Nielegalna prasówka z ksero
Kserowanie książek i artykułów jest w Polsce nagminną praktyką. Już nie tylko studenci kopiują drogie podręczniki, ale też firmy powielają teksty fachowe dla swoich pracowników, materiały wykorzystywane później na szkoleniach. Tym sposobem, szukając oszczędności na prenumeracie czasopism, przygotowuje się też tzw. prasówki. Praktyki takie łamią jednak prawo autorskie.
Nagminna praktyka łamania prawa
Przedmiotem prawa autorskiego są utwory wyrażone słowem, a ochrona taka przysługuje niezależnie od spełnienia jakichkolwiek formalności. Dotyczy to np. książek, artykułów, tekstów umieszczonych na portalach internetowych itp. Prawo autorskie zakazuje powielania bez zgody autora i wydawcy dla celów innych niż użytek osobisty, a także czerpania z tego korzyści materialnych. Często w książkach lub literaturze specjalistycznej znajdujemy formułę: "żadna część tej książki nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy", albo też groźnie brzmiące stwierdzenie "Kserowanie zabija książkę". W praktyce jednak rzadko kto jest świadomy, kiedy - kserując - łamie prawo autorskie.
Co wolno, a czego nie wolno
Artykuł 23 ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych (dalej ustawa) stanowi, że bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu, ale tylko w zakresie własnego użytku osobistego, co obejmuje krąg osób pozostających w związku osobistym (np. pokrewieństwo, powinowactwo, stosunek towarzyski). Najczęściej w przypadku artykułów i książek dotyczy to kserowania w celach naukowych, np. przez studentów zbierających materiały do pracy magisterskiej albo na zajęcia, albo gdy chcemy wydrukować sobie z internetowego archiwum jakiegoś czasopisma tekst, który nas zaciekawił. Istotne jest jednak, aby kserokopia lub wydruk były przeznaczone do użytku osobistego. Co jest ponadto - narusza prawo autorskie. Złamaniem przepisów byłoby np. kopiowanie jakiegoś artykułu i umieszczanie go - bez zgody posiadającego prawa autorskie - na stronie internetowej, np. pod pozorem "przeglądu prasy" na dany temat albo ciekawostek itp., jak również skserowanie z "Gazety Prawnej" artykułu o czasie pracy i wykorzystanie go w firmie podczas szkolenia jako zwielokrotnionego materiału szkoleniowego.
Czy przez użytek osobisty można także rozumieć użytek dla własnych celów zawodowych? Najczęściej przywołuje się w takich sytuacjach precedensowy wyrok Sądu Najwyższego z dnia 8 lutego 1958 r. (sygn. akt II CR 658/57), w którym sąd stwierdził, że odtworzenie sześciu egzemplarzy dzieła dla celów firmy nie stanowi własnego użytku osobistego. Gdy więc np. lekarz wykonuje odbitkę artykułu z czasopisma fachowego, aby wykorzystać uzyskane z niego wiadomości w celach zawodowych, to taką sytuację można zakwalifikować do użytku osobistego, gdyż najistotniejszy jest krąg osób, który korzysta z odbitki.
Bez wątpienia plaga kserowania może zagrażać interesom autorów książek i artykułów. Artykuł 35 ustawy mówi, że dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy. Godzi w interes wydawcy, gdy np. pracownik firmy, która prenumeruje jeden egzemplarz gazety (zamiast kupować ich więcej), wybiera z niej co ciekawsze teksty, powiela je w dziesiątkach, a nawet setkach egzemplarzy i rozdaje pracownikom.
Jednak nie każde powielanie jest złamaniem prawa. Nie zawsze bowiem słowo pisane jest objęte prawem autorskim. Nie stanowią przedmiotu prawa autorskiego:
- akty normatywne lub ich urzędowe projekty,
- urzędowe dokumenty, materiały, znaki i symbole,
- opublikowane opisy patentowe lub ochronne,
- proste informacje prasowe.
Ten argument wykorzystują m.in. dokonujący "prasówek", które polegają w wielu firmach lub urzędach na kserowaniu wybranych materiałów prasowych i ich kolportażu wśród zatrudnionych. Nie można jednak za prostą informację prasową (taką jak np. notatka, że w jednym z irackich miast podczas wyborów zginęło 5 osób) uznać tekstu specjalistycznego, np. o rozliczeniach VAT.
Nowy biznes, nowe zagrożenia
Jednym z nowych pomysłów na prowadzenie działalności gospodarczej są płatne biblioteki. Wypożyczają one literaturę polską, jak też obcojęzyczną (głównie beletrystykę, ale też książki fachowe). Stowarzyszenie Autorów i Wydawców "Polska Książka" w specjalnie wydanym komunikacie podkreśla, że trzeba w związku z tym rozwiązać problemy prawne. - Odpłatne wypożyczanie książek jest przecież korzystaniem z utworu na jednym z pól eksploatacji przewidzianych w art. 50 prawa autorskiego. Co za tym idzie, jest dozwolone jedynie w przypadku uzyskania licencji podmiotu posiadającego autorskie prawa majątkowe do utworu w zakresie najmu egzemplarzy, którym to podmiotem niejednokrotnie jest wydawca - czytamy w komunikacie stowarzyszenia. Biblioteki są co prawda traktowane przez prawo autorskie w sposób ulgowy, ale nie bezwarunkowo. Biblioteki mogą m.in. udostępniać egzemplarze utworów opublikowanych, ale tylko wtedy, gdy robią to nieodpłatnie w zakresie swoich zadań statutowych. Komercyjne wypożyczanie (za pieniądze) nie jest więc objęte tym przywilejem. Jest to o tyle istotne, że prawo autorskie przewiduje, że czytelnik może w bibliotece - w celu osobistego użytku - kserować sobie nawet w całości książki lub artykuły. Może to również robić po wypożyczeniu książki na zewnątrz.
Nielegalne programy
Prawo autorskie inaczej podchodzi do programów komputerowych. W tych przypadkach nie rozróżnia się kopiowania na potrzeby osobiste od kopiowania na potrzeby służbowe. Artykuł 23 prawa autorskiego (o dozwolonym użytku osobistym) nie znajduje więc zastosowania. Nielegalne programy komputerowe łatwiej niż kopie tekstów prasowych wykryć podczas kontroli w firmie oraz udowodnić, że ich używanie łamie prawo. Producent programu komputerowego może też np. na podstawie art. 79 prawa autorskiego zażądać całkiem sporych sum, nierzadko kilku tysięcy złotych. Przepis ten przewiduje bowiem, że można od osoby, która naruszyła jego autorskie prawa majątkowe, zażądać zaniechania naruszenia, wydania uzyskanych korzyści albo zapłacenia w podwójnej wysokości stosownego wynagrodzenia z chwili jego dochodzenia. W przypadku gdy naruszenie jest zawinione, przysługuje roszczenie w potrójnej wysokości. Twórca może również żądać naprawienia wyrządzonej szkody, jeżeli działanie naruszającego było zawinione. W piratów komputerowych uderza jedno z najnowszych orzeczeń Sądu Najwyższego dotyczących prawa autorskiego (wyrok z dnia 25 marca 2004 r., sygn. akt II CK 90/03), w którym zaznaczono, że za należne wynagrodzenie (od którego liczy się dwu- lub trzykrotność) trzeba uznać kwotę, jaką otrzymałby producent programu, gdyby osoba, która naruszyła jego prawa majątkowe (czyli np. używała pirackiej kopii), zawarła z nim umowę o korzystanie z utworu w zakresie dokonanego naruszenia (czyli kupiła legalną wersję programu). W przypadku tekstów skserowanych z naruszeniem prawa kwoty ustalone na podstawie art. 79 prawa autorskiego byłyby niewielkie, co powoduje bezsilność wydawców.
Walka z piratami komputerowymi jest też najgłośniejsza. Media ujawniły niedawno, że na nielegalnym oprogramowaniu pracowała nawet policja w województwie łódzkim, kopię nielegalnego programu znaleziono też w jednej z warszawskich pracowni architektonicznych. Przy ściganiu piratów komputerowych z powodzeniem mogą też znaleźć zastosowanie przepisy karne prawa autorskiego. Na tym polu aktywnie działa m.in. Business Software Alliance (BSA), organizacja, która reprezentuje producentów oprogramowania (Microsoft, Symantec, Adobe Systems, Macromedia Inc. itp.) i aktywnie współpracuje z policją.
Płatne serwisy
Wydawcy, firmy specjalistyczne oraz agencje prasowe (np. Polska Agencja Prasowa S.A.) oferują również coraz częściej tzw. newslettery albo płatne serwisy branżowe, które są udostępniane pracownikom, którzy muszą podać hasło dostępu. Złamaniem umowy jest np. udostępnienie przez pracowników haseł lub kodów dostępu przez pracowników firmy osobom trzecim. Niektóre firmy zabezpieczają się przed takimi praktykami i umożliwiają dostęp do swoich serwisów np. dla konkretnego stanowiska komputerowego. Tak robi np. znana agencja prasowa Reuters. Natomiast Agora S.A., wydawca "Gazety Wyborczej", zastrzega w warunkach dostępu do swojego archiwum, że użytkownik odpowiada m.in. za udostępnienie hasła osobie trzeciej. W przypadku wykrycia takiego faktu dostęp do archiwum może być natychmiast zablokowany.
Michał Kosiarski
Podstawa prawna: Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2000 r. nr 80, poz. 904). - zobacz skan
Piotr Dobrołęcki, Stowarzyszenie "Polska Książka"
Mam świadomość, że problem kserowania w firmach artykułów i książek fachowych istnieje. Tworzy się ogromna szara strefa. Sam jestem redaktorem pisma branżowego, które rozchodzi się również w prenumeracie. Wiem też, że nasi klienci kserują je nagminnie. To zresztą problem wielu wydawców. Moim zdaniem, problem tkwi w tym, że niewiele w tej sprawie można zrobić. Nikt nie występuje do sądu z pozwem przeciwko komuś, przez kogo stracił np. 50 lub 100 zł. Ponadto, komercyjne punkty ksero uiszczają z tytułu kserowania opłaty reprograficzne na rzecz autorów i wydawców. Natomiast w firmach od skserowanych materiałów nikt opłat nie pobiera. Wbrew pozorom sytuacja wydawców książek i prasy jest inna, trudniejsza niż np. producentów programów komputerowych. Nielegalne oprogramowanie łatwiej jest wykryć, ponadto programy komputerowe są znacznie droższe, a więc ściganie piratów ma mocniejsze podstawy ekonomiczne. To już nie jest kwestia kilku złotych, dlatego nawet w pojedynczym przypadku łatwiej jest dochodzić roszczeń od sprawców. Dotkliwą nauczką mogą też być sankcje określone w art. 79 prawa autorskiego, czyli możliwość żądania dwukrotności, a nawet trzykrotności wartości programu komputerowego. W sytuacji wydawców taka dolegliwość nie jest skuteczna. W przypadku powielania tekstów specjalistycznych można oczywiście robić tzw. procesy pokazowe. Jednak w grudniu ub.r. jeden z właścicieli punktów ksero z Wrocławia został uniewinniony, a w uzasadnieniu sąd karny II instancji podkreślił, że oskarżony, kserując książki, nie naruszył prawa autorskiego, bo realizował zamówienie.