Miliony w futerale procentują

Są inwestycje, które w czasach kryzysu pozwalają nasłuchiwać wieści o pewnych zyskach. Przynosi je dźwięk skrzypiec. Ceny najlepszych z nich stale rosną, nie zważając na rynek papierów wartościowych.

- Skrzypce wydają się być całkiem niezłą inwestycją - mówi Bloombergowi Kathryn Graddy, profesor ekonomii z amerykańskiego Brandais University. - Zyski są porównywalne do sztuki, mniejsze niż z akcji, ale średnio nieco wyższe niż z obligacji - dodaje.

Jej słowa potwierdza Maciej Kossowski ze Związku Firm Doradztwa Finansowego: - Unikatowość instrumentów muzycznych, takich jak zabytkowe skrzypce, sprawia, że mogą zyskiwać na wartości niezależnie od tego, co dzieje się na rynku kapitałowym. Najcenniejsze egzemplarze drożeją o kilkanaście procent rocznie.

Zyski takie, że złoto blednie

Według prof. Graddy, profity z inwestycji w skrzypce nie są tak zmienne jak te osiągane dzięki dziełom sztuki. Z pewnością z tymi słowami nie zgodziliby się miłośnicy skrzypiec uznawanych za dzieła stuki. Liczą się dla nich tylko dwa nazwiska - Antonio Stradivarius i Giuseppe (del Gesu) Guarneri. Jak wynika z badań prof. Graddy, w latach 1980-2006 ich skrzypce dały średni roczny zysk wynoszący 6,9 proc. S&P 500 przyniósł w tym czasie średnio ponad 9-procentowy zysk, a amerykańskie obligacje dały zarobek na poziomie 6,6 proc.

Reklama

Liczby raportu Artist Rare Instrument Fund, funduszu zajmującego się inwestycjami w instrumenty muzyczne, mówią o jeszcze większym zysku w innym okresie. Z tych wyliczeń wynika, że w latach 1988-2008 średni roczny zwrot na kapitale przy inwestycjach w instrumenty muzyczne wyniósł 11,43 proc. Inwestycje w S&P 500 przyniosły w tym czasie 8,43 proc. rocznie, a w złoto poniżej 4 proc.

Fundusze specjalizujące się w lokowaniu pieniędzy klientów w instrumenty często decydują się na podpisanie umowy z ich wcześniejszymi właścicielami - wielkimi muzykami. Na podstawie tych zapisów otrzymują oni procent z transakcji sprzedaży.

Artist Rare Instrument Fund wymaga minimalnego wkładu 1 mln dolarów, a indywidualnie maksymalnie można zainwestować w nim 10 mln dolarów. Co oprócz chęci zysku może decydować o wyborze określonych skrzypiec?

Łzy za 10 mln dolarów

- To kwestia smaku, które z nich się preferuje. Podobnie jak z białym i czerwonym winem - mówi o dziełach Stradivariusa i Guarneriego wybitna skrzypaczka Rachel Barton Pine, grająca na jednym z najdroższych instrumentów na świecie.

Prezentowane przez nią brzmienie warte jest co najmniej kilka milionów dolarów. Wybrała twórcę ulubionych skrzypiec Paganiniego - Guarneriego - i jego instrument z 1742 r., choć śledząc losy jednego z najważniejszych egzemplarzy na świecie można powiedzieć, że to on wybrał ją. I to bezpłatnie, bo dzięki hojnemu sponsorowi.

Miała szczęście - skrzypce z 1741 r. tego samego mistrza lutnictwa, na których grał wcześniej polski wirtuoz Paweł Kochański, zostały sprzedane za 10 mln dolarów, powodując u jego wcześniejszego posiadacza ból bliski utracie ukochanej. - Czułem się, jakbym zostawił część ciała. Były moim głosem, moją karierą - mówił ze łzami w oczach Aaron Rosand, który grał na nich przez ponad 50 lat.

Rekord należy jednak do instrumentu Stradivariusa. Za jego "Lady Blunt" w czerwcu 2011 r. osiągnięto na licytacji cenę 16 mln dolarów. 40 lat wcześniej sprzedano je w domu aukcyjnym Sotheby's za 200 tys. dolarów. Tak jak w przypadku innych wartościowych skrzypiec, ich nazwa pochodzi od znanego właściciela bądź osoby, która dostąpiła zaszczytu grania na nich.

Lady Anne Blunt była córką hrabiego Lovelace, wnuczką poety i dramaturga Georga Byrona. Czy mogła przypuszczać, że kiedyś jej skrzypce będą na ustach wszystkich muzycznych inwestorów, twórców i melomanów?

Słodycz i "bebechy" to nie wszystko

- Dobre skrzypce i dobry muzyk nie zawsze są dobrą parą - mówi Rachel Barton Pine. - Każdy skrzypek ma swoją osobowość, a każde skrzypce mają swój głos. Ten konkretny instrument jest moim idealnym partnerem. Ma wszystko to, co zawsze składało się na moje wyobrażenie idealnych skrzypiec - dodaje.

Porównując ich brzmienie do wina, zdecydowanie wybiera czerwone - tak według niej brzmi dzieło Guarneriego. - Są bardzo głębokie, ciemne, mocne i bogate w niskich rejestrach. Potrafią brzmieć słodko, ale mają też "bebechy" - mówi dosadnie, a jej słowa potwierdzają badania.

Przeciętny (o ile można użyć w tym przypadku tego słowa) Stradivarius brzmi mocniej w zakresie częstotliwości 200 Hz i 250 Hz oraz powyżej 1,6 kHz. Skrzypce del Gesu są zwykle mocniejsze od 315 Hz do 1,25 kHz. Stąd "ciemne" brzmienie skrzypiec amerykańskiej wirtuozki.

Na wielomilionową wartość skrzypiec składa się jednak nie tylko ich brzmienie - owoc doboru drewna, lakieru, reakcji chemicznych i geniuszu twórcy. Inwestorów i muzyków interesuje też historia instrumentu, często sama w sobie warta milionowego scenariusza.

Bronisław Huberman został okradziony ze skrzypiec Stradivariusa dwa razy. W 1919 r., w hotelu w Wiedniu, i 20 lat później w garderobie w Carnegie Hall. Już nigdy ich nie odzyskał. Do kradzieży przyznał się w 1985 r. na łożu śmierci nieznany szerzej skrzypek z Nowego Jorku. Obecnie koncertuje z nimi, kupionymi za 4 mln dolarów, Joshua Bell.

Inwestorzy i melomani, łączcie się

- Skrzypce, na których gram, wybrał Brahms - mówi Rachel Barton Pine. Choć wydobywała piękne brzmienie z instrumentów Stradivariusa, innego mistrza Amatiego, a nawet elektrycznych skrzypiec (gra również w heavymetalowym zespole), najpiękniejszy jest dla niej dźwięk zapewniany przez dzieło Guarneriego. Należało ono do Marie Soldat, skrzypaczki, której talent odkrył Johannes Brahms. To on w 1987 r. wybrał dla niej ten instrument i zaaranżował jego kupno przez bogatego wiedeńskiego biznesmena, który następnie podarował go Soldat.

W 1910 r. w czasopiśmie "The Strad" można było o nich przeczytać: "Brzmienie jest niezwykle piękne i zachwycająco pasuje do energicznego stylu wykonawcy. Dźwięk jest pełny, bogaty i wyraźnie głęboki na strunie G. Skrzypce wydają się oddychać życiem i siłą".

- Myślę, że Brahms wybrał ten instrument częściowo dlatego, że reprezentuje jego wyobrażenie własnej muzyki - mówi Rachel Barton Pine. Po śmierci Marie Soldat jej skrzypce zostały kupione przez kolekcjonera i przez wiele lat nikt nie mógł się zachwycać ich brzmieniem.

- Używam ich od 2002 r., gdy nagrywałam koncerty Brahmsa i Joachima. Mój przyjaciel dowiedział się o planowanej płycie i powiedział, że zna osobę, która ma skrzypce związane z Brahmsem. Zapytał, czy chciałabym je pożyczyć. Zakochałam się w nich - przyznaje Rachel Barton Pine. - To wielki przywilej mieć taki instrument jako muzycznego partnera i dzielić się jego głosem - dodaje.

Po nagraniu płyty, która została nominowana do Grammy, właściciel skrzypiec zgodził się, żeby artystka grała na nim nadal.

Amerykańska wirtuozka, której pradziadkowie wyjechali do Ameryki z Polski, mówi, że choć na świecie pozostaje obecnie ok. 40 skrzypiec del Gesu, nie można zapominać o właściwym smyczku. - Odpowiedni dla mnie i dla mojego instrumentu wybierałam dosłownie wśród setek. Męża nie wybierałam wśród takiej liczby facetów - mówi z uśmiechem.

Strzał w dziesiątkę - 10 najdrożej sprzedanych skrzypiec Lady Blunt (1721 r.) - Stradivari - 16 mln dolarów Kochański (1741 r.) - Guarneri - 10 mln dolarów Kemp (1738 r.) - Guarneri - 6 mln dolarów Król Józef (1737 r.) - Guarneri - 6 mln dolarów La Pucelle (1709 r.) - Stradivari - 6 mln dolarów Lord Wilton (1742 r.) - Guarneri - 6 mln dolarów Delfin (1714 r.) - Stradivari - 5,5 mln dolarów Generał Kyd (1714 r.) - Stradivari - 5,5 mln dolarów Panna (oryg. The Maiden - 1708 r.) - Stradivari - 5,5 mln dolarów Carrodus (1743 r.) - Guarneri - 4,5 mln dolarów

Biznes INTERIA.PL jest już na Facebooku. Dołącz do nas i bądź na bieżąco z informacjami gospodarczymi

Dowiedz się więcej na temat: skrzypce | inwestycja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »