Najbardziej niebezpieczni ludzie internetu. Czołówka rankingu nie zaskakuje
Każdego roku magazyn "Wired" tworzy listę najbardziej niebezpiecznych ludzi w internecie. Po raz pierwszy od 2015 roku Donald Trump nie znalazł się na jej szczycie. Nie brakuje jednak nowych źródeł niestabilności i zakłóceń w sieci. Rok 2022 był pod tym względem wyjątkowy.
Rosyjscy żołnierze najechali na Ukrainę, czemu towarzyszyła fala cyberataków w całym kraju. Główna giełda kryptowalutowa implodowała i ogłosiła bankructwo, a miliardy dolarów z cyfrowej gospodarki dosłownie wyparowały. Niegdyś największy rynek narkotyków w dark web powrócił na szczyt internetowego podziemia po tym, gdy został zniszczony przez organy ścigania.
Niektóre widma ery Trumpa i pandemii COVID-19 zdawały się w końcu ustępować - tylko po to, by zrobić miejsce dla nowych zagrożeń i powrotu duchów lat minionych. Tymi duchami są dyktatorzy - Władimir Putin, Xi Jinping, Kim Dzong Un - którzy od dawna zagrażają globalnemu porządkowi, swoim geograficznym sąsiadom i obywatelom swoich krajów. Świeższe zagrożenia cyfrowe obejmują też osunięcie się Indii w kierunku represji online oraz bezczelnych cyberprzestępców wykazujących się większą niż kiedykolwiek bezwzględnością. Jak więc wygląda lista dziesięciu najbardziej niebezpiecznych ludzi internetu AD 2022?
Pierwsze miejsce chyba nie mogło przypaść nikomu innemu. To oczywiście Sam Bankman-Fried. Ciekawe jest to, że świat kryptowalut od zawsze nękany był praniem pieniędzy, kradzieżami i oszustwami, od napędzanych przez bitcoin rynków narkotyków w ciemnej sieci po miliardy dolarów skradzionych z firm kryptowalutowych przez nieuczciwych hakerów. Ale jeden z najbardziej niebezpiecznych graczy w gospodarce kryptowalutowej, jak się wydaje, ukrywał się na widoku. Po upadku giełdy kryptowalutowej FTX Sam Bankman-Fried został oskarżony o sprzeniewierzenie ponad 8 mld dolarów.
Skutki dla gospodarki kryptowalutowej mogą być znacznie większe, a splątane transakcje i niewłaściwe zarządzanie funduszami użytkowników w FTX nie zostały jeszcze w pełni wyjaśnione - nawet nowy dyrektor generalny firmy, John Ray, który zajmował się również bankructwem Enronu, mówi, że nigdy nie widział większego bałaganu.
Na podium jest także Elon Musk. Jego wybryki, jako postaci przypominającej Willy'ego Wonkę, wydawały się dość nieszkodliwe - a może nawet korzystne dla ludzkiego postępu - kiedy skupiał się na rakietach nowej generacji i samochodach elektrycznych. Ale wraz z przejęciem Twittera ciemna strona Muska została wystawiona światło dzienne, a kapryśna władza miliardera nagle zagroziła centralnej instytucji internetu.
Trzecie miejsce zajmuje Xi Jinping, od dawna będący twarzą najgorszych naruszeń praw człowieka w Chinach, w tym masowego internowania ujgurskich muzułmanów w Xinjiang i rozprawienia się z protestującymi w Hongkongu. Każdej z tych fal represji towarzyszyło zaostrzenie restrykcji w sieci. W tym roku protesty przeciwko drakońskim blokadom "zero-Covid" w Chinach wywołały nowe działania w sieci - nawet "polubienie" postu o protestach jest uważane za nielegalne, a oznaki niewłaściwego zachowania są śledzone w regulowanym "systemie kredytowym", który może prowadzić do całkowitego wykluczenia użytkowników z platform internetowych.
Listę uzupełniają Narendra Modi, pod rządami którego Indie stają się coraz bardziej podobne do Chin w tłumieniu protestów zarówno fizycznych, jak i cyfrowych, DeSnake, który odbudował dark webowy rynek narkotyków i zhakowanych danych znany jako AlphaBay, oraz niejaki Lapsus$ przewodzący grupie hackerów w Brazylii.
"Wired" wyróżnił także antybohaterów zbiorowych - rosyjski wywiad GRU, koreańską grupę Lazarus, grupę Conti, stojącą za najgroźniejszymi atakami typu ransomware, oraz Chińczyków z APT41. Ci ostatni "wsławili się" bezprecedensowym rabunkiem pieniędzy rządu USA i dziesiątkami włamań skoncentrowanych na szpiegostwie na całym świecie. Według analityków PricewaterhouseCoopers, APT41 jest najbardziej płodną operacją cybernetyczną na świecie.
Krzysztof Maciejewski