Niezapowiedziane kontrole w polskich gminach. Grzywna za tę samowolę to nawet 10 tys. zł
Polskie gminy zamierzają walczyć z odprowadzaniem deszczówki do sieci kanalizacyjnych. Taka "samowolka" jest nielegalna i powoduje wyższe koszty pracy oczyszczalni, które finalnie mogą spaść na wszystkich mieszkańców. W związku z tym samorządy szykują się do przeprowadzania niezapowiedzianych kontroli. Ogłosiła je już np. gmina Lniano w województwie kujawsko-pomorskim.
- Po ostatnich deszczach w oczyszczalni ścieków pojawiła się większa ilość wody - mówi Zofia Topolińska, wójt gminy Lniano, cytowana przez portal pomorska.pl.
- Oczyszczanie ścieków kosztuje, więc rachunki za energię wzrosły. Przeanalizowaliśmy ilości i koszty, i nie musieliśmy długo szukać, skąd ten wzrost. W ostatnim miesiącu było dużo opadów, co ma minimalny wpływ na pracę oczyszczalni, ale wzrost do 20 proc. nas zaniepokoił, bo jest istotny - dodaje wójt.
Okazuje się, że coraz więcej mieszkańców w gminach postanawia podłączyć rynny do kanalizacji, a to powoduje szereg problemów. Odprowadzanie deszczówki do kanalizacji powoduje nie tylko przeciążenia sieci, ale również zalewanie nieruchomości czy zwiększenie zużycia urządzeń kanalizacyjnych. Ostatecznie prowadzi to do wyższych kosztów pracy oczyszczalni, które na końcu będą musiały zostać przerzucone na indywidualnych odbiorców.
Dlaczego mieszkańcy odprowadzają deszczówkę z rynien do gminnych kanalizacji? - Z wygodnictwa. Ludzie wybrukowali podwórka, wszędzie są chodniki - i dobrze - ale niektórym woda do tego nie pasuje, więc tę z rynien, za pomocą dodatkowych rynienek, wprowadzają do studzienki kanalizacji sanitarnej. A przecież nie chodzi o to, żebyśmy oczyszczali deszczówkę - tłumaczy Topolińska.
W związku z tym gmina Lniano zamierza przeprowadzić niezapowiedziane kontrole - wieść o tym miała rozejść się błyskawicznie. - Liczymy, że nasz komunikat przyniesie oczekiwany skutek, jeśli jednak ta sytuacja będzie się utrzymywać, rozpoczniemy kontrole - zapowiada Topolińska.
Jednak gmin, które mają poważne problemy z gwałtownym napływem deszczówki do sieci kanalizacyjnych, w samym tylko Kujawsko-Pomorskiem, jest więcej. Podobny problem dotyka m.in. Inowrocław, Szubin, Brodnica, Chełmża. W lutym Gminny Zakład Komunalny w Żołędowie w powiecie bydgoskim ostrzegał, że "osoby, które nielegalnie odprowadzają wodę opadową, muszą liczyć się z poważnymi konsekwencjami".
Kontrole studzienek prowadzi także m.in. Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej w Chełmie oraz lubelski MPWiK - donoszą lokalne media.
Gminy w całej Polsce mają już specjalny sposób pozwalający wykryć, którzy mieszkańcy dopuszczają się nielegalnego procederu. W czasie deszczu do systemu kanalizacyjnego wpuszczają kolorowy dym i obserwują, czy nie wydostaje się on z niepowołanych miejsc - np. rynien czy spod dachów.
- Dym, który wpuszczany jest do studzienki kanalizacyjnej, jest taki sam jak ten używany na koncertach czy w teatrach. Nie jest więc szkodliwy. Po wpuszczeniu do kanalizacji, jeśli zacznie unosić się z okolicznej rynny, staje się jasne, że jest ona nielegalnie wpięta do sieci - tłumaczyła Anita Chudzińska z PWiK w Olsztynie, cytowana przez Portal Komunalny.
W ten sposób skontrolowano już studzienki m.in. w Krakowie, Wadowicach, Wodzisławiu Śląskim oraz Olsztynie. W ostatnim czasie w stolicy Warmii i Mazur wykryto około 100 takich przypadków.
Zagospodarowanie wody deszczowej należy zapewnić w obrębie swojej działki. Zabronione jest nie tylko odprowadzanie deszczówki do kanalizacji ściekowej, ale również odprowadzanie wody w sposób, który naruszałby działki sąsiednie.
Zgodnie z ustawą o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i odprowadzaniu ścieków zabronione jest nie tylko "wprowadzanie ścieków bytowych i ścieków przemysłowych do urządzeń kanalizacyjnych przeznaczonych do odprowadzania wód opadowych lub roztopowych będących skutkiem opadów atmosferycznych", a także "wprowadzania tych wód opadowych i roztopowych oraz wód drenażowych do kanalizacji sanitarnej".
Po kontroli, właściciele posesji, którzy "podpinają" rynny do sieci kanalizacyjnej otrzymują pismo z wezwaniem do usunięcia podłączenia w ciągu 30 dni. Jak podaje portalkomunalny.pl większość takich nieprawidłowości (około 80 proc). usuwanych jest od razu. Jeżeli jednak nie jest to możliwe, kontrolerzy wracają na posesję po jakimś czasie.
W przypadku nieusunięcia nieprawidłowości właścicielowi posesji grozi grzywna wynosząca 10 tys. zł, a nawet kara ograniczenia wolności. Samorządowcy wskazują, że deszczówkę można wykorzystać inaczej - np. magazynując ją w beczkach w celu wykorzystania jej do podlewania roślin podczas suchych okresów w trakcie lata.