG Metall osłabił pozycję związków. Jedynym problemem może być opozycja, zwłaszcza w niższej izbie, czyli w Bundesrat. CDU/CSU sprzeciwiają się zwiększeniu deficytu o 4 ? 5 mld euro, co ma pomóc w sfinansowaniu obniżek podatków.
Rok 2004 może być rokiem dużych zmian dla Niemiec. Ożywienie gospodarcze, które przekształciłoby się w trwały wzrost byłoby dobrą wiadomością nie tylko dla całego regionu, ale również dla całej gospodarki światowej.
Stany Zjednoczone
Najważniejsze dane makroekonomiczne ze Stanów Zjednoczonych wskazują, że w drugiej połowie roku rzeczywiście rozpoczęło się, przynajmniej czasowe, ożywienie. Sugeruje to między innymi indeks ISM, który wzrósł w czerwcu do 49,8 pkt, dane o sprzedaży detalicznej, produkcji przemysłowej, a nawet ostatnie dane o nowych podaniach o zasiłki (spadek do 412 tys. dane z 12 lipca, z 441 tys. dane z 5 lipca). W dalszym ciągu jednak jeśli mielibyśmy wskazać główną słabość ożywienia, to pozostaje nią rynek pracy. Niezależny ośrodek badań ekonomicznych NBER ogłosił, że recesja, która rozpoczęła się w Stanach Zjednoczonych w marcu 2001 r. zakończyła się w październiku 2001 r. Nie wszyscy podzielają jednak to zdanie. Jeżeli bowiem zakończyła się recesja, to gdzie są nowe miejsca pracy?
Sytuacja na rynku pracy wyrażona w liczbie nowych miejsc pracy nie uległa trwałej poprawie od pierwszego kwartału 2001 r. Nigdy wcześniej po drugiej wojnie światowej w Stanach Zjednoczonych takie zjawisko nie występowało. Wcześniejsze ożywienia przynosiły poprawę na rynku pracy najdalej po dwóch kwartałach. Poprzednie duże inwestycje w nowe technologie umożliwiły wzrost wydajności, co z kolei umożliwiło wzrost produkcji, który nie pociągnął za sobą powstawania nowych miejsc pracy.
Deficyt budżetowy rośnie w zastraszającym tempie. W styczniu tegoroczny deficyt szacowano na 304 mld USD, a deficyt w roku 2004 na 307 mld. Obecnie rząd szacuje, że w tym roku deficyt wyniesie 455 mld dolarów, a w przyszłym roku 475 mld. Oczekiwania tak znacznego wzrostu deficytu budżetowego spowodowane są przede wszystkim mniejszymi wpływami do budżetu federalnego, w związku z obniżką podatków. Ważnym powodem wzrostu deficytu są również większe niż oczekiwano wydatki na obronność, związane przede wszystkim z niedoszacowaniem kosztów operacji w Iraku.
Duże deficyty (budżetowy i handlowy) pokazują, że obecne ożywienie w USA może mieć charakter stosunkowo krótkotrwały. Pobudzenie popytu wewnętrznego może nie być wystarczająca receptą na pobudzenie trwałego wzrostu. Amerykanie są zadłużeni. Niskie oszczędności to niskie inwestycje i konieczność finansowania ich wysokim deficytem handlowym. Wraz z deficytem budżetowym rosnąć będzie również deficyt handlowy. Narastająca nierównowaga wewnętrzna oraz zewnętrzna powinny przełożyć się na słabszego dolara. Zwiększony popyt na amerykańską walutę nie powinien zatem utrzymać się zbyt długo. Obecny powrót "zielonego" to zatem prawdopodobnie większa korekta poprzedzająca dalszy spadek jego notowań do głównych walut świata, a zwłaszcza euro.
Po raz pierwszy od bardzo dawna środek ciężkości ożywienia w światowej gospodarce zaczyna przesuwać się w kierunku Europy. Jeżeli Niemcom uda się przeprowadzić planowane reformy, to właśnie one mogą stać się motorem wzrostu gospodarki światowej. Ożywienie w gospodarce amerykańskiej może jedynie dostarczyć zapłonu, gdyż niestety w jego trwałość jak na razie trudno uwierzyć.
Japonia
Bank of Japan po raz pierwszy od roku poprawił swoją ocenę stanu japońskiej gospodarki. W lipcowym raporcie BoJ wskazuje na lekką poprawę nastrojów. Stało się to możliwe dzięki opanowaniu epidemii Sars oraz dzięki lepszym wynikom badania koniunktury Tankan. Niestety konsumpcja gospodarstw domowych w najbliższym czasie pozostanie słaba. Nie poprawi się też raczej sytuacja na rynku pracy. Bezrobocie pozostaje na poziomie zbliżonym do najwyższego po II Wojnie Światowej (w kwietniu wynosiło 8,8 proc.).
Jeżeli stan gospodarki ocenialibyśmy po wydarzeniach na giełdzie, to Japonia nie wygląda wcale na kraj pogrążony w kłopotach. Od kwietnia indeks Nikkei 225 wzrósł bowiem przeszło o 30 proc. Inwestorzy japońscy i zagraniczni, którzy wycofali kapitał z obligacji chętnie inwestowali środki w akcje przedsiębiorstw - w tym również na giełdzie tokajskiej. Zwiększony popyt na akcje japońskich przedsiębiorstw przełożył się na zwiększone zakupy jenów. Bank of Japan stanął jednak na drodze mocnego jena kilkakrotnie interweniując. Skala interwencji będzie znana dopiero, kiedy BoJ poda stan swoich rezerw dewizowych. Japoński bank centralny prowadzi obecnie politykę cichych interwencji. Dolary w jego imieniu skupują wybrane banki inwestycyjne. Dzięki takiej strategii rynek nigdy nie ma pewności czy interweniuje Bank of Japan czy np. realizowane jest zlecenie jakiegoś dużego klienta. Ogólnego obrazu japońskiej gospodarki nie poprawiają tarcia polityczne. Premier Koizumi wyraźnie zaostrzył ostatnio swoje stanowisko wobec ugrupowań "przeciw reformom". Zdaniem większości analityków politycznych nie przysporzy to premierowi nowych zwolenników. Zdaniem większości obserwatorów spadają szanse na powtórny wybór Koizumiego na premiera we wrześniu.
Źle się dzieje w Kraju Kwitnącej Wiśni, a co gorsze, wiele wskazuje na to, że nasilą się dodatkowo problemy polityczne. Bolączką pozostaje brak większości parlamentarnej gotowej przeprowadzić zdecydowane i radykalne reformy. Bez nich za kilkanaście lat studenci ekonomii będą czytać o Japonii jako o kraju pogrążonym w recesji.
Druga połowa tego roku oraz rok następny mogą przynieść tak długo oczekiwane ożywienie. Pod znakiem zapytania staje jego trwałość. W tym przypadku Europa, a konkretniej Niemcy, wydają się zbliżać a może nawet wyprzedzać Stany Zjednoczone.