Najsłabsze gospodarki świata

Które kraje mają niski lub spadający poziom PKB na mieszkańca, wysoki deficyt handlowy oraz wysoką inflację, czyli wszystkie wskaźniki złego zarządzania? Czego na błędach nauczyły się Meksyk, Brazylia i Urugwaj? Jak na tym wyszły? Przedstawiamy wykaz najsłabszych gospodarek na Ziemi.

Ghana ma największe na świecie sztuczne jezioro oraz elektrownię o mocy 1 gigawata, zbudowane po to, by zaopatrywać w energię największą w Afryce hutę aluminium. Huta nie pracuje jednak od 2009 r. z powodu niskich cen aluminium oraz ciągłych przerw w dostawie prądu, które zmusiły rząd do poszukiwania innych źródeł energii elektrycznej.

Ghana to typowy przykład najgorzej zarządzanej gospodarki na świecie. To kraj, który cierpi biedę, mimo że nie powinien. W ubiegłym roku produkt krajowy brutto na mieszkańca zmniejszył się tu o 9 proc., do 621 dol., co plasuje to zachodnioafrykańskie państwo na 154. miejscu listy 184 krajów obserwowanych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy - nawet za niezasobnym w bogactwa naturalne Haiti.

Reklama

Deficyt handlowy Ghany wyniósł w zeszłym roku 3 mld dol., a jej zadłużenie 4,9 mld dol. Kraj z trudem może opłacić swoje rachunki, mimo że posiada jedne z największych światowych zasobów złota i boksytu, a także spore złoża ropy u wybrzeży kraju, które wydobywa Anadarko Petroleum oraz inne koncerny.

Na zdjęciach: 10 najsłabszych gospodarek

Zbudować lepszy rower dla Afryki

Tanie inwestycje na rynkach wschodzących

Najniebezpieczniejsze kraje świata

10 najlepszych miejsc na świecie do zamieszkania

- Problemem Ghany jest jej własny rząd - powiedział w lutym Peter Allum, szef misji MFW w Ghanie. "Forbes" umieścił Ghanę na 9. miejscu listy najsłabszych gospodarek świata.

Oczy całego świata skupione są na Grecji i reszcie państw z tzw. grupy PIIG (pig, ang. świnia, PIIG - skrót od angielskich nazw krajów - Portugal, Italy, Ireland, Greece) - które prowadzą walkę ze skutkami wieloletniej nieodpowiedzialnej polityki fiskalnej. Na tle innych grup państw wyglądają jednak na całkiem nieźle zarządzane. "Forbes" przejrzał dane MFW pod kątem krajów z niskim lub spadającym poziomem PKB na mieszkańca, wysokim deficytem handlowym oraz wysoką inflację, czyli wszystkimi wskaźnikami złego zarządzania, niezależnie od posiadanych przez nie bogactw.

Wszystkie mają jedną wspólną cechę: ich rządy hamują inwestycje prywatne oraz rozwój gospodarczy przez kumoterską politykę, wywłaszczenia oraz odgórne narzucanie przepisów prawa. Taka sytuacja sprawia, że trudno o twardą walutę na pokrycie długu publicznego, a obywatele niechętnie inwestują w edukację, by poprawić standard swojego życia.

- Większość z tych słabych krajów z niskimi dochodami tkwi w pułapce - stwierdził Otaviano Canuto, wiceprezes i szef Grupy Zarządzania Gospodarczego i Redukcji Poziomu Biedy (PREM) w Banku Światowym. - Klimat nie sprzyja inwestycjom nie tylko w fabryki i rolnictwo, ale także w edukację.

Nic dziwnego, że zwycięzcą tego wyścigu o najgorszą pozycję jest Zimbabwe. Pod koniec 2008 r., gdy rząd dyktatora Roberta Mugabe próbował naprawić błędy w polityce gospodarczej drukowaniem pieniędzy, stopa inflacja osiągnęła w skali roku surrealistyczny poziom 500 mld proc. Przed zeszłorocznym wybuchem szaleństwa restauracje w Zimbabwe musiały umieszczać tabliczki, które przypominały gościom, by nie używali nic nie wartych dolarów jako papieru toaletowego. Poziom inflacji w Zimbabwe zmniejszył się od tamtego czasu do około 5 proc., ponieważ kraj porzucił swoją walutę i dopuścił zawieranie transakcji w dolarach i innych walutach. Mimo to w zeszłym roku musiano zaimportować 500 tys. ton kukurydzy, by wypełnić braki w tak świetnie prosperującym niegdyś sektorze rolnym.

Na piątej pozycji na liście uplasowała się Nikaragua - jedyny kraj w Ameryce Łacińskiej, który charakteryzuje aż tak toksyczna kombinacja biedy i stagnacji. PKB Nikaragui po uwzględnieniu poziomu inflacji spadło w 2009 r. o 1,5 proc. Inwestorzy zagraniczni unikają tego kraju od 2007 r., od kiedy na urząd prezydent powrócił socjalista Daniel Ortega, który pełnił już tę funkcję w latach 80. Po sfałszowanych wyborach w 2008 r. zamknięto fabryki tekstyliów, a agencje europejskie wycofały swoją pomoc nie chcąc popierać rządu Ortegi. Jedynym stabilnym źródłem dochodu w tym socjalistycznym raju są zagraniczne przelewy od emigrantów, które w 2008 r. stanowiły 13 proc. PKB.

Na ósmym miejscu jest Liberia - kolejny bogaty w zasoby kraj, który popadł biedę przez złe zarządzanie i dziesiątki lat korupcji i wojen domowych. Sytuacja w Liberii stosunkowo się ustabilizowała od 2005 r., a jej PKB może sięgnąć w tym roku 6 proc. Mówimy jednak o PKB wielkości niecałych 900 mln dol.

Głównym towarem eksportowym będącym źródłem zagranicznej waluty jest guma. Wartość jej eksportu wynosi 170 mln dol. Rejestracja zagranicznych statków przynosi kolejne 18 mln dol. - to jednak niewiele w porównaniu zadłużeniem kraju wynoszącym 3,4 mld dol.

W ubiegłym roku komercyjni kredytodawcy zgodzili się udzielić kolejnego kredytu za nawet 3 centy na dolarze, co prawdopodobnie umożliwiło Liberii rozpoczęcie kolejnego cyklu pożyczania i nie spłacania. Wzrost ekonomiczny ma nastąpić, gdy koncern Arcelor Mittal rozpocznie w 2011 r. wysyłanie rudy żelaza z kompleksu Yekapi.

Wojny nękały również Erytreę, co może tłumaczyć wysokość tamtejszego PKB - 363 dol. na mieszkańca. To daje Erytrei 176. miejsce na 185 państw i 7. pozycję na liście najsłabszych gospodarek według "Forbesa". Także tu dużą rolę odegrało złe zarządzanie. W tym wschodnio-afrykańskim państwie, które wyzwoliło się spod rządów Etiopii w 1993 r., niemal 80 proc. pracowników zatrudnionych jest w rolnictwie, które generuje zaledwie 12 proc. PKB. Departament Stanu USA twierdzi, że rządząca partia PFDJ "wprowadziła odgórne skomplikowane przepisy", które hamują inwestycje zagraniczne i krajowe, oraz często przeprowadza wywłaszczenia.

- Sama bieda nie jest wystarczającym warunkiem konfliktu - stwierdził Canuto z Banku Światowego. - Jednak gdy występuje ona wraz z sytuacją konfliktową, to kraj jest w pułapce.

Na szóstym miejscu jest Burundi, które podobnie jak wiele innych krajów, boryka się z innym poważnym problemem - wygórowanymi pensjami rządowymi. MFW szacuje, że pensje rządowe stanowią 12 proc. PKB, podczas gdy 63 proc. mieszkańców kraju jest niedożywionych.

Państwo wciąż walczy ze skutkami wieloletniej wojny domowej. Potrzebuje 5,8 mld na infrastrukturę, jednak trudno będzie znaleźć taką kwotę, gdy wartość eksportu (głównie kawy) wyniosła w zeszłym roku 68 mln dol. natomiast wartość importu sięgnęła 275 mln dol. Nie pomoże w tym na pewno inflacja na poziomie 24 proc.

Globalny kryzys finansowy daje pewne nadzieje, że odwiecznie źle zarządzane kraje zmienią swoje podejście. Poza Nikaraguą i Wenezuelą większość krajów Ameryki Łacińskiej przeszła przez kryzys bez uciekania się do tradycyjnych rozwiązań, takich jak hiperinflacja i zwiększanie zadłużenia.

- Wiąże się to przede wszystkim z polityką makroekonomiczną - powiedział Canuto. Przykładami dobrego zarządzania są, jego zdaniem, Meksyk, Brazylia i Urugwaj. - Ameryka Łacińska dostała już porządną nauczkę i przekonała się, jakie są korzyści nie zwiększania zadłużenia.

10 najczystszych krajów świata

Daniel Fisher

Forbes
Dowiedz się więcej na temat: zimbabwe | PKB | Urugwaj | ghana | kraje | świata | deficyt | Forbes | Meksyk | Brazylia | deficyt handlowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »