Niedźwiedzie doczekały się swoich pięciu minut
Rynki giełdowe od dawna dojrzewały do korekty, więc jej nadejście nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. Powodów, czy raczej pretekstów w ostatnich dniach nie brakowało. Do znanej już wyliczanki grecko-chińskiej doszły dziś gorsze dane o spadku sprzedaży detalicznej oraz stagnacji produkcji przemysłowej w strefie euro.
Na koniec zaś - wzrost liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych za oceanem. Jak na taką mieszankę, dzisiejsze spadki można uznać za umiarkowane.Spadkowe zakończenie środowej sesji na Wall Street wyraźnie sprawiło zawód naszym inwestorom, więc handel zaczęli dziś od sporych zniżek. Doszły do tego bardzo złe nastroje na giełdach europejskich. Indeks największych spółek tracił na otwarciu niemal 1 proc., a wskaźnik szerokiego rynku zniżkował o 0,74 proc. W pierwszych minutach znacznie lepiej radziły sobie indeksy małych i średnich spółek, tracąc jedynie 0,2-0,3 proc.
Skala przeceny do południa jeszcze się zwiększyła. WIG20 tracił 1,3 proc., a mWIG40 aż 1,7 proc. Spośród największych spółek najmocniej taniały akcje banków, a kroku dotrzymywały im papiery PKN Orlen. Spośród całego grona firm wchodzących w skład WIG20 przodowały walory Cyfrowego Polsatu tracące ponad 4 proc., Cersanitu spadające o 3 proc. i TVN zniżkujące o 2,4 proc.
Przewaga sprzedających akcje była przez cały dzień niepodważalna. Nie było widać niemal żadnych prób obrony przez byki. Być może szkoda im było siły na niepotrzebną szarpaninę. Przewaga złych nastrojów była tak duża, że szanse na podciągnięcie indeksów choć trochę w górę były znikome. Zresztą skala spadków nie była wcale dramatyczna, więc lepiej było dać rozwinąć się korekcie. Ostatecznie WIG20 zniżkował o 1,53 proc., WIG o 1,36 proc., wskaźnik średnich spółek stracił 1,26 proc., a sWIG80 zmniejszył swoją wartość jedynie o 0,66 proc. Obroty na rynku akcji wyniosły 1,32 mld zł i były nieco niższe niż w ciągu poprzednich kilku sesji.
Wczoraj byki na Wall Street podniosły ręce do góry. Ale niezbyt wysoko - S&P500 stracił zaledwie 0,59 proc., a Dow Jones 0,66 proc. Na razie niewiele z tego wynika, ale ziarno niepokoju zostało zasiane. Od ponad dwóch miesięcy obserwowaliśmy jedynie trzy dwusesyjne spadkowe "epizody". Teraz wiele zależeć będzie od publikowanych już od początku przyszłego tygodnia wyników finansowych amerykańskich firm, choć i danych makroekonomicznych także nie zabraknie. Trudno więc przewidzieć, jak sytuacja się rozwinie.
O wiele gorsze nastroje panowały dziś na parkietach azjatyckich. Niewielką zwyżką błysnęła jedynie giełda w Korei. Liderem spadków był natomiast wskaźnik w Tajlandii, który stracił prawie 3,2 proc. Uwaga inwestorów skoncentrowana była jednak na tych najważniejszych. Shanghai Composite zniżkował o 0,94 proc. Zniżkowa sekwencja utrzymuje się tutaj już trzecią sesję z rzędu i sytuacja wydaje się "rozwojowa". Powodem są oczywiście pogłoski o przygotowaniu do podwyżki stóp procentowych, która może podobno nastąpić jeszcze w tym kwartale. Nikkei zniżkował o 1,1 proc. "dzięki" umacniającemu się od kilku dni jenowi. Na tego typu tendencję tamtejsi inwestorzy reagują zawsze dość nerwowo. Giełda w Bombaju straciła 1 proc.
giełdach europejskich okazał się jedynie wstępem do mocniejszej przeceny. Na otwarciu indeksy traciły po 0,2-0,5 proc. Jeszcze przed południem strata w Paryżu sięgała 1,7 proc., we Frankfurcie wskaźnik tracił 1,1 proc., a w Londynie 0,9 proc. Gorsze dane o spadku sprzedaży detalicznej w strefie euro niewiele tu znaczyły, choć oczywiście pomóc nie mogły.
Podobnie jak bykom w Londynie niewiele pomogła informacja o większym niż oczekiwano wzroście produkcji przemysłowej. Mocno cierpiały rynki uznawane za bardziej ryzykowne. W Atenach spadek sięgał 5 proc. Jest to efekt obaw, że trzeba będzie zrewidować w dół wartość ubiegłorocznego deficytu budżetowego i rosnącego zagrożenia ogłoszeniem niewypłacalności Grecji. Indeks w Madrycie tracił 1,7 proc., a w Istambule ponad 1 proc. Na giełdach naszego regionu było więc niewesoło. W Budapeszcie indeks zniżkował o 2,5 proc., w Pradze 1,5 proc., w Moskwie 1 proc. Około godziny 16.00 paryski CAC40 zniżkował o 1,5 proc. DAX tracił 1,2 proc., a FTSE spadał o 0,5 proc. W Budapeszcie skala spadku zwiększyła się do 3 proc., w Atenach wskaźnik tracił 3,5 proc.
Wspólna waluta nie może złapać nawet niewielkiego oddechu. Dziś od rana nie była w stanie obronić się przed spadkiem poniżej 1,33 dolara. Widać więc cień "greckich" problemów, a deprecjacji nie miało szans powstrzymać oczekiwanie na wyniki posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego. ?Czarna seria? euro trwa nieprzerwanie od pięciu dni. W jej wyniku kurs spadł z 1,359 do 1,328 dolara, czyli o ponad 2 proc.
Nasza waluta nie była w stanie dziś przeciwstawić się sile dolara na rynku światowym. "Zielony" drożał dziś około południa do 2,9 zł, czyli o 3,6 grosza w porównaniu do środowego wieczora. Jednak osłabienie złotego miało miejsce także wobec euro i franka. Kurs wspólnej waluty sięgnął przed południem niemal 3,86 zł i był wyższy niż w środę o ponad 3 grosze. Za franka trzeba było płacić od 2,67 do 2,69 zł. Pod koniec dnia złoty odrobił po groszu wobec dolara i euro.
Spadkowa korekta zaczyna "rozwijać skrzydła". Po środowej niewielkiej zniżce naszych indeksów, czwartkowa była już znacznie poważniejsza. W przypadku wskaźnika szerokiego rynku - największa od 5 lutego. Ale o żadnej dramatycznej wyprzedaży nie ma mowy. Tym bardziej, że obroty były wyraźnie niższe niż ostatnio. Złe nastroje zapanowały na niemal wszystkich światowych parkietach. Trudno jednak spodziewać się samych pozytywnych informacji. A nastroje mają to do siebie, że mogą się bardzo szybko zmieniać. Wypada jedynie z niecierpliwością czekać na impulsy, których już w przyszłym tygodniu z pewnością nie zabraknie.
Roman Przasnyski Główny Analityk Gold Finance
Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność.