Nowe prognozy dla Polski. "Boleśnie odczujemy brak rąk do pracy"

Polska gospodarka będzie rosła w ciągu najbliższych czterech lat o więcej niż 3,2 proc. rocznie - przewidują eksperci makroekonomiczni pytani przez Europejski Kongres Finansowy. To dobre prognozy, ale wzrost będzie oparty na konsumpcji, a inwestycje będą hamowane przez inflację i wysokie stopy procentowe. Boleśnie odczujemy brak rąk do pracy - mówi w wywiadzie Marta Penczar, dyrektor ośrodka badawczego EKF Research.

Jacek Ramotowski, Interia: - Gospodarka odbije kiedyś w końcu z zapaści? Co przewidują eksperci EKF?

Marta Penczar, dyrektor EKF Research: - Prognozy gospodarcze, są dobre. W ciągu najbliższych czterech lat mamy prognozy wzrostu PKB o 3,6-3,8 proc.

A na ten rok?

- Na ten rok jest 3,24 proc. w porównaniu do 0,2 proc. za rok ubiegły. A potem - lepiej.

Dzięki czemu gospodarka przyspieszy?

- Z konsensusu makroekonomicznego - jest to co półroczny raport, w którym uzyskujemy prognozy ilościowe od makroekonomistów bankowych i rynkowych - wynika, iż przez najbliższe cztery lata PKB będzie rósł powyżej 3,2 proc. we wszystkich tych latach, i będzie to spowodowane wzrostem spożycia indywidualnego. A spożycie indywidualne będzie się zwiększać w związku z tym, że będzie bardzo wysokie tempo wzrostu wynagrodzeń. To będą dwa podstawowe motory wzrostu gospodarczego.

Reklama

Jak szybko będą rosły wynagrodzenia?

- Realne wynagrodzenia, skorygowane o inflację są już na plusie i tak będzie dalej, w związku z czym szacujemy, że konsumpcja ruszy, w przeciwieństwie do poprzednich lat, kiedy wzrost wynagrodzeń nie rekompensował inflacji. Konsensus przewiduje, że w 2024 roku tempo wzrostu płac przekracza nominalnie 12 proc. W następnych latach oczekujemy niższego wzrostu płac, o 8,5 proc. w 2025 roku, 7,2 proc. w 2026 roku i 6,1 proc. w 2027 roku. To i tak będzie wyższe tempo niż wzrostu inflacji. Dlatego trzeba uważnie patrzeć, co się będzie działo na rynku pracy, zwłaszcza jeśli chodzi o tempo wzrostu płac.

Szybko rosnące płace nie podbiją ponownie inflacji?

- Inflacja trochę osłabnie, prognoza inflacji średniorocznej na ten rok wynosi 4 proc., a zatem nie mieści się w dopuszczalnym korytarzu odchyleń od celu inflacyjnego NBP. Inflacja podskoczy nawet w 2025 roku do 4,5 proc., a potem dopiero zacznie obniżać się i szacujemy, że w 2026 roku obniży się do 3,2 proc., a w 2027 roku - do 2,9 proc.

Co będzie się działo na rynku pracy?

- Warto patrzeć na sytuację na rynku pracy przez pryzmat stopy bezrobocia. Jest ona teraz - liczona według metodologii BAEL - jedną z najniższych w Unii Europejskiej. To wcale nie jest dobrze i już mamy problemy z brakiem ludzi do pracy, a będziemy mieli jeszcze większe. Stopa bezrobocia na tak niskim poziomie jest niebezpieczna i każe stawiać pytanie, kto będzie pracował za kilka lat.

No właśnie, kto będzie pracował?

- Polska nie ma polityki migracyjnej. W ramach Europejskiego Kongresu Finansowego wielokrotnie rekomendowaliśmy, żeby Polska przyjęła politykę migracyjną, żeby wiedziała, jak chce migrację kształtować. Ale polityki takiej nie było, czego efektem jest brak rąk do pracy. Kiedy zakończy się konflikt zbrojny w Ukrainie, to powrót Ukraińców do kraju stworzy nam dodatkowe problemy na rynku pracy. Trzeba nad tym zacząć pracować.

Będziemy mieli konsumpcyjny model wzrostu, taki jak przez osiem ostatnich lat. Kiedy zaczną się w Polsce inwestycje?

- Po bardzo dobrych wynika za 2023 rok inwestycje teraz spadną. Natomiast w kolejnych latach widać ożywienie w inwestycjach, co może wynikać z napływu funduszy unijnych, które będą wspierały rozwój inwestycji w Polsce. Ważne jest też, żeby środki, które napłyną do Polski z Unii Europejskiej, były spożytkowane proinwestycyjnie, żeby to nie była tylko kwestia wydania pieniędzy, ale wykorzystania ich w sposób, który będzie służył dla przyszłych pokoleń.

Dotacje z Unii wyręczą polskich przedsiębiorców? I polskie banki?

- Dużą szansą na wzrost inwestycji jest spadek inflacji i spadek stóp procentowych. Dziś poziom stóp procentowych wpływa negatywnie na opłacalność projektów inwestycyjnych i je blokuje. Bo jeśli kredyt korporacyjny oprocentowany jest na poziomie 7-8 proc. to - biorąc pod uwagę rachunek opłacalności - uniemożliwia aktywność inwestycyjną przedsiębiorstw.

Stopy procentowe nie spadną?

- Z naszego konsensusu wynika, że w tym roku nie będzie obniżek stóp. Na przyszły rok nasi eksperci prognozują stopę referencyjną w wysokości 4,75 proc., co też nie oznacza istotnego spadku. Dopiero w 2027 roku stopa referencyjna szacowana jest na 3,9 proc. Jest to dużo niżej niż obecnie, ale do poziomu 1,5 proc., który był przez wiele lat, jest jeszcze daleko. Kiedy jednak poprawia się koniunktura gospodarcza, klimat inwestycyjny polepsza się z opóźnieniem. Na razie mamy wysokie stopy, które silnie powstrzymują inwestycje, natomiast wzrost gospodarczy ciągniony inwestycjami jest bezpieczniejszy. W związku z tym  rekomendujemy, żeby polityka gospodarcza poszukała mechanizmów pobudzenia inwestycji i innowacji. Podstawową rekomendacją jest zastosowanie instrumentów podatkowych, żeby inwestowanie się opłacało.

- Banki trzymają wysoko koszt kredytu bo stopy procentowe są wysokie, a równocześnie obawiają się, że kiedy zacznie się popyt na kredyt, to nie dadzą rady mu sprostać.  

- Banki są bardzo mocno obciążone wszelkiego rodzaju daninami, a to osłabia możliwości sektora bankowego do finansowania inwestycji i dostarczania kredytu korporacyjnego. Ekonomiści bardzo mocno zwracają uwagę na nadmierne obciążenia regulacyjne i finansowe sektora. Chyba przyszedł czas, aby przyjrzeć się od lat postulowanym zmianom, jak na przykład podatek bankowy. Trzeba poddać ocenie jego konstrukcję i zaproponować zdrowsze rozwiązania, bo mamy do czynienia z sytuacją, kiedy kupno rządowych papierów powoduje brak konieczności płacenia podatku, natomiast finansowanie inwestycji korporacyjnych obciążone jest podatkiem. To nie służy rozwojowi gospodarki. Przyszedł czas na zweryfikowanie podatku bankowego. Nie można oczekiwać, że rząd odpuści kwoty płynące z tego tytułu do budżetu, ale można to zrobić mądrzej. 

Jakie eksperci widzą największe zagrożenia dla gospodarki?

- Największym zidentyfikowanym zagrożeniem przez ekspertów jest eskalacja konfliktów geopolitycznych. Drugie miejsce zajmuje niskie tempo oraz wysoki koszt transformacji energetycznej. Trzeba poszukać nowego modelu finansowania tego typu projektów, bo to nie może być standardowa inwestycja pod standardowy kredyt inwestycyjny w banku. Skala zapotrzebowania na tego typu środki też dopiero jest rozpoznawana. Trzecim zagrożeniem jest niekorzystna struktura demograficzna połączona z brakiem polityki migracyjnej.

A dla polskiego systemu finansowego?

- Największym jest dalej utrzymujące się ryzyko prawne umów związanych z kredytami walutowymi we frankach szwajcarskich, zbyt daleko idące prokonsumenckie rozwiązania prawne i orzecznictwo sądów. Nie można na tę sytuację nie spojrzeć także z takiej perspektywy, że na szwank narażana jest stabilność rynku finansowego z powodu tak wysokiej skali unieważnień umów kredytowych. Sektor finansowy także wskazuje na ryzyko związane z geopolityką i ma obawy o możliwość eskalacji działań zbrojnych na teren Unii Europejskiej, a to z kolei przełożyłoby się na pogorszenie koniunktury gospodarczej.

Rozmawiał: Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: inflacja | stopy procentowe | bank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »