Norwegia ściga piratów tirowych łamiących zakaz kabotażu
Tysiące Norwegów otrzymało aplikację na smartfony, która pozwala śledzić tiry. Po wpisaniu numeru rejestracyjnego program lokalizuje zagraniczne ciężarówki i tworzy mapę ich jazdy.
Tysiące zagranicznych tirów wykonuje codziennie w Norwegii kursy kabotażowe, chociaż jest to zakazane. Po przywiezieniu towaru pojazd może bowiem wykonać w tym kraju tylko trzy kursy wewnętrzne i to tylko w okresie tygodnia na zasadzie tzw. działalności przypadkowej.
Później musi opuścić granice. Podobnie jest w Szwecji i Danii. Po przeprowadzeniu badań przez politechnikę w szwedzkim Lund okazało się, że kabotaż w Skandynawii jest bardziej rozpowszechniony niż sądzono w najśmielszych przypuszczeniach. - Wygląda na to że jest to zorganizowana działalność piracka - twierdzi prezes NLF, norweskiego stowarzyszenia transportowców Geir A. Mo.
Według raportu uczelni z Lund, podczas 163 tys. tzw. obserwacji zanotowano 42,5 tys. tirów zarejestrowanych za granicą. Po dokładnych obliczeniach okazało się, że aż 2700 z nich przez wiele miesięcy nie opuściło Szwecji.
Trudno ocenić skalę kabotażu w Norwegii, lecz pewną wskazówką jest suma przejazdów przez bramki opłat na norweskich drogach i mostach. Suma nieopłaconych przejazdów to już 100 mln koron, czyli ok. 55 mln zł.
- Jest to wyraźne łamanie prawa dotyczącego kabotażu i widać, że jest ono zaplanowane, zwłaszcza, że norweski rynek z wysokimi stawkami jest wyjątkowo lukratywny dla przewoźników z nowych krajów Unii, gdzie koszty pracy są zdecydowanie niższe. Sądzimy, że w przypadku Norwegii sytuacja może być poważniejsza, ponieważ zagraniczny tir ma z Oslo do granicy zaledwie 100 kilometrów i może wyjeżdżać nawet na godzinę i wracać, wykonując w ten sposób dowolną liczbę kursów w roku, nieopuszczając de facto Skandynawii - podkreśla Mo.
Program NLF jest bardzo prosty w użyciu i po jego zainstalowaniu należy tylko wpisać numer rejestracyjny widzianego samochodu, a telefon prześle go wraz z danymi GPS. Centralny komputer ustala, gdzie i kiedy znajdował się zagraniczny tir i śledzi jego ruchy, tworząc mapę przejazdów.
Norweska branża transportowa zatrudnia 100 tys. osób i większość z nich używa oprogramowanie. - Jest to działalność społeczna, w której udział biorą nawet dzieci - wyjaśnia Mo.
Szef urzędu ochrony danych osobowych Hagen Ljoegodt zwrócił uwagę, że prowadzenie rejestrów osób jest w Norwegii zabronione, lecz przyznał, że notowanie numerów rejestracyjnych,jak na razie nie. Mo podkreślił z kolei, że NLF jest zainteresowany tylko ustaleniem ruchów pojazdów, aby przygotować raport dla UE, a nie danymi ich kierowców i aplikacja jest legalna.
Zbigniew Kuczyński