Nie mogą przesłuchać Kulczyka
Prokuratura Okręgowa w Katowicach, prowadząca śledztwo w sprawie okoliczności zatrzymania w 2002 r. przez służby specjalne ówczesnego prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego, od wiosny nie może ponownie przesłuchać biznesmena Jana Kulczyka, bo nie udało się doręczyć mu wezwania.
"Rzeczpospolita" poinformowała dziś w swoim internetowym wydaniu, że katowicki prokurator apelacyjny Tomasz Janeczek wydał pisemny nakaz jak najszybszego przesłuchania Kulczyka (był on jednym z akcjonariuszy PKN Orlen), a w prokuraturze prowadzone jest wewnętrzne postępowanie, które ma wyjaśnić, dlaczego doszło do zwłoki.
Janeczek powiedział wieczorem, że zainteresował się sprawą w trybie nadzoru, kiedy w kolejnych raportach z przebiegu trwającego od 2004 roku śledztwa zwrócił uwagę na to, że wciąż nie udało się ponownie przesłuchać Kulczyka (wcześniej raz złożył on już zeznania w tym śledztwie), choć prokuratura uważa to za niezbędne.
- Zamiar przeprowadzenia tego przesłuchania pojawił się już w marcu tego roku i w kolejnych informacjach był ponawiany. W najświeższej informacji z listopada, wynika, że przesłuchanie nadal nie zostało przeprowadzone. Tymczasem z raportu prokuratury wynika, że od tego mogą zależeć dalsze czynności w sprawie i ukierunkowanie dalszego postępowania - wyjaśnił prokurator.
Według niego, zwłoka w przeprowadzeniu tej czynności jest stanowczo za długa, stąd pisemny nakaz prokuratora apelacyjnego. Janeczek uważa to ponaglenie za tym bardziej nieuprawnione, że w tym czasie prokuratura monitowała sąd dyscyplinarny, aby wyznaczył termin posiedzenia w sprawie uchylenia immunitetu pani prokurator, która wydała nakaz zatrzymania Modrzejewskiego.
Jednocześnie w prokuraturze okręgowej trwa wewnętrzne postępowanie, które ma wyjaśnić, dlaczego śledztwo trwa tak długo. Zdaniem Janeczka, trzeba to wyjaśnić tym bardziej, że jeden z podejrzanych w sprawie, były p.o. szef UOP Zbigniew Siemiątkowski zapowiedział niedawno - jak powiedział prokurator - złożenie skargi na przewlekłość postępowania.
Janeczek poinformował, że śledztwo prawdopodobnie jeszcze się przeciągnie, ponieważ zmienił się prowadzący postępowanie. Prokurator Tomasz Balas, znany ze śledztwa, w którym zatrzymana miała być m.in. Barbara Blida, odszedł niedawno z prokuratury do IPN, a prowadzenie postępowania w sprawie zatrzymania Modrzejewskiego w ostatnim czasie przejął nowy referent, który dopiero zapoznaje się z wieloma tomami akt.
Rzeczniczka katowickiej prokuratury okręgowej, Marta Zawada- Dybek, powiedziała, że prokuratura rzeczywiście od dłuższego czasu nie może przesłuchać Kulczyka, ponieważ nie udało się doręczyć mu wezwania na przesłuchanie, mimo kilkakrotnych prób, na różne adresy w Polsce i za granicą.
Pytana, czy polecenie prokuratora Janeczka może oznaczać nakaz zatrzymania i doprowadzenia Kulczyka na przesłuchanie, prok. Zawada-Dybek przypomniała, że takie środki stosuje się wówczas, kiedy są dowody świadczące, iż dana osoba, choć wie, że prokuratura chce ją przesłuchać, utrudnia postępowanie i uchyla się od przesłuchania. W jej ocenie, w tym przypadku raczej nie ma to miejsca; prokuratura nie wie, czy do Kulczyka dotarła jakakolwiek informacja, że ma być ponownie przesłuchany.
Sam Janeczek zaznaczył, że jego polecenie dotyczy szybkiego przesłuchania Kulczyka, a nie zatrzymania. Prokuratura może jednak użyć różnych przewidzianych prawem instrumentów, aby doprowadzić do przesłuchania.
Katowickie śledztwo w sprawie zatrzymania Modrzejewskiego trwa od kwietnia 2004 r. Do prokuratury wzywani byli jako świadkowie m.in. były premier Leszek Miller i ministrowie z jego rządu, Wiesław Kaczmarek i Barbara Piwnik. Zarzuty przekroczenia uprawnień postawiono ówczesnemu p.o. szefowi Urzędu Ochrony Państwa Zbigniewowi Siemiątkowskiemu, wiceszefowi UOP Mieczysławowi Tarnowskiemu oraz szefowi zarządu śledczego UOP Ryszardowi Bieszyńskiemu. Nie przyznali się oni do winy, twierdząc, że wykonywali polecenie prokuratury. Prowadzącą sprawę prokurator nadal chroni immunitet.
7 lutego 2002 roku Modrzejewski został zatrzymany na kilka godzin przez UOP. Po złożeniu wyjaśnień i postawieniu mu zarzutu w prokuraturze w sprawie ujawnienia w 1998 r. ówczesnemu szefowi PZU Życie Grzegorzowi Wieczerzakowi poufnej informacji, został zwolniony, krótko potem stracił jednak stanowisko prezesa PKN Orlen.