Nadciąga (r)ewolucja w gniazdku
Od 1 lipca wolny prąd dla każdego. RWE-Stoen ostro rusza zdobywać klientów na wolnym rynku energii. Vattenfall jest gotowy na liberalizację, ale ... niezbyt w nią wierzy.
Stoen, warszawski dystrybutor energii elektrycznej, rozpoczął wczoraj kampanię promocyjną pod szyldem RWE - niemieckiego koncernu, który jest właścicielem jego akcji. Zmiana nazwy na RWE-Stoen wydaje się kosmetyczna, jednak spółka wiąże z nią duże nadzieje. Liczy, że od 1 lipca zacznie walkę o klientów na uwolnionym rynku.
Kampanie reklamowe firm dostarczających energię elektryczną, adresowane do masowej klienteli, nie są codziennością. Prekursorem był szwedzki Vattenfall, właściciel Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego i Elektrociepłowni Warszawskich, który przed dwoma laty starał się zapisać markę w pamięci potencjalnych klientów. Informował, że od 1 lipca 2007 r. każdy odbiorca w Polsce będzie mógł swobodnie wybrać dostawcę energii. Dziś szwedzki koncern ma wątpliwości, czy liberalizacja, do której zobowiązują nas regulacje unijne, faktycznie nastąpi.
Martwe prawo, ale prawo
Formalnie wolność wyboru sprzedawcy energii dla gospodarstw domowych prawdopodobnie zacznie obowiązywać od połowy roku. Odbiorcy komercyjni mogą swobodnie zmieniać dostawców prądu już od kilku lat. Niestety tylko teoretycznie. W praktyce korzystają z tego prawa bardzo nieliczni. Vattenfall obawia się, że przynajmniej na początku wolność wyboru dla klientów indywidualnych również będzie martwym prawem.
- Nie spodziewam się boomu, bo ciągle jest zbyt wiele niewiadomych. Wciąż brakuje jednolitych zasad zmiany dostawcy i rozliczania klienta, któremu jedna spółka będzie dostarczała usługę przesyłową, a druga energię. Takie ujednolicone reguły są potrzebne. Nie wiadomo też, czy po 1 lipca nadal będą obowiązywały taryfy na energię elektryczną. Wiadomo, że pojawią się nowe koszty związane z obowiązkiem zakupu energii produkowanej w skojarzeniu z ciepłem. Staramy się być gotowi na każdy scenariusz, ale w tych okolicznościach trudno przygotować rynkową ofertę i kampanię - mówi Torbjörn Wahlborg, prezes Vattenfall Sales Poland.
Jego zdaniem, do końca roku dostawcę zmienić może kilka tysięcy z 15 mln indywidualnych klientów energetyki.
Daleko za Anglikami
Janusz Moroz, członek zarządu RWE-Stoen odpowiedzialny za sprawy handlowe, również nie spodziewa się w Polsce liberalizacji na brytyjską miarę.
- W Wielkiej Brytanii po otwarciu rynku dostawcę zmieniło 30-40 proc. odbiorców. U nas możemy liczyć na 5 proc. po półtora roku. Żeby nawiązała się prawdziwa konkurencja, większość sektora musi być sprywatyzowana, bo konieczna jest zróżnicowana własność. Państwowym firmom trudno będzie konkurować ze sobą. Tymczasem w Polsce w rękach dwóch prywatnych firm jest zaledwie 15 proc. rynku - podkreśla Janusz Moroz z zarządu RWE-Stoen.
Spółka niemieckiego koncernu podziela zastrzeżenia szwedzkiego rywala dotyczące organizacji rynku w Polsce.
- Wszystko jest opóźnione. Państwowi dystrybutorzy są skupieni na wydzielaniu operatorów i konsolidacji. Nie ma standardów wymiany danych ani reguł rozliczeń - mówi Janusz Moroz.
Mimo to Stoen zdecydował się na mocne wejście. Zapewnia, że od 1 lipca będzie otwarty na drobnych klientów z całego kraju.
- Uruchomiliśmy całodobowe call center. Chcemy, żeby klient, który zdecyduje się na zmianę dostawcy, miał jak najmniej na głowie. Jeśli to będzie możliwe, załatwimy za niego całą procedurę. Wystarczy jeden telefon - zapewnia przedstawiciel RWE-Stoen.
Ukryte możliwości
Odwiedzających firmowy portal www Stoen zachęca do udostępniania danych teleadresowych. Po 1 lipca zamierza przesłać im swoją ofertę. Informacje o dacie liberalizacji i możliwości zmiany dostawcy energii można znaleźć również na polskiej stronie Vattenfalla. Próżno szukać ich natomiast na witrynach państwowych spółek dystrybucyjnych. Pozostają ukryte głęboko w instrukcjach operatorów. Obowiązek ich publikacji to minimum, które muszą wypełnić spółki.
Mimo to poznańska Enea zapewnia, że jest przygotowana do liberalizacji i szykuje propozycję dla klientów spoza jej obszaru działania. Szczegółów nie ujawnia. Jak twierdzi Arkadiusz Dobień, rzecznik spółki, w planach jest call center i kampania informacyjna. Zmienić ma się również strona internetowa Enei.
- Jesteśmy gotowi podpisywać z nowymi klientami umowy kompleksowe, biorąc na siebie współpracę z obsługującą ich firmą sieciową. Odbiorców, którzy postanowią odejść, będziemy starali się zachęcić do zostania, ale nie zamierzamy utrudniać im życia, pietrząc formalności - mówi Arkadiusz Dobień.
Agnieszka Berger