Niespodzianka ws. cen energii
Decyzja, czy od 1 stycznia 2009 r. rynek energii w Polsce zostanie uwolniony, czy nadal będzie podlegał regulacjom, jeszcze nie zapadła - powiedziała Agnieszka Głośniewska z Urzędu Regulacji Energetyki.
Głośniewska przypomniała, że prezes URE Mariusz Swora zapowiadał, że decyzja o tym czy rynek będzie wolny od 1 stycznia 2009 (jak wcześniej planowano), czy pozostanie regulowany, będzie podjęta do końca września. - Tej decyzji należy spodziewać się albo do końca tego tygodnia, albo w poniedziałek lub wtorek w przyszłym tygodniu - powiedziała. - Pracujemy nad wypracowaniem decyzji w tej sprawie - dodała.
- Pracujemy w URE od jakiegoś czasu nad raportem o konkurencyjności rynku energetycznego. Jesteśmy pod koniec jego opracowywania. Chcemy wiedzieć, czy rynek w rzeczywistości jest konkurencyjny - tłumaczyła.
We wtorek TVN CNBC Biznes, powołując się na nieoficjalne źródła podała, że uwolnienia rynku od 1 stycznia 2009 nie będzie.
*
Zdaniem agencji ratingowej Fitch, koszty zakupu uprawnień do emisji CO2 po 2012 roku dramatycznie podniosą ceny energii elektrycznej w Polsce.
"Produkcja (energii elektrycznej w Polsce - PAP) jest uzależniona od węgla (90 proc. produkcji), co może być wyzwaniem po 2012 roku, kiedy pozwolenia na emisję CO2 będą kupowane na wolnym rynku. Fitch oczekuje, że koszty związane z zakupem limitów CO2 w sposób dramatyczny podniosą ceny energii elektrycznej w Polsce" - napisali w komentarzu analitycy Fitch Ratings.
Komisja Europejska proponuje, by od 1 stycznia 2013 roku elektrownie musiały kupować 100 proc. pozwoleń na emisje CO2 na unijnym rynku handlu emisjami. Polska chciałaby, by sektor energetyczny miał możliwość stopniowego dochodzenia do 100-proc. poziomu uprawnień nabywanych poprzez aukcje. Decyzja o ostatecznych zapisach pakietu energetyczno-klimatycznego ma zapaść do końca tego roku. Teraz wszystkie kraje UE dostają darmowe limity CO2 na podstawie historycznych emisji.
- Nie ma konfliktu pomiędzy Ministerstwem Gospodarki a Urzędem Regulacji Energetyki w sprawie uwolnienia rynku energii od 1 stycznia 2009 roku. Brakuje za to jednoznacznego sprecyzowania opinii na ten temat przez prezesa URE. Sektor energetyczny potrzebuje takiej informacji - uważa wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld.
- Myślę, że nie mamy do czynienia z konfliktem (pomiędzy URE a MG - PAP), być może z ciągle nie wykrystalizowanym zdaniem prezesa URE. Bo gdybyśmy przejrzeli poglądy czy zapowiedzi prezesa widzimy, że potrafią one się zmieniać bardzo często, tak nie powinno być. Stabilizacja dla tego rynku (energii - PAP) jest niebywale istotna, tzn. także wiedza co na tym rynku może się wydarzyć w perspektywie ewentualnego uwolnienia cen energii. Rynek potrzebuje stabilizacji i wiedzy w perspektywie średniookresowej i długookresowej - ocenia w rozmowie z PAP Szejnfeld.
- Jednym z elementów rozwoju sektora energetycznego w Polsce jest zadziałanie wreszcie autentycznego rynku energii, który po zadziałaniu zasad rynkowych może wspomóc państwo w procesie stabilizacji cen - dodaje.
Prezes URE Mariusz Swora, wielokrotnie zaznaczał, że podejmie decyzję o ostatecznym uwolnieniu cen energii tylko w przypadku gdy rynek będzie konkurencyjny. Decyzja urzędu ma zapaść do końca września. We wtorek pojawiły się w mediach nieoficjalne informacje, że URE nie zdecyduje się na uwolnienie rynku od przyszłego roku.
Z kolei szef resortu gospodarki, wicepremier Waldemar Pawlak, w ubiegłym tygodniu zapowiedział, że w 2009 roku kwestie dotyczące kształtowania cen energii elektrycznej będą szeroko otwarte, co w połączeniu z polityką energetyczną MG oznacza, że resort chce pełnej liberalizacji rynku.
Zdaniem Szejnfelda, uwolnienie cen nie jest jedynym elementem tworzenia wolnego rynku, muszą zadziałać inne mechanizmy. Prezes URE nie powinien zaś blokować czy uniemożliwiać wzrostów cen, tylko stać na straży ich zasadności.
- Prezes URE nie jest organem, który może blokować czy uniemożliwiać wzrosty cen. On ma stać na straży, żeby miały one swoje uzasadnienie. W Polsce w dzisiejszych czasach trudno sobie wyobrazić, żeby ceny energii nie rosły, podobnie w Europie czy na świecie - podkreśla wiceszef resortu gospodarki.
- To są procesy globalne, związane z cenami ropy i gazu, ale także z wzrastającymi cenami innych surowców i nośników energii, węgla kamiennego i brunatnego. Na to się nakłada także konieczność wszczęcia bardzo poważnych, wartych dziesiątki miliardów euro inwestycji, związanych z zaległościami 20-25 ostatnich lat - dodaje.