Nowe światło: kulisy upadłości "Kasprzaka"
Czy sędzia i syndycy, którzy decydowali o losie CLiF, są w zbyt bliskich stosunkach z Kredyt Bankiem, wnioskującym o bankructwo leasingowej spółki? Upadłość Zakładów Radiowych im. Kasprzaka może wskazywać, że podejrzenia Centralnego Biura Śledczego nie wydają się bezpodstawne.
Niejasności wokół ogłoszenia bankructwa Centrum Leasingu i Finansów (CLiF) są tak poważne, że sprawą zainteresowało się Centralne Biuro Śledcze. Ale nie tylko. Także Sąd Okręgowy w Warszawie wszczął procedurę, która powinna wyjaśnić wątpliwości, związane z pracą sądu. Chodzi o związki przewodniczącego XVII wydziału układowo-upadłościowego sędziego Dariusza Czajki i kilku syndyków z Kredyt Bankiem, domagającego się upadłości CLiFu. Aby o tym opowiedzieć, trzeba przypomnieć bankructwo warszawskiego "Kasprzaka".
Atrakcyjne grunty
Zakłady Radiowe im. Marcina Kasprzaka (ZRK) także upadły w dość tajemniczych okolicznościach. Tak przynajmniej uważa ich były dyrektor naczelny - Marek Łotocki. Jego zdaniem, nie było wystarczających powodów do bankructwa kierowanej przez niego firmy. Zadłużenie zakładów wynosiło wówczas około 700 mld starych złotych (czyli 70 mln zł).
- Sam majątek firmy - głównie nieruchomości - był wart 650-700 mld starych złotych (65-70 mln zł). Fabryka była warta dużo więcej. Problem w tym, że wartość księgowa była bardzo niska, nawet kilkunastokrotnie niższa od wartości rynkowej. O przykłady - nietrudno. Wartość księgowa głównego biurowca ZRK - dziewięciopiętrowego budynku przy ulicy Kasprzaka - wynosiła 8 mld starych złotych (0,8 mln zł). A wartość rynkowa wahała się między 80 a 100 mld zł (8-10 mln zł) - mówi Marek Łotocki.
Trzeba pamiętać, że "Kasprzak" rzeczywiście popadł w trudną sytuację finansową. Fabryka miała poważne problemy ze zdobywaniem zamówień, a zadłużenie rosło od początku lat 90.
- Nieszczęściem zakładów stała się lokalizacja w centrum Warszawy. Grunty, na których stała fabryka, to był łakomy kąsek, a różnica między ich wartością księgową a rynkową dawała możliwość ich sprzedaży po zaniżonej cenie - dodaje były szef "Kasprzaka".
Sami swoi
Były szef ZRK widzi też nieprawidłowości w samym przebiegu postępowania upadłościowego. Wniosek o bankructwo złożył - 23 maja 1994 r. - Bank Handlowy. Dług zakładów wobec BHW sięgał wtedy 10 mld starych złotych (1 mln zł).
- Z tego około 60 proc. stanowiły odsetki - zaznacza Marek Łotocki.
5 lipca, na niejawnym posiedzeniu, warszawski sąd rejonowy w jednoosobowym składzie (sędzia Dariusz Czajka) powołał biegłych, by zbadali sytuację przedsiębiorstwa. Zostali nimi Tomasz Palaszek, Andrzej Ciołkowski i Sławomir Zaborowski. Przypomnijmy: Sławomir Zaborowski jest dzisiaj syndykiem masy upadłości Centrum Leasingu i Finansów, a Tomasz Palaszek - jego zastępcą.
15 lipca 1994 r. "Kasprzak" porozumiał się z Bankiem Handlowym w sprawie spłaty długu. Bank zgodził się wycofać wniosek o upadłość - na rozprawie zaplanowanej na 18 lipca.
Początkowo wszystko przebiegało zgodnie z porozumieniem: Bank Handlowy wycofał wniosek o bankructwo. Podczas rozprawy okazało się jednak, że pojawił się drugi wniosek o upadłość. Złożyło go znajdujące się w upadłości Naukowo-Produkcyjne Centrum Półprzewodników Cemi, a konkretnie syndyk masy upadłości - Tadeusz Koherewicz. Sędzią komisarzem w tej sprawie był Dariusz Czajka, prowadzący jednocześnie sprawę Zakładów im. Kasprzaka. Zaległości ZRK wobec CEMI doszły do około 4 mld starych zł (400 tys. zł). Trzy dni później "Kasprzak" wniósł do sądu gospodarczego o oddalenie wniosku CEMI i otwarcie postępowania układowego.
- Wnioskowaliśmy także o wyłączenie sędziego Czajki z naszej sprawy - z oczywistego względu: był on także sędzią komisarzem w sprawie CEMI - mówi Marek Łotocki.
Syndyk nie płaci
25 lipca posiedzenie rozpoczął Dariusz Czajka. Z uwagi na żądanie wyłączenia go ze sprawy zarządził przerwę. Wniosek miał rozpatrzyć nowy skład sędziowski. Rozprawę kontynuował sędzia Sławomir Góralski (pozostali sędziowie składu orzekającego nie opuścili foteli). Oddalił postulat "Kasprzaka". Na salę sądową powrócił więc Dariusz Czajka - jako przewodniczący składu sędziowskiego nie zgodził się na otwarcie układu i ogłosił upadłość zakładów. Na syndyka wyznaczono Tomasza Palaszka. Jednym z jego współpracowników został Andrzej Ciałkowski.
- Moja kancelaria świadczyła usługi na rzecz syndyka - mówi Andrzej Ciałkowski.
- Dwa dni po upadłości syndyk zakazał mi wstępu do przedsiębiorstwa i wypowiedział umowę o pracę jedynemu radcy prawnemu przedsiębiorstwa. Moim zdaniem, chodziło mu o uniemożliwienie złożenia rewizji do orzeczenia o upadłości. Na pozaprawne poczynania działania syndyka nie reagowali - choć o nich wiedzieli - ani sędzia komisarz Sławomir Góralski, ani jego następca Krystyna Cudna - twierdzi były dyrektor naczelny Zakładów im. Kasprzaka.
Tomasz Palaszek odmówił mu także wypłacenia pensji. Sprawa trafiła do sądu pracy.
- Syndyk nie stawiał się w sądzie - regularnie przedstawiał zwolnienia lekarskie. Złożyłem nawet wniosek o jego odwołanie - ze względu na stan zdrowia - mówi Marek Łotocki.
Sąd gospodarczy wniosek odrzucił, ale sprawa w sądzie pracy zakończyła się po myśli byłego szefa ZRK i syndyk musiał wypłacać mu pensje. Marek Łotocki o interwencję poprosił Rzecznika Praw Obywatelskich. Z dokumentów sądowych wynika, że RPO zgłosił swój udział w postępowaniu upadłościowym, gdyż widział zagrożenie naruszenia praw obywatelskich.
Kredyt Banku kupuje
Kilkanaście tygodni po upadłości ZRK syndyk sprzedał największą część działki, na której stały zakłady - łącznie 32 tys. mkw. Wcześniej Tomasz Palaszek wnioskował do sędziego komisarza o sprzedaż części przedsiębiorstwa z wolnej ręki. W aktach upadłościowych ZRK można znaleźć pismo, sygnowane przez Stanisława Renowickiego, wicedyrektora departamentu zmian strukturalno-własnościowych w ówczesnym Ministerstwie Przemysłu i Handlu, który ze względu na wysoką atrakcyjność gruntów i możliwość uzyskania wyższej ceny uznał sprzedaż z wolnej ręki za niewskazaną. Sędzia Sławomir Góralski taką zgodę jednak wydał. Czy ostatecznie Kredyt Bank kupił nieruchomość bez przetargu - tego nie wiadomo.
W aktach sądowych wyczytać można, że nieruchomość u zbiegu ulic Karolkowej i Kasprzaka kupił za 175 mld starych zł (17,5 mln zł) właśnie giełdowy bank. Na tej działce stoi dziś jedna z central Kredyt Banku. Nowe światło na tę sprawę rzuca fakt, iż Kredyt Bank został wierzycielem ZRK niespełna dwa miesiące przed ogłoszeniem upadłości! Wierzytelność - 28,8 mld starych złotych (2,88 mln zł) - 8 czerwca 1994 roku nabył od banku PBK (w lipcu ogłoszono upadłość ZRK!). Dzięki statusowi wierzyciela - KB reprezentował 3 proc. wierzytelności - przedstawiciel Kredyt Banku wszedł do rady wierzycieli. Konto Syndyka Kasprzaka zarejestrowane było w Kredyt Banku.
Nowe role
Niegdysiejsze grunty Kasprzaka - które weszły w skład masy upadłości i które syndyk Palaszek sprzedawał - w aktach sądowych oznaczone są numerem KEM 6.04.05-34/91. Kredyt Bank i spółka Progress Polska zawiązały spółkę Victoria Development. Kredyt Bank wniósł do niej działkę oznaczoną właśnie takim numerem. Z akt Krajowego Rejestru Sądowego wynika, że Tomasz Palaszek od 1997 do 1998 roku pozostawał członkiem zarządu tej spółki. Sławomir Zaborowski sporządzał sprawozdania finansowe spółki zależnej Kredyt Banku - BFI Serwis...
- Warto dodać, że wskutek porozumienia zawartego między syndykiem a Kredyt Bankiem PBI 17 października 1997 roku Andrzej Ciałkowski został pełnomocnikiem Kredyt Banku - dodaje Marek Łotocki.
Dzisiaj Dariusz Czajka niechętnie komentuje przebieg upadłości Kasprzaka.
- Nie byłem sędzią komisarzem w tej sprawie - tłumaczy.
I dorzuca, że syndyk miał zgodę sędziego komisarza, rady wierzycieli i poparcie Ministerstwa Sprawiedliwości na sprzedaż nieruchomości z masy upadłości po Zakładach Kasprzaka.
Od środy nie udało nam się skontaktować z Tomaszem Palaszkiem. Andrzej Ciałkowski - podczas rozmowy - nie skomentował informacji o sprawowaniu funkcji pełnomocnika Kredyt Banku. Do chwili zamykania numeru przedstawiciele Kredyt Banku nie odpowiedzieli na przesłane im faksem pytania.