Nowy traktat euro - możliwa umowa z Polską
- Coraz więcej dyplomatów twierdzi, że to nie przez zmianę obecnego traktatu UE, ale nową umowę międzyrządową Berlin wymusi nowe zasady dyscypliny finansowej i zarządzania gospodarczego. Będzie otwarta dla Polski, zapewnia Berlin. Mówi się o umowie typu Schengen.
Na szczycie przywódców UE 8-9 grudnia w Brukseli przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy i szef Komisji Europejskiej Jose Barroso przedstawią raport na temat tego, czy i jakie zmiany traktatu UE są potrzebne, by wzmocnić zarządzanie gospodarcze strefy euro i dyscyplinę finansów publicznych państw członkowskich.
Nalegają na to przede wszystkim Niemcy, domagając się m.in., by Trybunał Sprawiedliwości UE sądził niesubordynowane kraje. Berlin zapowiada, że jeśli nie uda się uzyskać zgody wszystkich 27 państw na zmianę traktatu, (sprzeciwić może się zwłaszcza Londyn), to wówczas chętne kraje zawrą traktat w formie umowy międzyrządowej o nowym pakcie stabilności euro. Taki traktat, jak zapewnia Berlin, byłby otwarty dla Polski.
"Każdy kraj, który zechciałby, mógłby się przyłączyć. Wybór należałby do Polski" - powiedział na spotkaniu z zagranicznymi dziennikarzami w Berlinie w poniedziałek niemiecki minister finansów Wolfgang Schaueble. Zastrzegł, że odrębna umowa międzyrządowa, której sygnatariusze zobowiązaliby się do większej dyscypliny budżetowej, "to rozwiązanie drugie w kolejności", gdyby nie udało się szybko porozumieć w sprawie zmiany traktatu.
Także czwartkowy "Bild" donosi, że kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy zapraszają Polskę do takie międzyrządowej współpracy.
- Odbieram to jako pozytywny sygnał, choć trudno komentować artykuł prasowy. Ale myślę, że argumentacja, że trzeba zachować jedność UE i potrzebna jest otwartość na kraje, które mają przystąpić do UE, to jest rzecz logiczna. Jeśli tak komentuje się w krajach strefy euro, to jest rzecz pozytywna - powiedział w czwartek minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz.
Podkreślił, że zdaniem Polski jakakolwiek współpraca w kierunku zacieśniania zarządzania gospodarczego i wzmacniania dyscypliny finansowej (czy to przez traktat UE czy przez umowę międzyrządową) powinna dotyczyć przede wszystkim "wszystkich państw strefy euro, ale powinna być też otwarta na kraje spoza strefy euro, które planują szybko wejść do strefy" - powiedział.
Także komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski przyznał w rozmowie z PAP w środę, że propozycja umowy międzyrządowej pojawiła się na stole jako poważna propozycja alternatywy do zmiany traktatu.
"To się pojawiło w tej chwili w warunkach pewnego przetargu (...): każdy kraj, zwłaszcza Londyn, stawia swoje warunki na zmianę traktatu. Pojawiła się alternatywa - porozumienie międzyrządowe otwarte dla tych, którzy w nie wchodzą i to najprawdopodobniej miałaby być ta nowa strefa euro" - powiedział PAP.
Nieoficjalnie - jak mówił we wtorek PAP dyplomata w Brukseli - polski rząd od kilku tygodni prowadzi rozmowy z Berlinem na temat polskiego udziału w traktacie międzyrządowym - jeśli nie uda się działać w ramach traktatu UE. Taki udział byłby możliwy, mimo że Polska nie jest w euro, "bo to nie byłoby zobowiązanie do wspólnej waluty tylko zobowiązanie co do warunków funkcjonowania gospodarki. To jest prawdziwy trzon Europy" - wskazały źródła dyplomatyczne.
"Dla Polski najważniejsze jest bycie w środku współpracy" - powiedział dyplomata, przypominając, że w lipcu ministrowi finansów Jackowi Rostowskiemu, jako przedstawicielowi prezydencji nie pozwolono na udział w spotkania eurogrupy. Przeciwna była Francja, dążąc do zacieśniania integracji tylko w gronie "17".
Ostatecznie Francja, wskazują zgodnie różni dyplomaci, musiała ustąpić. Jej pozycja w motorze francusko-niemieckim została znacznie osłabiona ze względu na znacznie gorszą sytuacje gospodarczą i coraz bardziej możliwą utratę (jeszcze przed szczytem 8-9 grudnia) najwyższego ratingu AAA.
Inny wysokiej rangi dyplomata zwrócił uwagę, że dla Berlina najważniejsze jest "wdrażanie nowych surowych zasad", by nie dopuścić w przyszłości do powtórki kryzysu greckiego. A to łatwiej egzekwować umową międzyrządową - przekonuje.
"To ma być odpowiednik dawnego Schengen (czyli umowy o znoszeniu granic zawartej przez chętne kraje; dopiero później przepisy Schengen stały się częścią prawa wspólnotowego - PAP), czyli poza unijnymi strukturami" - wyjaśnia. Do takiej umowy mogłyby przystąpić kraje nie tylko z obecnej strefy euro, ale też dążące do przyjęcia w przyszłości wspólnej waluty. Taka umowa - w przeciwieństwie do obecnej strefy Schengen opartej na traktacie UE - mogłaby umożliwiać "wyjście tych państw, które nie chcą, albo nie mogą sprostać zasadom".
O takim rozwiązaniu nie chce słyszeć KE, bo to stawia ją poza grą. "Zgadzamy się na takie zmiany traktatu UE, które wzmocnią, a nie podzielą Europę" - powiedział w środę przewodniczący KE Jose Barroso. KE naciska na zacieśnianie strefy euro w ramach metody wspólnotowej - czyli w oparciu o traktaty UE, z centralną rola KE i Parlamentu Europejskiego.
Polska dotychczas też wielokrotnie publicznie stawała w obronie metody wspólnotowej i niedzielenia Europy. I - jak zapewnił polski dyplomata - jest to dalej polskie stanowisko: "działanie w ramach UE i traktatu UE to nasza pierwsza opcja" - powiedział.
Ale z drugiej strony Warszawa za wszelka cenę stara się uniknąć sytuacji, w której - jeśli Londyn zablokuje zmianę traktatu UE - "17" miałaby dalej sama się integrować, co byłoby niekorzystną dla Polski realizacją koncepcji Europy dwóch prędkości.
"Polska postawiła już Berlinowi po cichu swoje warunki (by być w środku - PAP), ale to zmiana strategii. Bo głośno od dłuższego czasu Polska wypowiada się za budowaniem rozwiązań dla 27 krajów" - przyznał, nie kryjąc rozczarowania, pragnący zachować anonimowość urzędnik KE.