Na morzu trwają przygotowania do świąt. Winne anomalie

Transport morski rozpoczął już przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. W tym roku wyjątkowo wcześnie przez problemy z łańcuchami dostaw wynikające z braku bezpieczeństwa na Morzu Czerwonym i koniecznością wybierania dłuższych tras - wynika z danych Global Transport and Logistics (DSV), jednego z trzech największych dostawców usług logistycznych w Europie.

Podstawą funkcjonowania globalnych łańcuchów dostaw jest transport morski. Wysyłka towarów kontenerowcem to najtańsza, choć nie najszybsza metoda ich realizacji. Pierwszym, krytycznym okresem w transportowaniu towarów między kontynentami była pandemia. Teraz sektor logistyki po raz kolejny mierzy się ze skutkami przerywania łańcuchów dostaw, głównie przez zaburzenia bezpieczeństwa żeglugi. 

Z sierpnia na czerwiec

Tradycyjnie, dla armatorów, szczyt przedświątecznych dostaw rozpoczyna się na przełomie sierpnia i września i trwa przez większość 4. kwartału. Jest to wystarczający czas na uzupełnienie zapasów, dzięki którym handlowcy mogą sprostać grudniowemu popytowi. W tym roku przygotowania rozpoczęły się znacznie wcześniej, na przełomie czerwca i lipca - wskazują eksperci DSV.  

Reklama

Informują, że europejskie firmy zajmujące się handlem i dystrybucją rozpoczęły już przygotowania do grudniowych świąt. - Z jednej strony rozbudowują stany magazynowe, zwiększając bieżące dostawy, a z drugiej szybciej niż zwykle zaczęła wzrastać liczba zapytań o możliwość rezerwacji przestrzeni kontenerowych na nadchodzące miesiące - informuje Bogdan Homiak, kierujący transportem kolejowym i drobnicowym w DSV (LCL & Rail Manager). Twierdzi, że firmy przyspieszyły przygotowania, bo obawiają się zakłóceń w łańcuchach świątecznych dostaw.

Niebezpieczne Morze Czerwone

Główną przyczyną utrudnień są trwające od listopada 2023 roku ataki jemeńskich rebeliantów Huti na statki na Morzu Czerwonym. Z ich powodu armatorzy - w miarę możliwości - decydują się na omijanie tego szlaku. Potwierdzają to dane Suez Canal Authority, operatora Kanału Sueskiego łączącego Morze Czerwone ze Śródziemnym. Wynika z nich, że tranzyt spadł tam o ponad połowę - około 55-60 proc. 

Sytuacji nie ułatwia też tłok w największych portach przeładunkowych na całym świecie. Duże opóźnienia w rozładunku statków notowane są nie tylko w portach europejskich - Hamburgu czy Antwerpii ale też np. w chińskich - Szanghaju i Ningbo, czy w południowoafrykańskim porcie w Durbanie. Efektem jest czas oczekiwania na redzie wynoszący od 3 do 8 dni, co utrudnia planowanie i realizację operacji logistycznych.

Ceny oszalały

Tłok i kilkudniowe oczekiwanie, z jakimi mierzy się transport morski, znajdują odzwierciedlenie w danych dotyczących terminowości. Na koniec maja, zgodnie z harmonogramem, zostało zrealizowanych 55,8 proc. frachtów. To najwyższy poziom w 2024 roku, jednak o 11 pkt. proc. niższy w porównaniu do maja 2023 r. 

Brak bezpieczeństwa i konieczność omijania Morza Czerwonego przez statki przełożyły się na wzrost cen transportu kontenerów. W październiku 2023 r. za fracht 40-stopowego kontenera (FEU) z Szanghaju do Europy Północnej trzeba było zapłacić ok. 2300 dol. (za: Shanghai Containerized Freight Index). W lipcu tego roku ten sam transport na tej samej trasie kosztował ok. 10,1 tys. dol. - o ponad 339 proc. więcej. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »