Obamacare: Wielkie nadzieje i wielkie problemy

Od października w USA - najbogatszym kraju świata, gdzie 50 mln osób nie ma ubezpieczenia zdrowotnego - ruszyła reforma, tzw. Obamacare, która ma to zmienić. Ale problemy informatyczne i piętrzące się bariery w niektórych stanach mogą podważyć jej sukces.

Albert, który jest spawaczem, ma 47 lat, ale nigdy nie miał ubezpieczenia zdrowotnego. "Mój pracodawca nie zapewnia ubezpieczenia, a ja za mało zarabiam, by je sobie wykupić" - tłumaczy PAP. Dotychczas mężczyzna sam o siebie dbał, ale - jak mówi - to coraz trudniejsze, bo nie jest już taki młody. Ostatni raz trafił do lekarza dwa lata temu. "Nie mogłem już się ruszać. Okazało się, że miałem zapalenie płuc" - wspomina.

Razem z Albertem w zastawionej komputerami sali w szpitalu Parkland w Dallas - jednym z największych w Teksasie i tym samym, gdzie 50 lat temu przywieziono śmiertelnie postrzelonego prezydenta Johna F. Kennedy'ego - jest około 20 innych nieubezpieczonych. Przyszli tu, by wypełnić wniosek o polisę w ramach Obamacare. Większość z nich to osoby w średnim wieku, głównie Latynosi i Afroamerykanie. Pracują, ale nie stać ich na regularne polisy, których ceny w USA znacznie przewyższają te w Europie. Teraz mogą wykupić ubezpieczenie dofinansowane przez państwo. Osoby o naprawdę niskich dochodach z własnej kieszeni zapłacą poniżej 100 dolarów miesięcznie.

Reklama

"Jak tylko dowiedziałam się o Obamacare, przyszłam tutaj. Gdy byłam w ciąży w ubiegłym roku, wykryto u mnie cystę (torbiel). Poza tym czuję, że muszę iść do okulisty" - tłumaczy 23-letnia Mayra, asystentka w gabinecie dentystycznym. Ani ona, ani jej mąż nie mają ubezpieczenia. Koszty porodu pokrył specjalny fundusz charytatywny hrabstwa Dallas, ale Mayra ma wciąż niezapłaconą fakturę na 1200 dolarów za leczenie cysty.

W samym hrabstwie Dallas 500 tys. z 2,3 mln mieszkańców nie jest objętych żadnym ubezpieczeniem. To czwarty najgorszy wynik w kraju. "Codziennie już przed godz. 7 rano przed szpitalem czeka około 30 osób. Sprawdzamy, czy się kwalifikują i pomagamy im wypełniać wnioski" - mówi Marian Morrow, które kieruje w Parkland zespołem konsultantów ds. ubezpieczeń. Ich pomoc okazała się tym ważniejsza, że rządowa strona internetowa, na której od 1 października nieubezpieczeni mieli samodzielnie wykupywać polisy na tzw. giełdach ubezpieczeń, odnotowuje wiele problemów technicznych. Ludzie skarżą się, że działa zbyt wolno, blokuje się, zdarza się, że odrzuca wnioski uprawnionych do polisy osób. W Parkland z pomocą konsultantów wniosek można wypełnić także odręcznie.

Początkowo administracja prezydenta Baracka Obamy usprawiedliwiała techniczne kłopoty wielką popularnością portalu - prawie 20 mln odwiedzin w ciągu trzech tygodni. Później Obama przyznał jednak, że problemy nadal istnieją i obiecał, że będą szybko naprawione. "Nikt nie jest tym bardziej sfrustrowany niż ja" - powiedział. Obamacare to flagowy projekt jego prezydentury, który ma zapewnić powszechny system ubezpieczeń w USA. Media donoszą, że portal nie był gotowy już na starcie, ale administracja nie brała pod uwagę, by reforma - wielokrotnie poddawana próbom sabotażu i osłabienia przez Republikanów - miała wejść w życie później niż planowano. Republikanie żądają teraz dymisji minister zdrowia Kathleen Sebelius.

Obama zaapelował do Amerykanów, by do czasu rozwiązania technicznych problemów na portalu wykupywali polisy przez specjalne centra telefoniczne, osobiście w szpitalach albo przy pomocy specjalnych, finansowanych z budżetu federalnego doradców ds. reformy, tzw. nawigatorów.

Jednak w stanach, gdzie - jak w Teksasie - rządzą nieprzychylni Obamacare Republikanie, władze nie pomagają, a wręcz utrudniają popularyzację nowych zasad ubezpieczenia wśród mieszkańców. Aż 27 stanów nie otworzyło stanowych giełd ubezpieczeń, przez co ich mieszkańcy są skazani na portal internetowy obsługiwany przez rząd. Zadanie spoczywa więc na szpitalach oraz prywatnych i pozarządowych organizacjach. "Na cały okręg Dallas mamy jedynie 10 nawigatorów" - mówi PAP Martha Blaine, szefowa organizacji pomocy socjalnej, Community Council of Greater Dallas.

Teksas - jak większość republikańskich stanów - zrezygnował też z federalnych środków na ochronę zdrowia dla najbiedniejszych z programu Medicaid. Tymczasem według założeń reformy Obamacare osoby o najniższych dochodach (poniżej 138 proc. federalnego poziomu ubóstwa), a więc niekwalifikujące się do dotowanych przez państwo polis z giełd ubezpieczeń, miały mieć zapewnioną ochronę właśnie poprzez Medicaid.

"Teksas zdecydował, że nie będzie miał Medicaid, a to oznacza, że osoby o bardzo niskich dochodach wciąż nie będą objęte żadnym ubezpieczeniem" - mówi Blaine. Dalej nie będą chodzić na kontrole ani leczyć się profilaktycznie, a do szpitala będą trafiać, gdy są już ciężko chore, a leczenie jest zdecydowanie droższe - tłumaczy.

Decyzję władz stanowych trudno uzasadnić ekonomicznie. "Podatki federalne, które płacimy w Teksasie, nie wracają do nas, ale są przeznaczane na Medicaid w innych stanach" - mówi Blaine. Wprowadzając Medicaid, lokalne władze mogłyby nawet zaoszczędzić. Hrabstwo Dallas co miesiąc wydaje 90 mln dolarów na pokrycie kosztów darmowej, dostępnej jedynie w ostateczności opieki zdrowotnej dla 55 tys. pacjentów Parkland.

Obecnie tylko osiem stanów republikańskich wprowadziło Madicaid, w tym jako ostatni - Ohio. W poniedziałek, po wygranej batalii z kolegami z Partii Republikańskiej, republikański gubernator tego stanu John Kasich ogłosił wprowadzenie Medicaid, dzięki czemu aż 300 tys. mieszkańców Ohio zostanie objętych opieką zdrowotną.

Liczbę osób, które nie mają żadnego ubezpieczenia, szacuje się w USA na prawie 50 mln, czyli 15 proc. społeczeństwa. Reforma zaadresowana jest głównie do tych, którym ubezpieczenia zdrowotnego nie zapewnia pracodawca albo które pracują na własny rachunek, ale nie było stać je dotąd na ubezpieczenie. Reforma ma też pomóc osobom chorym lub mającym pewne uwarunkowania zdrowotne, którym dotychczas towarzystwa ubezpieczeń mogły odmówić polisy bądź od których żądały znacznie wyższych składek, ponieważ stanowią grupę wyższego ryzyka. Teraz firmy ubezpieczeniowe muszą przyjąć wszystkich, którzy się zgłoszą.

"Ja mam astmę. I choć miałam tylko trzy ataki w ciągu 40 lat, to nie mogłabym samodzielnie wykupić ubezpieczenia" - powiedziała Blaine. Ma to szczęście, że jest objęta pracowniczym ubezpieczeniem grupowym.

Sukces reformy zależeć będzie od tego, jak wiele osób, zwłaszcza młodych i zdrowych, wykupi polisy, rekompensując straty grożące firmom ubezpieczeniowym wskutek nowych wymogów. Reforma zakłada, że każdy, kto ma wystarczający dochód, a nie wykupi polisy, zapłaci karę w postaci specjalnego podatku. W pierwszym roku obowiązywania Obamacare będzie on jednak stosunkowo niski i wyniesie 95 dolarów.

Jak dotąd w całym kraju złożono 500 tysięcy wniosków o polisy na nowych giełdach ubezpieczeń. Dopiero w połowie listopada rząd ma podać pierwsze dane na temat tego, ile osób faktycznie je wykupiło.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Barack Obama | USA | służba zdrowia | ubezpieczenia zdrowotne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »