Nasi bogacze lubią być wyjątkowi

Własna łódź podwodna, samolot dalekiego zasięgu, a może limuzyna na zamówienie? Takich maszyn w Europie Środkowo-Wschodniej jest całkiem sporo. Bo regionalni bogacze bardzo lubią być wyjątkowi.

Samochody - najdroższe w Polsce

W naszym kraju nie powstały jeszcze przedstawicielstwa najdroższych popularnych marek, takich jak: Aston Martin, Maserati, Ferrari, Lamborghini czy Rolls- -Royce. Jeżeli ktoś chciałby mieć jeden z modeli tych firm - musi się udać do Berlina lub Moskwy. Wybredni automaniacy ceniący naprawdę drogie, niszowe samochody, zwykle ręcznie wykonywane - muszą zamówić je bezpośrednio u producenta. Bo takie marki jak Saleen, Zonda lub Koenigsegg rzadko kiedy tworzą lokalne przedstawicielstwa.

Polscy milionerzy najczęściej zadowalają się jednak autami popularnych marek, tyle że w luksusowo wyposażonych wersjach. Wybór mają spory, bo obok kosztującego ponad 2 mln zł maybacha są też limuzyny i coupé Mercedesa, BMW, Audi oraz sportowe i terenowe porsche. W kraju znajdą również nieco rzadziej spotykane produkty koncernu Ford, czyli limuzyny

Reklama

Jaguara oraz uznane terenówki Land Rovera. W tym wypadku muszą się liczyć z wydatkiem przekraczającym 500 tys. zł, przy czym najbardziej luksusowe wyposażenie dodatkowe może nawet podwoić tę kwotę.

Wybrane wersje aut oferowanych w Polsce 
1 Maybach 62 	        ponad 2 mln zł
2 Mercedes SLR 	        1,7 mln zł
3 Mercedes S 65 AMG 	  ponad 980 tys. zł
4 Mercedes CL 65 AMG	  ponad 960 tys. zl
5 Porsche 911 Turbo	  640 tys. zł
6 Mercedes SL 600	        628 tys. zł
7 BMW 760i	              578 tys. zł
8 Audi A8 6.0	        570 tys. zł
9 BMW M6 Cabrio	        565 tys. zł
10 Porsche Cayenne Tur. S 564 tys. zł
11 VW Phaeton 6.0	        561 tys. zł
12.Jaguar XJ 4.2/400 LWB  560 tys. zł
13.Range Rover S/C SE 4.2 532 tys. zł
14.Mercedes G 55 AMG	  525 tys. zł
15.Audi R8 R tronic	  523 tys. zł 

Paweł Miszkowski, dyrektor sprzedaży i marketingu Mercedes Car Group

Polacy coraz chętniej kupują samochody luksusowe.

Tendencja ta widoczna jest najlepiej na przykładzie klasy S. 221 limuzyn, do tego nowe coupé - CL i wiecznie młody SL dały w zeszłym roku rekordową sumę 254 aut z najwyższej półki Mercedesa sprzedanych w naszym kraju. W tym roku szczególnie liczymy na wersje AMG. Nadworny tuner Mercedesa obchodzi 40-lecie istnienia i na tę okazję przygotował nowe sportowe wersje znanych modeli, w tym m.in. S 63 AMG i CL 63 AMG. W połowie roku na europejskie drogi trafi najszybszy CL 65 AMG, który już znalazł klienta w Polsce!

W ubiegłoroczny trend wzrostowy wpisał się także maybach, którego kupno nie budzi już takich kontrowersji, jak jeszcze kilka lat temu, a który oferowany jest teraz w wersjach specjalnych S, przygotowanych dla klientów, chcących osobiście, bez szofera, prowadzić luksusową limuzynę. Dowodem coraz większego zainteresowania maybachem jest wzrost sprzedaży samochodów tej marki z jednej sztuki w roku 2005 do trzech w 2006.

