Nowy wyścig o Afrykę

Inwazja Rosji na Ukrainę spowodowała wzrost znaczenia relacji Chin, USA i Rosji z Afryką. Supermocarstwa chcą mocniej wspierać rozwój afrykańskich państw. W tle tego geopolitycznego wyścigu o wpływy są przede wszystkim tamtejsze rynki zbytu i surowce.

  • Zainteresowanie trzech wielkich mocarstw współpracą z Afryką zostało zdynamizowane przez rosyjską inwazję na Ukrainę
  • Od wielu lat rosną chińskie inwestycje bezpośrednie w Afryce, a ich łączna wartość od 2000 r. przekracza 50 mld dolarów
  • Głównymi afrykańskimi odbiorcami rosyjskiej broni są: Algieria, Angola, Egipt, Maroko, Nigeria, Sudan, Senegal i Zambia

Reklama

Pierwszy rzeczywisty podbój Afryki, militarny i ekonomiczny, miał miejsce na przełomie XIX i XX w., po konferencji berlińskiej (1884-1885) pod auspicjami kanclerza Niemiec Bismarcka z udziałem przedstawicieli 13 europejskich państw. W czasie kilku miesięcy obrad ustalono zasady ekspansji i handlu w Afryce oraz podział stref wpływów. Tak rozpoczęła się trwająca niemal 100 lat era kolonializmu, a największe zdobycze terytorialne przypadły Wielkiej Brytanii i Francji, natomiast mniejsze - Belgii, Portugalii, Rzeszy niemieckiej, Włochom i Hiszpanii. Brytyjski "The Times" ukuł wówczas w odniesieniu do tej polityki nazwę Wyścig o Afrykę (Scramble for Africa).

Obecne zainteresowanie trzech wielkich mocarstw współpracą z Afryką ma przede wszystkim charakter polityczno-gospodarczy i zostało zdynamizowane przez rosyjską inwazję na Ukrainę, której skutki mogą przynieść geostrategiczne konsekwencje dla głównych światowych graczy.

Chińskie przyspieszenie

Za najbardziej spektakularny w ciągu ostatnich 20 lat można uznać rozwój relacji gospodarczych Chin z państwami afrykańskimi. Na początku wieku wzajemne obroty handlowe nie osiągały nawet 10 mld dolarów, podczas gdy w zeszłym roku nadwyżka Chin sięgnęła blisko 50 mld dolarów. Odbiorcami chińskich produktów były głównie Nigeria (16 proc.) i Egipt (12 proc.) oraz Kenia i Ghana (po 5 proc.). Za największą wartością wywozu stały natomiast RPA (31 proc.), Angola (20 proc.) i Demokratyczna Republika Konga (11 proc.).

Chiny importują z Afryki produkty rolne, przemysłowe, a także ropę, minerały i kamienie szlachetne, eksportują zaś do niej głównie elektronikę, urządzenia przemysłowe i artykuły gospodarstwa domowego oraz odzież. Do wzrostu eksportu przyczyniły się także produkty związane z ochroną przed pandemią.

Od wielu lat rosną chińskie inwestycje bezpośrednie w Afryce, a ich łączna wartość od 2000 r. przekracza 50 mld dolarów. Chińczycy udzielali też bardzo hojnie pożyczek (ponad 150 mld dolarów), a rekordową sumę - 28 mld dolarów - udostępnili w 2016 r. Według "Economist Intelligence Unit" były one skierowane przede wszystkim na rozwój infrastruktury (47 mld), energetykę (41 mld), kopalnictwo (18 mld) i technologie komunikacyjne (14 mld). Głównymi beneficjentami tych pożyczek były przede wszystkim Angola, Etiopia, Zambia i Kamerun. Ostatnio jednak zapał chiński w powyższym zakresie osłabł w związku z kryzysem zadłużenia, który zagraża wielu krajom kontynentu, zaś zadeklarowana wartość inwestycji do 2035 r. zmalała do 60, a pożyczek - do 40 mld dolarów.

Państwa zachodnie wielokrotnie oskarżały  Chiny, że te, chcąc zyskać wpływy polityczne i lojalność, celowo wpędzają część krajów w pułapkę zadłużenia (tzw. debt trap), aby później anulować niektóre udzielone pożyczki. W latach 2000-­2019 dotyczyło to długu opiewającego na 3,4 mld dolarów, a w sierpniu br. Pekin ogłosił rezygnację ze spłaty kolejnych 23 kredytów udzielonych 17 państwom. Odnosi się to jednak do zadłużenia wobec chińskich instytucji państwowych, a nie podmiotów prywatnych. Chiny jednocześnie niechętnie biorą udział w zbiorowych renegocjacjach spłaty zadłużenia w ramach grupy G20 (Debt Service Suspension Initiative), bo - negocjując dwustronnie - mogą odnieść większe polityczne korzyści, choć w ramach tej formuły poszły na ustępstwa wobec wybranych państw afrykańskich (Angola, Kenia, Mauretania, Zambia).

Organizacyjne ramy współpracy od ponad 20 lat stanowi Chińsko-Afrykańskie Forum Współpracy (FOCAC). Ostatni raz zebrało się ono w listopadzie zeszłego roku w Dakarze, stolicy Senegalu. Przyjęto tam Plan Działania (Dakar Action Plan), w ramach którego Chiny zadeklarowały zwiększenie do 2025 r. importu z państw Afryki o 300 mld dolarów, co pomogłoby zrównoważyć wzajemne obroty. Oznaczałoby to, że wzajemna wymiana mogłaby być większa niż handel Unii Europejskiej z Czarnym Lądem, ale znaczne spowolnienie wzrostu gospodarczego w Państwie Środka może to istotnie utrudnić. Podczas spotkania sformułowano wizję współpracy do 2035 r. (Vision for China-Africa Cooperation), która wyznaczyła drogę wspólnych działań w ośmiu obszarach, dotyczących m.in. handlu i inwestycji, współpracy przemysłowej, zielonej gospodarki i zmian klimatycznych. To ważne rozwojowe inicjatywy dla wielu afrykańskich gospodarek.  

W najbliższych latach można się spodziewać dalszych chińskich inwestycji w afrykański przemysł wydobywczy oraz infrastrukturę energetyczną i transportową, co ma służyć wsparciu budowy nowych łańcuchów dostaw. Afryka dysponuje szybko zwiększającymi się zasobami młodej i taniej siły roboczej. Ma to duże znaczenie w kontekście starzenia się chińskiego społeczeństwa i znacznego wzrostu kosztów pracy w Państwie Środka. Dzięki przeniesieniu części produkcji i innych elementów łańcucha wartości do państw afrykańskich Chiny mogłyby sobie zapewnić tańsze źródła podaży wielu surowców i wyrobów, a także - budując bazę eksportową - utrzymać konkurencyjność na rynkach zachodnich. Duże znaczenie mają też inwestycje w afrykański sektor rolny, który mógłby bardziej zaspokajać szybko rosnące apetyty chińskich konsumentów.

Polityczne interesy Rosji

Rosja, po upadku Związku Radzieckiego w 1991 r., mało się interesowała Afryką. Zmianę przyniosła aneksja Krymu w 2014 r., a reakcja i sankcje państw zachodnich spowodowały, że Kreml zaczął szukać nowych sojuszników i rynków zbytu na zboże i surowce. Budując zaś wpływy, posługiwał się antykolonialną retoryką. W 2019 r. w Soczi doszło do pierwszego spotkania na szczycie Rosja-Afryka, na którym Władimir Putin stwierdził, że rozwój obustronnie korzystnych stosunków należy do priorytetów rosyjskiej polityki zagranicznej i gospodarczej. Podczas szczytu prezydent Rosji zadeklarował chęć podwojenia obrotów handlowych do 2024 r. do równowartości 40 mld dolarów (w 2020 roku spadły one do niecałych 15 mld dolarów, przy czym Moskwa notuje od lat trwałą nadwyżkę w obrotach, która dwa lata temu wyniosła 10,8 mld dolarów).

Udział Rosji w obrotach państw Afryki jest niewielki i wynosi ok. 2,5 proc., gdy w przypadku Chin to niemal 20 proc. Głównymi partnerami handlowymi, według danych Statista, są Egipt, Algieria i Maroko. Państwa Czarnego Lądu kupują przede wszystkim zboże (ok. 30 proc. importu), które płynęło do tej pory także m.in. do Sudanu, Nigerii, Tanzanii, Kenii i RPA - łącznie do 25 krajów na kontynencie. Według danych ONZ Rosja wraz z Ukrainą do chwili konfliktu dostarczały aż 44 proc. zboża konsumowanego w Afryce. Wobec blokowania do niedawna eksportu z Ukrainy, ceny zboża wzrosły o ponad 60 proc. Kraje afrykańskie importują też nawozy, których część jest ostatnio dostarczana przez Rosję w ramach akcji charytatywnej; ma to służyć budowaniu pozytywnego wizerunku Kremla. Przedmiotem rosyjskiego eksportu są też paliwa kopalne - głównie węgiel, ropa i gaz (niecałe 20 proc. surowców importowanych przez Afrykę), a Moskwa zintensyfikowała ostatnio sprzedaż benzyn, nafty i diesla przez port w Omanie, paliwa są dostarczane także do Nigerii, Maroka, Togo, Sudanu i Senegalu. To próba lokowania nadwyżek posiadanych paliw wobec blokady ich sprzedaży w Europie. Głównymi pozycjami importu z Afryki są natomiast owoce i warzywa, minerały, metale szlachetne oraz ryby i owoce morza. 


Kluczową pozycją rosyjskiego wywozu do Afryki jest jednak broń. Prawie połowa sprzętu wojskowego kupowanego przez kraje kontynentu, według sztokholmskiego raportu SIPRI, pochodzi właśnie z Rosji, a tylko 13 proc. z Chin. Głównymi odbiorcami broni są: Algieria, Angola, Egipt, Maroko, Nigeria, Sudan, Senegal i Zambia. Jednak wojna w Ukrainie, zachodnie sankcje i duże rosyjskie straty z  tym związane mogą znacząco ograniczyć dostawy. Rosja oferuje też instalacje elektrowni atomowych, choć liczba możliwych do zdobycia kontraktów jest ograniczona możliwościami finansowymi afrykańskich budżetów. Na razie jedyna realizowana umowa, na poczet której Rosatom zapewnił finansowanie w wysokości 25 mld dolarów, została zawarta z Egiptem. Negocjacje toczą się z kilkoma innymi krajami, do których zalicza się Etiopię, Rwandę, Sudan i Zambię.


Dostawy broni i handel nią są wykorzystywane przez Kreml do zjednywania sobie poparcia państw afrykańskich na arenie międzynarodowej. Tę zależność widać szczególnie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, gdzie trzy miejsca (z dziesięciu przeznaczonych dla niestałych członków) przypadają Afryce. Warto też zauważyć, że narzędziem wpływu są usługi rosyjskich doradców i najemników, szczególnie z osławionej grupy Wagnera, którzy są podporą aparatu bezpieczeństwa w takich krajach jak Libia, Sudan, Mozambik, Republika Środkowo-Afrykańska, nie wspominając o Syrii.

Afryka znów ważna dla USA


Wojna w Ukrainie i zachodnie sankcje wobec Rosji mogą intensyfikować relacje Kremla z wieloma krajami afrykańskimi i być dla niego źródłem dewiz o rosnącym znaczeniu. Istnieje też realna groźba współpracy rosyjsko-chińskiej na tym kontynencie, co przez Zachód jest odczytywane jako zagrożenie o charakterze geostrategicznym. To istotna przyczyna wzrostu zainteresowania tym regionem Stanów Zjednoczonych, a w jego ramach -niedawnej wizyty sekretarza stanu Antony’ego Blinkena w kilku afrykańskich stolicach. To również zwiastun nowej polityki USA, której założenia są zawarte w dokumencie opublikowanym w sierpniu bieżącego roku - U.S. Strategy Toward Sub-Saharan Africa.  Wynika z niego, że region jest "krytyczny dla realizacji strategicznych priorytetów USA, bo to obszar szybko rosnących populacji, dużej strefy wolnego handlu (African Continental Free Trade Area - AfCFTA), zróżnicowanych ekosystemów i jedna z największych grup państw mających znaczenie w głosowaniach w ONZ". Intensyfikację kontaktów gospodarczych ogłoszono jednak już rok wcześniej, gdy zainicjowano kampanię Prosper Africa Build Together, która ma na celu lepszą koordynację działalności agencji rządowych.


To wyraźna zmiana w postawie amerykańskiej administracji, wdrażana od początku prezydentury Joe Bidena, podczas gdy Donald Trump w ramach doktryny America First wykazywał wyraźny brak zainteresowania rozwojem współpracy z krajami Afryki. Wymiana handlowa z nimi w 2018 r. wyniosła zaledwie 41 mld dolarów wobec 100 mld 10 lat wcześniej, mimo że utrzymano preferencje celne (African Growth and Opportunity Act) dotyczące blisko 7 tys. produktów w odniesieniu do 39 krajów, choć niektórym z nich ograniczono owe ulgi. Malały też amerykańskie inwestycje bezpośrednie na kontynencie, które, według danych Statista, w 2017 r. przekraczały 50 mld dolarów, a cztery lata później - 45 miliardów.

Obecna strategia ma się skupiać na wsparciu afrykańskich społeczeństw i rządów w zakresie adaptacji do zachodzących zmian klimatycznych (energia odnawialna i infrastruktura energetyczna), odbudowy stabilności gospodarek po pandemii, budowy demokratycznych społeczeństw i kwestii bezpieczeństwa. Elementem tego planu jest też mobilizacja amerykańskiego biznesu do pomocy w realizacji tych celów. Afrykański Bank Rozwoju szacuje, że kontynent wymaga przynajmniej 100 mld dolarów rocznie inwestycji w infrastrukturę energetyczną i 50 mld na przeciwdziałanie skutkom zmian klimatu.

Potrzeby Afryki w dziedzinie infrastruktury są ogromne - blisko połowa populacji obszaru subsaharyjskiego nie ma stałego dostępu do elektryczności, a aż 70 proc. - do bieżącej wody. Do tego ponad połowa dróg nie jest utwardzonych. Na razie inicjatywę w zaspokajaniu części z tych potrzeb przejęły Chiny. Jednocześnie dynamika wzrostu handlu wewnętrznego i zagranicznego Afryki była w ubiegłej dekadzie o jedną trzecią wyższa niż średnia światowa.

Zanim polityka USA zacznie przynosić zauważalne, materialne efekty, państwa afrykańskie oczekują symbolicznych gestów dobrej woli, które uwiarygadniałyby amerykańskie zamierzenia i intencje. A do takich można zaliczyć wydawanie wiz dla naukowców czy biznesmenów. Długi czas oczekiwania na nie (od kilku miesięcy do nawet dwóch lat) powoduje, że wiele konferencji w USA dotyczących Afryki odbywa się bez udziału reprezentantów kontynentu. Inną kwestią jest pomoc w zwiększeniu wskaźnika szczepień na koronawirusa. Poziom wyszczepialności afrykańskiej populacji nie przekracza 15 proc., a USA przekazały do tej pory zaledwie 90 mln dawek szczepionek. Afryka chciałaby też zawieszenia ochrony patentowej na produkcję szczepionek i leków generycznych na wiele chorób. Zjednywaniu afrykańskiej przychylności służyłoby również zwiększenie liczby studentów z kontynentu na amerykańskich uczelniach, co wpływałoby także na postawy afrykańskich elit. Tymczasem prym w przyjmowaniu Afrykanów na studia wyższe wiodą Chiny.

Great Green Wall w Afryce

Dla "zdobycia" Afryki konieczne wydaje się połączenie działań i inicjatyw USA z polityką Unii Europejskiej. Jej obroty handlowe z Afryką (głównie północną częścią) w zeszłym roku były bliskie wartości 300 mld euro i przewyższają zarówno wartość handlu amerykańsko-afrykańskiego, jak i obrotów kontynentu z Chinami. Kraje UE na szczycie z państwami Unii Afrykańskiej w lutym bieżącego roku, w ramach inicjatywy Global Gateway, zobowiązały się też do inwestycji w wysokości 150 mld euro. Z kolei grupa państw G7 powołała w czerwcu Partnerstwo ds. Globalnej Infrastruktury i Inwestycji, którego celem jest zamknięcie luki w zakresie infrastruktury i łańcuchów dostaw w państwach rozwijających się. Na realizację tego celu przeznaczono 600 mld dolarów. Dzięki takim inicjatywom Afryka mogłaby stać się alternatywnym dla Zachodu, a w szczególności dla Europy, źródłem zaopatrzenia w wiele surowców, nie tylko energetycznych. Kraje Zachodu mają wciąż szansę zjednać sobie wiele państw kontynentu. Takie partnerstwo jest dobrze odbierane  przez 32 proc. badanych obywateli Afryki, podczas gdy pozytywne nastawienie wobec Chin prezentuje 23 proc. ankietowanych. W jakim stopniu uda się wykorzystać te możliwości - pokaże przyszłość.

Mirosław Ciesielski

Wykładowca akademicki, opisuje rynki finansowe, zmiany na rynku fintechów i startupów

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

***

Obserwator Finansowy
Dowiedz się więcej na temat: Afryka | inwestowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »