Na podwyżki brakuje 1,3 mld zł
Pensje urzędników nie wzrosną o 9,3 proc. bez znalezienia dodatkowych pieniędzy w budżecie. Znaczące podwyżki mogą otrzymać m.in. nauczyciele, policjanci i strażacy. Eksperci podkreślają, że podwyżki dla wszystkich nie poprawią efektywności administracji.
Premier Jarosław Kaczyński i Janusz Śniadek, przewodniczący NSZZ Solidarność, twierdzą, że dzięki umowie wynagrodzenia w sferze budżetowej wzrosną o 9,3 proc. Zyta Gilowska, minister finansów, zapewnia, że wynegocjowane przez Solidarność podwyżki nie zwiększą wydatków państwa w 2008 roku. Z naszych wyliczeń wynika jednak, że mylą się wszyscy. Aby pensje netto np. nauczycieli, urzędników, policjantów czy strażaków wzrosły o 9,3 proc., budżet będzie musiał dopłacić co najmniej 1,3 mld zł.
Brutto czy netto
NSZZ Solidarność postulowała o 10-proc. wzrost wynagrodzeń bez uwzględnienia inflacji i klina podatkowego. Janusz Śniadek potwierdza jednak, że nie udało się wywalczyć tak znaczącej podwyżki. Zgodnie z porozumieniem, na wskaźnik 9,3 proc. składają się: obniżenie składki rentowej, prognozowany przez rząd wskaźnik inflacji (2,3 proc.) oraz podwyżka wynegocjowana przez związek. Problem w tym, że nikt jeszcze nie wie, ile ona wyniesie. Wszystko zależy od tego, czy rząd i Solidarność mówią o podwyżce brutto czy netto.
Pewne jest, że zgodnie z założeniami do ustawy budżetowej na 2008 rok wzrost wynagrodzeń brutto w budżetówce ma wynieść 2,3 proc. Z kolei Zyta Gilowska twierdzi, że zmniejszenie w lipcu tego roku i w styczniu 2008 r. składki rentowej spowoduje wzrost wynagrodzeń netto o około 6 proc., w zależności od zarobków.
Budżet dopłaci do podwyżek
W takiej sytuacji, żeby wynagrodzenia netto wzrosły o 9,3 proc., nie wystarczy zwiększyć kwoty bazowej o zakładane 2,3 proc., ale o co najmniej 4,3 proc. Z wyliczeń Ministerstwa Finansów wynika, że 1 punkt procentowy podwyżki kosztuje 680 mln zł. Te dwa dodatkowe punkty procentowe dają więc ponad 1,3 mld zł, które trzeba będzie znaleźć w przyszłorocznym budżecie.
W tegorocznym na całą administrację, nie tylko wynagrodzenia, przeznaczono 8,4 mld zł.
- Obecnie liczymy, jak wskaźnik zapisany w umowie z Solidarnością wpłynie na budżet, ale jestem przekonana, że skutki dla budżetu nie będą duże - podkreśla Elżbieta Suchocka-Roguska, sekretarz stanu w Ministerstwie Finansów. Wiceminister dodaje, że to nie jest taka prosta matematyka, ponieważ nie można tych wszystkich procentów zsumować. Z drugiej strony, zapewnia jednak, że podpisane porozumienie będzie zrealizowane.
Kwoty bazowe muszą wzrosnąć
Co roku w ustawie budżetowej określa się wysokość kwot bazowych dla poszczególnych grup pracowników, np. policjantów i żołnierzy, urzędników, nauczycieli, ministrów i sekretarzy stanu.
- Aby wynagrodzenia netto wzrosły o 9,3 proc., kwoty bazowe muszą być podwyższone o 4,3 proc. Trzeba pamiętać jeszcze o podatku i składkach na ubezpieczenia - uważa Jan Guz, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
- Zagwarantowany w umowie z Solidarnością wskaźnik wzrostu wynagrodzeń nie musi oznaczać znaczącego wzrostu kwoty bazowej - oponuje Elżbieta Suchocka-Roguska.
Można się zatem domyślać, że Ministerstwo Finansów, chce podwyższyć kwoty bazowe tylko o planowane 2,3 proc.
Wtedy jednak, wynagrodzenia nie wzrosną netto o 9,3 proc., ale o około 7 proc.
- To żadna podwyżka - mówi jeden z urzędników, który chce pozostać anonimowy.
Dodaje, że na obniżce składki rentowej skorzystają wszyscy pracownicy, dlatego nie ma co jej wliczać. A podwyżki kwot bazowych o 2,3 proc., czyli o inflację, i tak nie poprawią sytuacji wielu pracowników administracji, którzy otrzymują 1,6 tys. zł brutto.
- Dziś tak naprawdę nie można powiedzieć, o ile realnie wzrosną wynagrodzenia w budżetówce i wydatki na nie - podkreśla Jan Guz.
Zmarnowane pieniądze
Profesor Mirosław Stec z Uniwersytetu Jagiellońskiego uważa, że podwyższanie nakładów na całą administrację jest nieuzasadnione.
- Zapis w umowie teoretycznie gwarantuje podwyżki wszystkim. Tymczasem powinni je dostać ci, którzy naprawdę potrzebują - podkreśla profesor. Dodaje, że ogólne podwyżki zwiększą zróżnicowanie w wynagrodzeniach na porównywalnych stanowiskach. Tymczasem ten rząd obiecał, że w końcu zracjonalizuje system wynagrodzeń.
Profesor Witold Kieżun z Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. A. Koźmińskiego w Warszawie dodaje, że w żadnej dobrze zarządzanej firmie nie ma tak, że podwyżki dostają wszyscy, od prezesa po sprzątaczkę. W przypadku wzrostu wynagrodzeń w budżetówce, każdy, niezależnie od wartości swojej pracy, otrzyma większą pensję, i marszałek Sejmu, i członek gabinetu politycznego, i referendarz.
Nieliczni dostaną więcej
W tym roku, teoretycznie, wzrost wynagrodzeń w strefie budżetowej został zamrożony.
Nauczyciele jednak otrzymali podwyżki dzięki wprowadzeniu oddzielnej kwoty bazowej. W latach poprzednich pensje pedagogów były wyliczane na podstawie kwoty obowiązującej m.in. w służbie cywilnej. Ta jednak nie została podwyższona i od 2006 roku wynosi 1795,8 zł. W ustawie budżetowej na 2007 rok określono jednak oddzielną kwotę bazową dla nauczycieli w wysokości 1885,59 zł. Stefan Kubowicz, przewodniczący sekcji oświatowej NSZZ Solidarność, twierdzi, że oddzielna kwota bazowa dla nauczycieli będzie nadal utrzymana. Nie wyklucza też, że wzrośnie ona o więcej niż 2,3 proc. Ministerstwo Edukacji Narodowej nie potwierdza oficjalnie tej informacji. Sylwia Sysko-Romańczuk, wiceminister edukacji, powiedziała nam jednak, że nauczyciele powinni być zadowoleni z tegorocznych decyzji rządu.
Wzrost o 1 proc. pensji nauczycieli kosztuje 334 mln zł.
Więcej mogą otrzymać też policjanci, strażacy, funkcjonariusze z biura ochrony rządu i straży granicznej. Podwyżki w tym roku, a także w kolejnych dwóch latach gwarantuje im Program modernizacji Policji, Straży Granicznej, Państwowej Straży Pożarnej i Biura Ochrony Rządu. Zwiększa on co roku wysokość mnożnika, czyli liczby, przez którą mnoży się kwotę bazową, aby obliczyć wynagrodzenie zasadnicze. W tym roku policjanci otrzymali podwyżkę od 110 do 120 zł brutto miesięcznie. Jeśli w 2008 roku wzrośnie im i kwota bazowa, i mnożnik, wzrost pensji może być większy.
Jolanta Góra