Gdy jedna z rosyjskich agencji badawczych zapytała Czukczów, kim jest Roman Abramowicz, prawie jedna piąta z nich odpowiedziała: Bogiem. Nic dziwnego, w końcu to dopiero od 2000 r., gdy ten rosyjski oligarcha i jeden z najbogatszych ludzi na świecie objął stanowisko gubernatora Czukotki (zrezygnował z niego dopiero w styczniu tego roku), kraina ta z zapadłej tundry zamieniła się w jeden z najbardziej interesujących turystycznie i najszybciej rozwijających się regionów w Rosji.

Abramowicz zainwestował setki milionów funtów w budowę m.in. szkół, szpitala, hoteli, supermarketów, dróg, infrastruktury telekomunikacyjnej, a nawet lotniska. A może przede wszystkim - lotniska. W podróż z Abramowiczem bowiem rusza zwykle niemal cała jego latająca flotylla. Rosyjski bogacz ma swoje zasady: nie przemieszcza się tą samą maszyną co jego życiowa partnerka, zaś ochrona zajmuje trzy osobne jety lub śmigłowce.

Swoje fanaberie ma większość bogaczy. Kochają pojazdy dostosowane specjalnie do ich upodobań. Dlatego że prawdziwy luksus jest szyty na miarę. Jak na przykład kapiące złotem modele mercedesa albo rolls-roycea szykowane na zamówienie arabskich szejków. Nawet w Rosji mało kto ma aż tak zły gust.

Nie znaczy to oczywiście, że zamożni Rosjanie oszczędzają na samochodach. Statystyki mówią, że drogich aut jest tam pod dostatkiem. Według rosyjskiej bulwarówki "Komsomolska Prawda", jeździ tam już grubo ponad tysiąc mercedesów klasy S, kilkadziesiąt maybachów oraz po około 20 bentleyów i rolls-royceów - wszystko to auta kosztujące nawet przeszło 2 mln złotych. Kilkudziesięciu Rosjan zdecydowało się też na zakup sportowych lamborghini i ferrari. Polska zdecydowanie odstaje na tle tej statystyki - u nas kupiono zaledwie cztery maybachy (trzy w 2006 r. i jednego w 2005 r.), a przedstawicielstw Bentleya czy Rolls-Roycea w ogóle nie ma.

Za to wkrótce do grona moskiewskich dealerów najdroższych marek dołączy Aston Martin, obecnie należący do Forda. Nowy salon zostanie otwarty przez dwóch biznesmenów, Andrieja Lomakina i Andrieja Bojkę, którzy mają już firmę AG Marine, sprzedającą jachty. W prowadzeniu nowego przedsięwzięcia doświadczenie na rynku dóbr luksusowych na pewno się przyda. Sukces jest niemal pewny, gdyż chętnych na aston martiny w Moskwie na pewno nie zabraknie.

Rosyjscy bogacze wybierają zwykle samochody audi, bmw lub mercedesy, jednak z najdroższym wyposażeniem. Ci, których majątek liczy się w miliardach euro, wybierają może niepozorne z wyglądu, ale opancerzone wersje.

Choćby takie, jak audi A8, które upodobał sobie także jeden z najbogatszych Polaków - Jan Kulczyk, właściciel Kulczyk Holding. To auto z najmocniejszym silnikiem i wzmocnieniami nadwozia, dzięki którym podróżujący nim biznesmen może przetrwać ewentualny zamach. Limuzyna ta ma również inną istotną zaletę: napęd na cztery koła. Wprawdzie nie można zapuszczać się nią w trudny teren (w końcu to zwykły samochód osobowy), ale za to da się bezpiecznie i bardzo szybko jeździć nawet w trudnych warunkach drogowych - po śniegu czy lodzie.

Na podobne audi postawił także inwestor giełdowy Roman Karkosik, który zastąpił nim swą wysłużoną hondę legend. Miłośnikiem aut ze sportowym zacięciem, pochodzących z fabryki

w niemieckim Ingolstadt, jest też czeski milioner Zdenek Bakala. Na co dzień jeździ sportowym audi S8 - to szczególna, usportowiona wersja tej limuzyny. O zamiłowaniu Bakali do sportu świadczy także posiadane przez niego ferrari.

Podróże w luksusowych warunkach lubi również Zygmunt Solorz-Żak. Przed laty jeździł jaguarem, lecz zmienił go na bmw serii 7 - jakim wożeni są prezydent i premier. Ostatnio jednak miał okazję zapoznać się z nowiutkim lexusem LS 460. Być może więc wkrótce właściciel Polsatu postawi na solidną, japońską limuzynę.

Drogie i komfortowe auta rodem z Niemiec mają Ryszard Krauze (właściciel i szef Prokomu Software) oraz Zenon Sroczyński (założyciel firmy Hellena). Mowa oczywiście o maybachach, samochodach z najwyższej półki, klasą porównywalnych z rolls-royceem, którymi najlepiej podróżować z szoferem. Z tyłu jest tyle miejsca, ile w lotniczej first class, a na liście wyposażenia obok wyrafinowanych systemów DVD znajdują się też m.in.: lodówka na szampana, schowek na whisky oraz specjalne uchwyty na kieliszki. Zmęczeni biznesmeni z pewnością docenią bardzo wygodne siedzenia z elektrycznie rozkładanymi podnóżkami... Jednakże zdaniem niektórych, prestiż maybachów nieco zmalał po tym, jak Mercedes wprowadził do sprzedaży klasę S o sylwetce wieloma detalami nawiązującej do tych szlachetnych limuzyn. Rolls-royce - zdaniem tych wybrednych automaniaków - pozostaje zatem jedyną naprawdę wyjątkową i oryginalną luksusową limuzyną. A że produkuje ją BMW? To już najwyraźniej ma mniejsze znaczenie...

Na drugą ze szlachetnych marek również należących do Niemców (a konkretnie do Volkswagena) postawił Aleksander Gudzowaty, kupując elegancką limuzynę Bentleya. To niewątpliwie niebanalny wybór, bo przecież za około 2 mln zł, jakie jest warta, można mieć zwykle bardziej pożądanego rolls-royce'a.

Ferrari, aston martin, mercedes... - to wszystko jednak samochody, o których chyba każdy słyszał. Tymczasem prawdziwy luksus, choć - należy przyznać - niezbyt praktyczny, to marki niszowe, niemal nieznane. Zwykle stoją za nimi niewielkie manufaktury, które rocznie sprzedają zaledwie kilka egzemplarzy aut wartych kilkaset tysięcy euro każde. W Polsce takimi samochodami, najczęściej sportowymi, mało kto się interesuje. Najpewniej jednym z powodów jest to, że po prostu nie ma gdzie nimi jeździć. Dziurawe, nierówne drogi i wysokie krawężniki nie sprzyjają superszybkim, sportowym coupé.

Na czele listy najdroższych aut stoi bugatti veyron - spektakularne dzieło inżynierów koncernu Volkswagen AG. Przygotowanie tego niezwykłego coupé zlecił były prezes VW - Ferdinand Piech. Cel był jeden: stworzyć drogowy pojazd zdolny przekroczyć prędkość 400 km na godzinę. Udało się. Bugatti veyron 16/4 ma 16-cylindrowy silnik o mocy 1001 KM i potrafi pojechać 407 km na godzinę. Cena? Równie zadziwiająca jak osiągi: milion euro bez podatków. W planie jest wyprodukowanie w sumie 300 tych aut, choć jak dotąd sprzedano ich zaledwie kilkadziesiąt.

Ponad 500 tys. euro trzeba wydać na bardzo szybkie i chwalone przez ekspertów samochody: włoskie pagani zonda czy też niezwykle dynamicznie wyglądające amerykańskie saleeny bądź szwedzkie koenigseggi. To jednak pojazdy dla koneserów i to ze sportową żyłką. Chociaż dla kolekcjonerów są jak znalazł, to do codziennej jazdy raczej się nie nadają.

Może więc lepiej miliony euro zainwestować w bardziej praktyczny pojazd? Coraz więcej biznesmenów, także polskich, docenia samoloty.

A konkretnie: prywatne odrzutowce.

W dobie uciążliwych lotniskowych kontroli własny samolot jest nie do przecenienia. Wszak nawet podróżując rejsowymi liniami w fotelach pierwszej klasy, trzeba się poddać kontroli granicznej i przestrzegać licznych unijnych przepisów - z założenia mających zapewnić bezpieczeństwo. Gdy ma się własnego jeta, wszytko staje się prostsze.

Oczywiście, najbardziej spektakularne zakupy w tym względzie to domena Rosjan. Romanowi Abramowiczowi nie wystarcza flotylla kilku śmigłowców, którymi (co najmniej pięcioma naraz) przemieszcza się wraz ze świtą na mecze własnej drużyny FC Chelsea. Jeden z najbogatszych ludzi w Europie Środkowo-Wschodniej kupił sobie boeinga 767-300. W podstawowej wersji kosztuje on około 100 mln dolarów, lecz oligarcha zamówił model wyjątkowo luksusowy, dodatkowo wyposażony przez szwajcarską firmę Jet Aviation w systemy wykrywania rakiet. Abramowicz chciał, by jego samolot miał podobne zabezpieczenia jak Air Force One, czyli boeing 747 prezydenta USA... Cóż, bezpieczeństwo ponad wszystko.

Mniejsze potrzeby ma najbardziej zamożny z Czechów, Petr Kellner, do którego należy Gulf- stream G500 - międzykontynentalny samolot o zasięgu 12,5 tys. km, zdolny przewieźć nawet kilkanaście osób. Cena? Około 46 mln dolarów za podstawową wersję, ale na odbiór maszyny trzeba czekać przynajmniej rok. Ostateczny jej koszt zależy oczywiście od zamówionego wyposażenia. Tylko trochę mniej rozrzutny jest Jan Kulczyk. Nabył on ekskluzywnego business-jeta Gulfstream IV o zasięgu przekraczającym 8 tys. kilometrów. To wystarczy, by polecieć na przykład do Stanów Zjednoczonych, jednakże już lot do Australii czy na Daleki Wschód wymaga międzylądowania. Za taki samolot trzeba zapłacić blisko 35 mln dolarów.

Sporo tańszymi maszynami lata Zygmunt Solorz-Żak, który na dodatek dobrze wie, jak zdecydowanie zmniejszyć koszty eksploatacji swoich samolotów. W 2001 r. stworzył on firmę Jet Ser- vice, wynajmującą samoloty dla biznesu i organizującą loty czarterowe. Flotylla obejmuje m.in. niewielkie odrzutowce: cessnę 560XL citation excel, cessnę CJ2 oraz bombardiera challengera 300. To relatywnie nieduże samoloty biorące na pokład 6 - 10 pasażerów, zdolne pokonać dystans rzędu kilku tysięcy kilometrów, co nie pozwala na loty transatlantyckie. Ich ceny oscylują wokół 10 mln dolarów. To niewielkie sumy w porównaniu z kosztami zakupu "jetów" zdolnych polecieć z Europy do Stanów Zjednoczonych.

Jednak chyba najbardziej spektakularną oznaką bogactwa są jachty.

Nie pełnomorskie żaglówki, ale wielkie jachty motorowe. I tu znów królem w naszym regionie okazuje się Roman Abramowicz. Jego flota, której wartość wyceniana jest na blisko 370 mln dolarów, składa się z aż trzech takich jachtów: Le Grand Bleu - kupionego od Paula Allena (jeden z założycieli Microsoftu), m.in. z lądowiskiem dla helikopterów i miejscem na kilka szybkich ślizgaczy, Ecstasea - z zaawansowanym systemem obrony przeciwrakietowej i mini łodzią podwodną, oraz Pelorus - 118-metrowy jacht, największy z posiadanych przez Abramowicza (może w nim mieszkać 12 pasażerów oraz 18 osób załogi). W sumie utrzymanie tej flotylli kosztuje rosyjskiego biznesmena około 30 mln dolarów rocznie.

Czyli tylko o 5 mln dolarów więcej niż wynosi wartość jednej z najbardziej okazałych łodzi motorowych, jaką kiedykolwiek wyprodukowano. Nazywa się 118 WallyPower i została stworzona przez firmę Wally Yachts z Monako. Na pokład może zabrać osiem osób, a waży 95 ton. Jej wygląd przywodzi na myśl niewidoczne dla radaru bombowce. Największą atrakcją - obok futurystycznej sylwetki o długości 118 stóp - jest prędkość rozwijana na wodzie: ponad 100 km na godzinę. Pozwalają na to trzy potężne turbiny o łącznej mocy 1680 KM. Samo zatankowanie zbiorników o łącznej pojemności 22 tys. litrów kosztuje kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Pewnie dlatego łódź nie znalazła jeszcze nabywcy. Mimo że potrafi na siebie zarobić - np. zagrała w filmie Wyspa ze Scarlett Johansson i Ewanem McGregorem w rolach głównych.

Większość środkowoeuropejskich bogaczy zadowala się o wiele skromniejszymi łodziami motorowymi firm takich jak Pedrazzini bądź Riva. To klasyczne, zazwyczaj kilku miejscowe łodzie pełnomorskie, wykonane z najlepszej klasy materiałów i zdolne bardzo szybko poruszać się po wodzie. Pod względem ceny można je porównać z bardzo dobrymi, ale jednak seryjnie produkowanymi samochodami. Kosztują zwykle kilkaset tysięcy, a najwyżej kilka milionów euro. Tylko nieliczne, największe modele z najmocniejszymi silnikami mogą być wycenione mniej więcej na 10 mln euro. Dużo? W porównaniu z jachtami najbogatszych Amerykanów lub arabskich książąt - to wręcz śmieszne łódeczki.

Niemal 140-metrowy jacht motorowy Al Salamah to obecnie rekordzista pod względem rozmiarów. Jest nie tylko najdłuższy, ale i największy: ma aż osiem pokładów. Nie jest jednak statkiem wycieczkowym. To prywatna łódź, tyle że właściciel, minister obrony Arabii Saudyjskiej, jest najwyraźniej niezwykle gościnny: na pokładzie są 82 pokoje, a pasażerów obsługuje stu członków załogi.

Amerykańskim rekordzistą jest natomiast jacht założyciela Oraclea - Larryego Ellisona. Rising Sun ma 138 m długości, a wycenia się go na 200 mln dolarów. Roman Abramowicz najwyraźniej chce, by miano największego ekscentryka należało do niego. W niemieckiej stoczni Bohm & Voss powstaje właśnie jego najnowszy jacht Eclipse, który pod względem wielkości ma zdystansować nawet Al Salamaha. Mówi się, że będzie miał nawet 525 stóp, czyli 160 metrów długości!

Boeing dla VIP-a

Choć ceny najnowocześniejszych, transkontynentalnych biznesowych odrzutowców z miejscami dla kilkunastu osób oscylują wokół 50 mln dolarów, to za sprawą dodatkowego wyposażenia mogą one znacząco wzrosnąć. Wystarczy zamówić szyte z najlepszej jakości skóry fotele, dobrze wyposażony barek czy też najwyższej klasy system multimedialny... Koszty zakupu rosną błyskawicznie, i to o grube setki tysięcy dolarów.

Oczywiście, niektórych nie zadowalają małe jety. Nie każdy wprawdzie od razu zamawia - jak Roman Abramowicz - boeinga 767, ale niektórzy decydują się na zakup odpowiednio przerobionego 737. Boeing ma całą serię takich samolotów, nazwanych Business Jet. Trzeba na nie wydać przynajmniej kilkadziesiąt milionów dolarów. Chętnych nie brak, bo od 1998 r. sprzedano już ponad setkę takich samolotów. Boeing ma zresztą ofertę dla jeszcze bardziej wymagających biznesmenów: modele BBJ VIP 747, BBJ VIP 787 - zdolne bez trudu pokonać ocean (787 poleci nawet z Europy do Australii). Na samoloty te są już zamówienia; podpisano odpowiednio: cztery i pięć kontraktów.

Do krótkodystansowych lotów nieocenione mogą być za to śmigłowce. Jednym z najciekawszych jest model Sikorsky S-92, który może pokonać dystans nieco ponad 900 km, lecąc z prędkością prawie 300 km na godzinę. W kabinie tego dużego śmigłowca mieści się dziewięć osób, a jego wyposażenie zależy wyłącznie od upodobań i wymagań zamawiającego. Oczywiście pod warunkiem, że zaakceptuje on cenę: około 20 mln dolarów.

Jarosław Horodecki

Manager Magazin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »