Niepewne prognozy na 2023 rok. Kryzys energetyczny jeszcze da o sobie znać

Za nami trudny rok, przed nami być może jeszcze trudniejszy. Projekcje na przyszłość w tak złożonej sytuacji geopolitycznej są wyjątkowo trudne. Pytań jest więcej niż odpowiedzi. Kluczowa będzie sytuacja na Wschodzie. Nie wiadomo, jak długo potrwa wojna, czy Rosjanie spróbują rozszerzyć swoje wpływy, rozciągając wojnę na kolejne obszary, czy Zachód utrzyma swój kurs wobec Rosji, jaki będzie stan światowej gospodarki. Wyzwań z pewnością nie zabraknie. Wzrost cen może wyhamować recesja.

Kryzys energetyczny jest efektem wojny, jaką Rosja prowadzi przeciwko Ukrainie. Choć i wcześniej, w 2021 r., rynek gazu pozostawał napięty w dużej mierze za sprawą działań Moskwy - Gazprom nie kierował do Europy wystarczających ilości surowca, by odpowiedzieć na tutejsze zapotrzebowanie, podbijając tym samym jego ceny. Wybuch wojny wywołał jeszcze głębsze perturbacje na rynkach, które dopiero co zaczęły podnosić się z pandemicznego upadku. Na rynkach surowców energetycznych panowała duża zmienność.

Bardzo mocno drożał gaz. W dniu ataku Rosji na Ukrainę za gaz w holenderskim hubie TTF kosztował ponad 128 euro/MWh. W sierpniu 2022 r., notowania przekraczały 349 euro/MWh. Dziś jest to poniżej 100 euro. Tymczasem jeszcze w grudniu 2020 r. cena gazu wynosiła ok. 20 euro/MWh. W przypadku ropy ten rok zaczynaliśmy od ceny na poziomie 79 dol. za baryłkę. Dwa tygodnie po rozpoczęciu przez Rosję inwazji na Ukrainę surowiec podrożał do ponad 130 dol./b. Na początku czerwca pojawił się jeszcze jeden, mniejszy szczyt (ok. 125 dol./b), od tamtej pory ropa była w trendzie spadkowym. Obecnie baryłka kosztuje ok. 80 dol. Z kolei węgiel, który w portach ARA wyceniany jest na 230 dol. za tonę. W najgorętszym momencie, 8 marca, kosztował ok. 460 dol./t. Tymczasem rok temu cena wynosiła 139 dol./t.

Reklama

Dywersyfikacja zrobiła swoje

Pod koniec kwietnia tego roku Rosjanie odcięli gaz od kilku krajów europejskich, w tym od Polski. Władimir Putin podpisał dekret w sprawie handlu błękitnym paliwem z "nieprzyjaznymi krajami" przewidujący płatność za surowiec w rublach. Tym samym Zachód mógł kupować gaz z Rosji pod warunkiem otwarcia konta w rosyjskich bankach i regulowania należności według nowych zasad. Polska nie przystała na wprowadzoną jednostronnie zmianę warunków handlowych, w efekcie Rosjanie zakręcili nam kurek.

Na szczęście w Świnoujściu wybudowany został terminal LNG, którego moce są obecnie zwiększane. Mamy też połączenia gazowe z krajami sąsiednimi a od jesieni dodatkowo gazociąg Baltic Pipe łączący złoża na szelfie norweskim z polskim systemem przesyłowym. W planach jest budowa dodatkowego terminalu pływającego w Gdańsku. Nie zostaliśmy więc bez alternatywy. Ograniczona podaż gazu przełożyła się jednak na dalszy wzrost cen błękitnego paliwa.

Węglowy rollercoaster

Polska w kwietniu (jeszcze przed odcięciem przez Rosjan gazu) wprowadziła embargo na węgiel z Rosji, nie czekając na unijne sankcje. Unia odcięła się od importu węgla dopiero 10 sierpnia, dając sobie wcześniej czas na uzupełnienie zapasów. Polska importowała rocznie 9 mln ton węgla z Rosji. Trafiał on głównie do gospodarstw domowych i lokalnych elektrociepłowni - duże zakłady energetyczne zaopatrywały się głównie w krajowych kopalniach.

Odcięcie rynku od surowca ze Wschodu sprawiło, że dla wielu ludzi był on nieosiągalny. Składy świeciły pustkami, a jeśli węgiel już gdzieś się pojawił, kosztował krocie. Za tonę trzeba było płacić ok. 3 tys. zł. Ludzie zaczęli palić drewno zalegające na ich podwórkach, niektórzy przerzedzili ogrody, wycinając pojedyncze drzewa i krzewy. A po kolorze dymu i zapachu, jaki unosił się w chłodniejsze dni, widać było, że do pieców trafiał nie tylko opał.

Krajowe władze latem nakazały spółkom skarbu państwa sprowadzenie 4,5 mln ton węgla na potrzeby gospodarstw domowych. Węgiel płynął do Polski z Kolumbii, Australii, RPA czy Indonezji. Nie zawsze dopływał surowiec odpowiedniej jakości. Pojawiały się informacje o dostawach błota z kawałkami węgla, albo o węglu, który nie chciał się palić. Sprowadzano jednak kolejne wolumeny. Ceny sięgnęły sufitu. Surowiec musiał pokonać dłuższą drogę, co podnosiło koszty. Wzrosły też stawki frachtu oraz samego surowca ze względu na gwałtownie zwiększający się popyt.

Do kompletu - ropa i paliwa

Niedawno, 5 grudnia, Unia Europejska wprowadziła embargo na rosyjską ropę sprowadzaną drogą morską. Do tego określono pułap cenowy, powyżej którego państwa trzecie nie mogą kupować surowca z Rosji, korzystając z usług unijnych firm - przewozowych, ubezpieczeniowych itd. Od 5 lutego w życie wejdzie jeszcze embargo na produkty ropopochodne sprowadzane z Rosji.

Orlen utrzymywał, że już przed wprowadzeniem embarga nie importował morzem rosyjskiej ropy. Grupa dywersyfikowała dostawy, testując przez lata kolejne gatunki. Według informacji ze spółki, 70 proc. surowca do wszystkich rafinerii koncernu w Polsce, Czechach i na Litwie pochodzi z kierunków alternatywnych do rosyjskiego. Sankcjami nie został jednak objęty ropociąg Drużba. Miały nim być realizowane dostawy do Czech, Słowacji i Węgier. Północną nitką tego połączenia ropa płynie też jednak do Polski i Niemiec.

Podczas majowego szczytu unijnego Warszawa i Berlin zapowiadały, że od stycznia wstrzymają zakupy surowca z rurociągu. Niemcy wciąż podtrzymują swoje stanowisko, tymczasem Polacy opowiadają się za wprowadzeniem odgórnych sankcji, co zwolniłoby ich z odpowiedzialności za zerwanie kontraktów długoterminowych z Rosją.

Ceny prądu w górę, państwo idzie z pomocą

Zamieszanie na rynku surowców sprawiło, że ceny energii i paliw poszły do góry. By ograniczyć podwyżki, rząd wprowadził tarczę antyinflacyjną. Obniżył VAT na gaz ziemny z 23 do 0 proc., zniósł akcyzę za energię elektryczną dla gospodarstw domowych i obniżył VAT z 23 do 5 proc., zmniejszył stawkę VAT za ciepło do 5 proc. a także obniżył akcyzę i stawkę VAT na paliwa z 23 do 8 proc.

Wprowadził też dodatek węglowy. Wsparcie w wysokości 3 tys. zł skierowano do gospodarstw domowych, które są ogrzewane węglem kamiennym, brykietem lub pelletem, zawierającymi co najmniej 85 proc. węgla kamiennego. Dodatek w wysokości 3 tys. zł przyznano też ogrzewającym dom pelletem drzewnym. W sytuacji gdy źródłem ciepła jest drewno wsparcie wynosi 1 tys. zł, w przypadku LPG -  500 zł, a oleju opałowego - 2 tys. zł.

Na przyszły rok ceny energii zostały zamrożone. Niezależnie od sytuacji na rynku hurtowym, w 2023 r. ceny prądu nie przekroczą 693 zł/MWh dla gospodarstw domowych i 785 zł/MWh dla samorządów, odbiorców wrażliwych i małych oraz średnich przedsiębiorców. Dodatkowo cena netto prądu dla gospodarstw domowych, które nie przekroczą określonego limitu zużycia, pozostanie na poziomie tegorocznym. Limity wynoszą: 2 MWh rocznie w przypadku gospodarstw domowych, 2,6 MWh rocznie dla gospodarstw domowych, w skład których wchodzi osoba z niepełnosprawnością i 3 MWh rocznie dla rodzin wielodzietnych oraz rolników. Oczywiście nie oznacza to, że rachunek pozostanie bez zmian. Powrót akcyzy, wzrost VAT i wzrost taryfy dystrybucyjnej zwiększą koszty, ale będzie to wzrost ograniczony.

Również w przypadku gazu cena dla odbiorców uprawnionych została zamrożona na poziomie z 2022 r., czyli 200,17 zł/MWh. Polska nie jest wyjątkiem. Także inne europejskie rządy wprowadziły dodatki dla obywateli, chroniąc ich przed drastycznymi wzrostami cen prądu. Przyjęto programy oszczędzania energii i gazu, wysyłano też sygnały, że możliwe będą przerwy w dostawach.

Wzrost cen może powstrzymać recesja

Co dalej? Kluczowa będzie geopolityka. Jeśli wojna będzie się przedłużać, napięcie na rynkach surowcowych nie minie. Mówi się już teraz, że następna zima może być dla Europy jeszcze trudniejsza, bo w tym roku przez kilka miesięcy gaz płynął do Europy nieprzerwanie, umożliwiając napełnienie magazynów. W przyszłym już tak nie będzie. Przez cały następny rok będzie też obowiązywało embargo na węgiel i ropę. Surowce w sposób radykalny raczej nie stanieją. Chyba że będziemy mieć do czynienia ze spowolnieniem gospodarczym. Gdy rynki na świecie podupadną, popyt się zredukuje, co oznaczać będzie odwilż cenową.

Ze zwiększeniem podaży łatwo nie będzie. W przypadku LNG trwają inwestycje, m.in. w Katarze i USA, ale ich efekty będą widoczne dopiero w okolicach 2026 r. Rządzący zapowiedzieli wzrost wydobycia węgla w polskich kopalniach, ale to proces długotrwały i kosztowny. W krótkim terminie produkcję można zwiększyć nieznacznie. Z kolei na spektakularne projekty pochłaniające dużo środków raczej nie ma przestrzeni. Transformacja i dekarbonizacja to tematy wciąż aktualne, choć pewnie zostaną przesunięte nieco w czasie. Wysokie ceny sprzyjają wzrostowi wydobycia ropy, choć przez ostatnie lata, gdy podnosiło się kwestie transformacji a żniwa zbierała pandemia, branża pozostawał niedoinwestowana.

Z drugiej jednak strony rozwijają się projekty OZE. Po początkowym szoku związanym z wojną, która wybuchła na Wschodzie, Europa wróciła do promowania czystych źródeł energii. Celem jest znoszenie barier rozwoju OZE, by w jak najkrótszym czasie zwiększyć moc tych źródeł i uniezależnić się od węglowodorów, rozwijając jednocześnie technologie wodorowe i pracując nad rozwojem systemów magazynowania energii. To jednak zadanie na najbliższe lata, nie miesiące.

Monika Borkowska

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »