Nie wszyscy absolwenci będą pisać prace magisterskie
Rozmowa z Barbarą Kudrycką, ministrem nauki i szkolnictwa wyższego.
Najlepsze uczelnie otrzymają dodatkowe pieniądze na zakup sprzętu i modernizację bazy dydaktycznej. Szkoły wyższe same zdecydują, czy ich studenci będą pisać prace magisterskie. Resort nauki wycofał się z pomysłu całkowitego zlikwidowania habilitacji.
- W ciągu najbliższych lat rząd chce zreformować szkolnictwo wyższe. Młodzi, wybitni studenci będą mogli szybciej uzyskiwać poszczególne stopnie naukowe. Czy oznacza to, że student będzie mógł rozpocząć studia doktoranckie bez konieczności uzyskania magistra?
- Zgodnie z projektem założeń do nowej ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym nie chcemy likwidować stopnia magistra tylko stworzyć fundusz finansujący badania naukowe młodych, utalentowanych studentów, którzy mają co najmniej stopień licencjata. Taka osoba będzie mogła wystąpić o dofinansowanie swojego projektu badawczego. Oceniając jego jakość, trzeba będzie określić, czy spełnia kryteria wymagane przy uzyskaniu stopnia doktora. Jeśli ocena będzie pozytywna, to przeprowadzenie badań umożliwiałoby uzyskanie stopnia doktora. Co roku chcemy w ten sposób przyspieszyć karierę naukową 100 najwybitniejszych studentów. Szczegółowe rozwiązania dotyczące studiów doktoranckich po licencjacie będą wprowadzone w przyszłym roku akademickim. Pod koniec 2008 roku zaprezentujemy założenia projektu nowej ustawy - prawo o szkolnictwie wyższym.
- Czy nowa ustawa będzie przewidywała utworzenie szkół doktoranckich?
- Na pewno powstaną specjalne studia, ponieważ chcemy, aby miały one jak najwyższy poziom. Mogłyby je prowadzić np. jednostki naukowe Polskiej Akademii Nauk we współpracy z uczelniami.
- Kształcenie wyższe ma mieć charakter dualny. Studenci będą uczyć się teorii w szkołach, a praktyki w firmach?
- Tak. Wprowadzimy obowiązkowe praktyki studentów w firmach oraz półroczne staże dla pracowników akademickich, nie tylko w innych uczelniach, ale także w sektorze gospodarczym. Nowa ustawa doprecyzuje też zasady uzyskiwania poszczególnych stopni naukowych, w tym kryteria oceny dorobku naukowego dokonywanej na potrzeby przyznania stopnia pośredniego między doktoratem a profesurą, czyli habilitacji.
- Habilitacja pozostanie więc odrębnym szczeblem kariery naukowej czy też doktorzy będą się po prostu ubiegać o uzyskanie uprawnień promotorskich?
- Powiem tak: nie zamierzam umierać za nazwę. Ten szczebel kariery naukowej może nadal nosić nazwę habilitacji. Tyle że będzie ona nadawana wyłącznie na podstawie oceny dorobku naukowego osoby, która o taki stopień się ubiega. Istotne będą tu także nowe możliwości uzyskiwania uprawnień promotorskich przez wybitnych naukowców zagranicznych lub Polaków z tytułem doktora, którzy wypracowali poważny dorobek naukowy na renomowanych uczelniach zagranicznych. Procedura uzyskania uprawnień będzie mogła trwać trzy dni i leżeć będzie w gestii rektorów.
- Reforma szkolnictwa wyższego zakłada wyodrębnienie najlepszych uczelni, tzw. okrętów flagowych. Czy nie spowoduje to, że uczelnie, które nie zakwalifikują się do tej grupy, będą miały problem z naborem?
- Wszystkie uczelnie już obecnie muszą dostosować się do nowych warunków konkurencji na rynku edukacyjnym. Większość znakomicie to robi, bo przecież studia od kilku lat rozpoczynają osoby z roczników niżu. Częściej będą one musiały rywalizować z uczelniami polskimi i zagranicznymi. Nie tylko dlatego, że coraz więcej maturzystów z Polski wyjeżdża na studia za granicę, ale również dlatego, że działalność w Polsce rozpoczynają firmy i uczelnie zagraniczne. Dlatego chcemy wyłonić krajowe naukowe ośrodki wiodące (KNOW), czyli uczelnie lub poszczególne ich jednostki naukowe, które będą koncentrować najwybitniejszą kadrę naukową oraz najbardziej uzdolnionych studentów. Resort będzie mógł finansować ich działalność nie tylko przez dotację stacjonarną czy statutową, ale też np. przez zdecydowanie większe finansowanie zakupu sprzętu i infrastruktury badawczej oraz modernizację bazy dydaktycznej. Dzięki temu w przyszłości największe środki publiczne będą uzyskiwać uczelnie najlepiej kształcące. Szkoły będą też musiały konkurować między sobą o środki z sektora gospodarczego, więc będą musiały podnosić jakość kształcenia. I tak zorganizować swoją pracę, aby zyskać konsumenta badań naukowych, czyli firmy, oraz konsumenta ich wiedzy, czyli studentów. Jeśli zaniedbają którąś z tych działalności, będą musiały to zmienić, aby przetrwać na rynku.
- Nowy system finansowania uczelni ma preferować kształcenie w specjalnościach deficytowych na rynku pracy. Czy to nie oznacza, że szkoły będą redukować kierunki humanistyczne lub te, które w ostatnich latach ukończyło wiele osób?
- Na pewno nie. Jestem przekonana, że kierunki cieszące się obecnie popularnością utrzymają zainteresowanie. Dążymy do wyrównania proporcji wśród kierunków i liczby osób na nich studiujących. Wszyscy uczniowie szkół średnich nie staną się przecież nagle wybitnie uzdolnieni z przedmiotów ścisłych, żeby móc studiować tylko na politechnikach. Nam zależy jedynie na tym, aby zachęcić młodych do studiowania tych specjalności, które są deficytowe na rynku pracy. Dlatego m.in. co roku w formie tzw. kształcenia zamawianego będziemy przekazywać stypendia kilku tysiącom studentów, którzy zdecydowali się na rozpoczęcie nauki na kierunkach technicznych.
- W tym roku informację o tym, które kierunki będą dofinansowane, maturzyści poznali już po podjęciu decyzji o wyborze kierunku studiów. Czy w przyszłym roku będą wiedzieć o tym wcześniej?
- Tak, w rozpoczynającym się niedługo roku akademickim będziemy starali się przedstawić takie kierunki dużo wcześniej. Począwszy od roku akademickiego 2009/2010, stypendia w ramach programu kształcenie zamawiane otrzyma znacznie więcej studentów. W obecnej pilotażowej edycji programu zamówiliśmy prawie 2,5 tys. miejsc na tych kierunkach, a łącznie chcemy dodatkowo wykształcić do 2013 roku ponad 20 tys. studentów.
- Czy resort planuje dodatkowe zmiany w systemie stypendiów naukowych i socjalnych?
- Stypendia naukowe powinny wzrosnąć nominalnie dla najlepszych studentów. Teraz są zdecydowanie za niskie. Według naszych założeń więcej osób otrzymywać powinno także stypendia socjalne. Planujemy obniżyć próg, od którego można ubiegać się o to świadczenie. Teraz jest tak wysoki, że bardzo niewielu studentów z nich korzysta.
- Resort chce, aby kształcenie w szkołach wyższych było powiązane z gospodarką, czyli np. liczba studentów danego kierunku odpowiadała zapotrzebowaniu rynku pracy. Czy szkoły współpracujące z firmami będą mogły liczyć na większą pomoc z budżetu państwa?
- Bardzo zależy nam na tym, aby to sektor prywatny w coraz większym stopniu finansował projekty badawcze uczelni. Dlatego wysokość środków przekazanych uczelniom z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, a więc z budżetu państwa, będzie zależeć od środków pozyskanych przez uczelnię z sektora gospodarczego. Czyli im więcej środków szkoły otrzymają od firm, tym więcej dostaną też z budżetu państwa. Dodatkowo chcemy tworzyć platformy wymiany informacji między firmami a uczelniami, także w wymiarze międzynarodowym. Zależy nam też na tym, aby w coraz większym stopniu studia w Polsce były prowadzone w języku angielskim, co także ułatwi uczelniom i studentom otwieranie się na świat. Szkoły wyższe będą mogły otrzymywać na to pieniądze z programu wzmocnienia potencjału dydaktycznego uczelni.
- Reforma szkolnictwa zakłada zmiany w zasadach zatrudniania pracowników naukowych. Na czym mają one polegać?
- Chcemy odchodzić na uczelniach od mało efektywnej stabilizacji etatowej. Mianowani będą wyłącznie profesorowie, pozostali pracownicy będą zaś pracować na podstawie kontraktów. Aby takie rozwiązanie weszło w życie, konieczna będzie nowelizacja kodeksu pracy. Dzięki takiej zmianie naukowcy będą zobowiązani do intensywnej pracy naukowej i prowadzenia badań, a nie wyłącznie zajmowania się działalnością dydaktyczną. Uczelnie wyższe powinny przecież różnić się od szkół tym, że zatrudniają uczonych, a nie nauczycieli. W 2009 roku resort otrzyma z budżetu państwa na reformę i rozwój badań naukowych dodatkowo ponad 1,2 mld zł, czyli o 26 proc. więcej niż obecnie. To duże wyzwanie dla kadry naukowej.
- Poprzedni rząd proponował, aby konieczność pisania prac magisterskich zastąpić egzaminami końcowymi na ostatnim roku studiów. Czy obecny rząd rozważa przyjęcie takiego rozwiązania?
- Sądzę, że moglibyśmy częściowo poprzeć takie rozwiązanie. Taka zmiana mogłaby jednak dotyczyć tylko niektórych kierunków. Studiowanie wielu dziedzin wymaga bowiem przeprowadzenia badań i stworzenia pracy na ten temat. Chcemy, aby to rady wydziałów uczelni decydowały, czy studenci muszą napisać pracę magisterską, czy zdawać egzaminy końcowe. Jednocześnie pracujemy nad tym, aby Państwowa Komisja Akredytacyjna mogła korzystać z systemu antyplagiatowego i sprawdzać, czy konkretne prace nie były kupowane lub kopiowane. W przyszłości student oraz jego promotor będą wspólnie ponosić odpowiedzialność za splagiatowanie prac.
1,2 mld zł więcej otrzyma z budżetu resort nauki na reformę i rozwój badań naukowych w 2009 roku