Nie ma co liczyć na wysokie zyski banków
Banki zmniejszają potężne rezerwy, które utworzyły po wybuchu pandemii w związku z oczekiwaniem pogorszenia sytuacji gospodarczej. Ale wyniki na odsetkach spadają, a popyt na kredyt ze strony firm jest wciąż słaby. Do tego dochodzą spory z frankowiczami, które powodują, że banki muszą tworzyć nowe rezerwy. I zyski spadają.
Zysk netto grupy Santander Bank Polska spadł w I półroczu tego roku do 374 mln zł, czyli o 21,3 proc. w porównaniu z pierwszą połową zeszłego roku. Rentowność kapitałów (wskaźnik ROE) obniżyła się do 3,8 proc. Gdyby jednak popatrzeć na to inaczej i od tegorocznego i zeszłorocznego wyniku odjąć rozmaite rezerwy oraz obciążenia, to wynik byłby znacznie lepszy. SBP podaje, że w "warunkach porównywalnych" odnotowałby wzrost zysku o 8,7 proc., a jego rentowność wyniosłaby 7,5 proc. A to już powód do optymizmu.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
- W mojej ocenie to było dobrych sześć miesięcy - mówił o wynikach za I półrocze podczas zdalnej konferencji prasowej prezes Santander Bank Polska Michał Gajewski.
W I kwartale tego roku polskie banki rozwiązały w sumie aż 1,4 mld zł rezerw utworzonych w zeszłym roku, kiedy spodziewały się, że pandemia spowoduje silny kryzys gospodarczy i doprowadzi do niewypłacalności wielu gospodarstw domowych i firm. Pomoc publiczna oraz wakacje kredytowe temu zapobiegły, przynajmniej na razie. Banki widząc, że sytuacja nie jest tak zła, jak się spodziewały, zaczęły rezerwy rozwiązywać. SBP rozwiązał w II kwartale tego roku 89 mln zł takich rezerw. To nie znaczy jednak, że banki nie widzą już ryzyk związanych z pandemią i jej skutkami.
- Otoczenie wymaga od nas dużej aktywności w działaniu i obserwowaniu skutków pandemii - powiedział Michał Gajewski.
- Rozwiązaliśmy rezerwę covidową na 89 mln zł, ale ujmujemy ryzyka w parametrach modeli ryzyka. Jak długo otoczenie będzie dobre, podobne trendy mogą się utrzymać (...) Nie ma rezerw idących w miliony na większe przypadki (niespłacanych kredytów), na które trzeba było utworzyć rezerwę, jak w I kwartale. Wszystko zależy od sytuacji makroekonomicznej i od tego, jak będzie wyglądała czwarta fala - dodał wiceprezes banku Maciej Reluga.
Na razie udział złych kredytów w całym portfelu banku obniżył się na koniec czerwca do 5,8 proc. z 6 proc. w poprzednim kwartale, choć był większy niż rok temu. Koszty ryzyka spadły natomiast do 0,99 proc. z 1,21 proc. na koniec ubiegłego roku i były niższe niż rok temu.
Największą groźbą dla banków jest teraz nie pandemia, ale frankowicze. W I połowie tego roku grupa SBC utworzyła 567 mln zł rezerw na zobowiązania sporne i dodatkowo 196 mln zł rezerw na ryzyko prawne związane z kredytami we frankach.
Przypomnijmy, że po kilkukrotnym przekładaniu posiedzenia Izba Cywilna Sądu Najwyższego miała 11 maja rozstrzygnąć kilka kluczowych kwestii prawnych, co wyznaczyłoby linię orzekania sądów w sprawach o kredyty we frankach. Ale nie rozstrzygnęła, bo zwróciła się o opinie do kilku instytucji, w tym do KNF, NBP i RPO. A tymczasem pozwów przybywa, w pierwszym półroczu Santander odnotował ponad 2 tys. kolejnych. I dlatego rosną także rezerwy.
Nie wiadomo też, czy propozycja przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego, żeby banki zawierały z frankowiczami ugody w ramach których przewalutują ich kredyty na złote, zyska poparcie w całym sektorze bankowym. Banki obawiają się najbardziej, że dzisiejsi frankowicze będą w przyszłości podważać ponownie ugody, na przykład wtedy, gdy w Polsce wzrosną mocno stopy procentowe.
- Jesteśmy cały czas na etapie testowym, nie jesteśmy na etapie podpisywania umów z klientami (...) jest to próba zaproponowania rozwiązania, które będzie szerokie, dostępne w kanałach elektronicznych, a nie indywidualne, pojedyncze - mówił Michał Gajewski.
- Powinny być spełnione dwa kryteria łącznie. Większość banków przystępuje do tego typu rozwiązania i - niezmiernie ważne - kryterium pewności prawnej, żeby ugody nie można było ponownie zaskarżyć. Dlatego ugoda powinna być zawarta przed sądem powszechnym, albo przed polubownym KNF - dodał prezes.
Sytuacja banków jest cały czas pod presją trzech obniżek stóp procentowych, których dokonała RPP od marca do maja zeszłego roku. Spowodowały one gwałtowny spadek wyniku z tytuły odsetek w całym sektorze bankowym. Ten spadek jeszcze się nie zatrzymał. Wynik z odsetek grupy SBP obniżył się w I półroczu do 2,79 mld zł, czyli o 9,9 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem.
- Banki uczą się jeszcze cały czas działalności w otoczeniu niskich stóp procentowych - powiedział Michał Gajewski.
Banki starają się nadrabiać straty w wyniku odsetkowym opłatami i prowizjami. Wynik z opłat i prowizji SBP wzrósł o 17,6 proc. do 1,21 mld zł. To skutek zarówno większej aktywności klientów, jak też podwyżek w tabelach opłat, którym daleko do końca.
- Prowizje to obszar, który pomaga w budowaniu dochodów. Widzimy potencjał wzrostu w następnych kwartałach - powiedział Michał Gajewski.
Przy dużym prawdopodobieństwie, że niskie stopy będą utrzymywać się przez najbliższe kwartały, wyniki banków będą teraz zależeć od popytu na kredyty. Wartość kredytów udzielonych przez grupę SBP nie zmieniła się w ciągu całego minionego roku. Jedyna na co jest popyt - to hipoteki.
Sprzedaży kredytów hipotecznych przez SBP w II kwartale wzrosła o
76 proc. rok do roku, po wzroście w I kwartale o 56 proc. W samym czerwcu bank sprzedał kredyty mieszkaniowe na 800 mln zł, co było rekordem. Stopniowo rośnie też zainteresowanie klientów kredytami gotówkowymi. Na razie nie widać jednak popytu na kredyt ze strony przedsiębiorstw.
- Patrzę z optymizmem na kolejne miesiące. Z danych makroekonomicznych wynika, że inwestycje rosną. Liczymy, że nastąpi ożywienie na rynku kredytowym - powiedział Michał Gajewski.
Jacek Ramotowski