Motoryzacja: Czy grozi nam wyprzedaż nowych aut na koniec roku?
- Pod koniec tego i na początku przyszłego roku nie będzie typowych wyprzedaży w salonach, a ceny aut będą rosnąć - ocenia ekspert Polskiej Izby Motoryzacji Jacek Opala. Wskazuje, że jedną z przyczyn są braki na rynku półprzewodników do produkcji części samochodowych. W 2020 r. średnie ważone ceny nowych samochodów osobowych wzrosły o 10 proc., podczas gdy rok czy dwa lata wcześniej wzrost nie przekraczał 6 proc.
Jak podaje Exact Systems, w Europie przemysł motoryzacyjny odpowiada za aż 37 proc. zapotrzebowania na półprzewodniki, podczas gdy na świecie co dziesiąte zamówienie pochodzi z automotive. To z pewnością jeden z powodów zdecydowanie wyższego spadku produkcji aut w 2020 roku w Unii Europejskiej (-23,5 proc. rdr) w porównaniu z globalnym wynikiem (-16 proc. rdr). Niedobór półprzewodników wpłynął również na niższą produkcję samochodów w I kwartale br.
Jak wskazał Opala, z szacunków IHS Markit wynika, że wyprodukowano o 1,2 mln mniej aut, z czego o prawie 240 tys. w Europie. W jego ocenie, kryzys półprzewodnikowy potrwa jeszcze co najmniej przez rok. - Samochód składa się średnio z 8-10 tysięcy różnych elementów i brak choćby jednej z nich powoduje, że auto nie może wyjechać z fabryki do klienta - zaznaczył.
Według eksperta, w związku z brakiem części, każdy zakład motoryzacyjny radzi sobie na wybrany przez siebie sposób. - Po pierwsze, wiele fabryk zatrzymało linie produkcyjne w kwietniu czy maju br. na kilka tygodni, czego konsekwencją będzie brak tradycyjnej przerwy wakacyjnej. Po drugie, część zakładów rezygnuje z nocnej zmiany i przechodzi na tryb dwuzmianowy. Po trzecie, firmy ograniczają produkcję do dwóch lub trzech dni w tygodniu. Wreszcie część producentów odstawia na "stoki" pojazdy z brakującymi elementami do późniejszej kompletacji - podał.
Jak dodał, niezależnie od podejścia, każde wiąże się z zatrzymaniem linii produkcyjnych, co generuje bardzo wysoki koszt. "Z naszych szacunków, wynika że godzinne zatrzymanie linii produkcyjnej to koszt ok. 600 tys. euro, dzienne - ponad 14 mln euro, a tygodniowy postój to nawet 100 mln euro. Na tak ogromne kwoty składają się m.in. wynagrodzenie pracowników produkcyjnych fabryki, inżynierów i firm zewnętrznych, koszt transportów lotniczych, kary za ewentualne niedotrzymanie terminów dostawy czy całkowicie niezrealizowane zamówienia" - wyjaśnił.
Jak ocenił, nie pozostaje to bez wpływu na polskich kierowców zainteresowanych zakupem czterech kółek. - Z pierwszym mamy do czynienia już od początku tego roku - długi czas oczekiwania na samochód. Dzisiaj na realizację zamówień czeka się nawet od sześciu do dziewięciu miesięcy, a im bardziej luksusowy samochód tym dłuższy okres oczekiwania - wskazał.
Dodał, że drugim efektem będzie sytuacja, że pod koniec tego i na początku przyszłego roku nie będzie typowych wyprzedaży w salonach. - Zalegających samochodów na placach dilerów właściwie nie ma, a galopujący popyt nie sprzyja polityce dużych upustów cenowych - powiedział.
Według Opali, trzecią konsekwencją będzie wzrost cen samochodów. - Obecny kryzys tylko przyspieszy tempo wzrostu cen, z którym mamy do czynienia już od ubiegłego roku - ocenił.
Jak zaznaczył, powołując się na IBRM Samar, w 2020 r. średnie ważone ceny nowych samochodów osobowych wzrosły o 10 proc., podczas gdy rok czy dwa lata wcześniej wzrosty nie przekraczały 6 proc.
Exact Systems to firma doradcza z Częstochowy, specjalizująca się m.in w kontroli jakości dla przemysłu motoryzacyjnego i branży elektronicznej. Działa od 2004 r., ma swoje przedstawicielstwa w 13 państwach Europy oraz Chinach.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze