Nasi sąsiedzi mają wielki problem

Słabnie czeska gospodarka, szczególnie branża motoryzacyjna, ludzie tracą pracę. Władze południowego sąsiada Polski już zwalczają wielki problem - 70 tysięcy zagranicznych robotników może znaleźć się na bruku. Większość z Wietnamu i Mongolii, które boleśnie odczują spadek transferów od rodaków tracących zatrudnienie.

Ci ludzie płacą niewyobrażalne pieniądze (czasem ponad 10 tys. euro) agencjom ds. zatrudnienia aby znaleźć pracę w Czechach. Niekiedy oddają połowę zarobków, bywają pozbawiani paszportu. Teraz mogą stracić zainwestowane oszczędności - często całej rodziny - i pracę. Będzie wielki problem. Władze na początku lutego wpadły na pomysł jak temu zaradzić - wysłać ich z powrotem do swoich krajów. Zanim problem będzie nie do opanowania. Teraz oferują im za decyzję o powrocie 500 euro i bilet na samolot.

Jeśli cudzoziemcy nie skorzystają z oferty mogą zostać bez środków do życia i bez źródeł dochodów. A miało być tak pięknie - dwa, trzy lata pracy, spłata długów, założenie prywatnej firmy. Półświatek tylko na to czeka...

Reklama

Państwo ma jednak za mało pieniędzy. Wystarczy ich na wysłanie do domów 2 tysięcy Azjatów, a bezrobotnych może być nawet w końcu roku 70 tysięcy. Sam rząd ocenia teraz, że do końca marca pracę stracić może ok. 12 tysięcy przybyszów. W sytuacji alarmowej pomagać ma rzekomo czeski fiskus.

Rozpoczęto już przyjmowanie wniosków. Przodują Mongołowie, mniej jest podań od Wietnamczyków (najwyraźniej czekają na rozwój sytuacji), którzy w Czechach stanowią trzecią grupę pracowników zagranicznych w sile 60 tys. osób po Ukraińcach i Słowakach. Wyjeżdżający muszą udowodnić, że stracili pracę i nie mają pieniędzy na przelot. Gdy spełnią warunki i dostaną bilet mają najczęściej 90 dni na opuszczenie Czech. 500 euro wpłacane jest na ich konto tuż po wylocie.

Program obejmuje tylko obcokrajowców przebywających tam legalnie (438 tys., 173 tys. ma prawo stałego pobytu). Pozostali - nikt nie wie ilu ich jest - muszą sobie poradzić sami. Jeśli zostaną złapani - będą deportowani bez prawa szybkiego powrotu do Czech.

W tym kraju w styczniu było 6,8-proc. bezrobocie, która stale rośnie. W pierwszym miesiącu tego roku do urzędów pracy trafiło 398 tys. nowych bezrobotnych, o 46 tys. więcej niż w grudniu.

KOMENTARZ

Przypomina się problem francuski - po wojnie zaproszono do pracy m.in. Algierczyków. Teraz ich potomkowie stanowią zwartą grupę trwale bezrobotnych zamieszkujących obrzeża wielkich miast. Tereny, do których nie zapuszcza się nawet uzbrojona policja. Ci ludzie mają żądania, im "się należy", są agresywni, nie cierpią zachodniej cywilizacji, w której żyją. Francja jest społeczną bombą zegarową.

Krzysztof Mrówka, Interia.pl

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: sąsiedzie? | sąsiedzi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »