Niemcy i Francja boją się stagnacji
Niemcy i Francja chcą zwiększyć środki na inwestycje w gospodarce, aby zapobiec stagnacji w gospodarce europejskiej.
Niemcy i Francja chcą zwiększyć środki na inwestycje w gospodarce, aby zapobiec stagnacji - powiedział minister finansów Niemiec Wolfgang Schaeuble w poniedziałek po spotkaniu z ministrami gospodarki i finansów Francji, Emmanuelem Macronem i Michelem Sapinem.
Do czasu niemiecko-francuskiego szczytu gospodarczego 1 grudnia oba kraje mają wypracować konkretne propozycje takich inwestycji.
Macron zdystansował się od swojej wcześniejszej propozycji, wyrażonej na łamach poniedziałkowego wydania dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung", sugerującej, że Niemcy powinny w celu ożywienia gospodarki w UE przeznaczyć na inwestycje publiczne do 2017 roku 50 mld euro. - Niczego się nie domagałem, ani nie żądałem - powiedział Macron, dodając jednak, że Niemcy mają większe możliwości inwestowania niż Francja. Sugestia francuska spotkała się w Berlinie z negatywnym przyjęciem.
Kanclerz Angela Merkel jest przeciwna zwiększaniu inwestycji publicznych. Szefowa rządu Niemiec obawia się, że dodatkowe wydatki mogłyby zagrozić głównemu celowi gospodarczemu, jakim jest osiągnięcie w 2015 roku zrównoważonego budżetu. Berlin jest natomiast gotów do wspierania inwestycji prywatnych.
Udział inwestycji w niemieckim PKB wynosi obecnie 17 proc. Celem rządu jest zwiększenie tego wskaźnika do 20 proc.
Uczestniczący w niemiecko-francuskich rozmowach minister gospodarki Niemiec Sigmar Gabriel ostrzegł swoich rodaków przed "odgrywaniem roli prymusa" i "oczernianiem" partnera. W niemieckich mediach w minionych miesiącach pojawiło się wiele krytycznych materiałów o stanie francuskiej gospodarki, przede wszystkim o deficycie budżetowym, który prawdopodobnie również w przyszłym roku przekroczy 3 proc. PKB.
Niemiecki rząd obniżył ostatnio prognozę wzrostu gospodarczego do 1,2 proc. w tym roku i do 1,3 proc. w roku przyszłym. Prognozy dla Francji są jeszcze gorsze. Zdaniem OECD tempo wzrostu w 2014 roku wyniesie tylko 0,4 proc., a w roku 2015 - 1 proc.