Mrożenie cen w Chinach
Ceny nieruchomości w Chinach (dotyczy 70 największych miast) rosły w grudniu 2007 r. (rok do roku) średnio o 10,5 procent. Rząd od trzech lat próbuje zatrzymać zwyżkę cen w tej branży. Na razie bez skutku.
Jak można ograniczać wzrost cen? Przede wszystkim restrykcjami stosowanymi przy udzielaniu kredytów. Władze obawiają się, że obywatele mogą kiedyś wpaść w spiralę zadłużenia podobną do USA i spowodować tym perturbacje w systemie bankowym kraju. Nie bez znaczenia jest też komunistyczna ideologia obowiązująca w tym kraju - z nią nie zgadza się bogacenie i kupowanie domów gdy inni klepią biedę... Władze nakazały nawet budowanie domów i mieszkań mniejszych, skromniej wyposażonych. Banki mają zakaz pożyczania pieniędzy obywatelom na inne mieszkania niż pierwsze w życiu, na wille i luksusowe apartamenty.
Ostatni wzrost gospodarczy w Chinach wytworzył wąską grupę milionerów, których stać na wszystko (w tym kupno najbardziej wykwintnych posiadłości). Z drugiej strony znajduje się nadal miliardowa rzesza biedaków, którzy nie mogą sobie kupić najskromniejszego domostwa. Szczególnie, że ceny w niektórych regionach były wyższe niż średnia z 70 miast i zwyżka sięgała nawet 25 procent. Tymczasem inflacja (6,9 procent, najwyższa od 11 lat) podniosła ceny żywności o 18,2 procent. Agencja ratingowa Fitch (w swoim raporcie) spodziewa się, iż władze wprowadzą kolejne obostrzenia kredytowe dla zatrzymania wzrostu cen nieruchomości.
Na razie drastycznie spadła ilość sprzedanych domów - w pierwszym tygodniu 2008 roku w Pekinie zawarto o 20 procent mniej transakcji niż w ostatnim tygodniu grudnia, w Shenzhen (centrum finansowo-technologiczne) o 38 procent, w Nanjing aż o 52 procent.
(KM)