Obłomow, Europa i my - sprawdzian z historii

Tumiwisizm to wcale nie jest nazwa jakiejś współczesnej, szczególnie niebezpiecznej choroby. To wcale nie jest też termin zastrzeżony dla Polski i Polaków. To jedynie uwspółcześniona i - co tu dużo ukrywać - sprymitywizowana, niezbyt elegancka wersja obłomowszczyzny.

Tumiwisizm to wcale nie jest nazwa jakiejś współczesnej, szczególnie niebezpiecznej choroby. To wcale nie jest też termin zastrzeżony dla Polski i Polaków. To jedynie uwspółcześniona i - co tu dużo ukrywać - sprymitywizowana, niezbyt elegancka wersja obłomowszczyzny.

Termin ten, oznaczający, najogólniej rzecz biorąc, bezwład, nieróbstwo i bylejakość, został ukuty, zresztą wbrew intencjom autora, Iwana Aleksandrowicza Gonczarowa, XIX wiecznego pisarza rosyjskiego, po wydaniu jego najlepszej książki, powieści "Obłomow".

Bohater tej powieści, Ilja Ilicz Obłomow to człowiek skłonny do depresji, refleksji nad światem, do ograniczania swojej aktywności życiowej, zwłaszcza fizycznej. Jego przyjacielem jest Andriej Karłowicz Stolz, pół Rosjanin, pół Niemiec, człowiek, który ma ogromną osobowość, który uważa, że należy, trzeba i można lepić czy kuć świat według własnego wyobrażenia i własnych potrzeb. Między nimi istnieje napięcie, wynikające z odmienności, które jest treścią tej książki. Gonczarowowi chodziło o porównanie postaw XIX wiecznego Rosjanina, XIX wiecznej Rosji i współczesnego mu Europejczyka, Europy. Wbrew intencjom Gonczarowa, w ówczesnej Rosji, i pozostającej pod jej wpływami Polsce, powstał termin obłomowszczyzna. Oznaczający właśnie bezwład, nieróbstwo, bylejakość, sam Obłomow zaś stał się pierwowzorem "zbędnego człowieka" (z rosyjskiego: lisznij czełowiek), która to nazwa upowszechniła się dzięki genialnej noweli Turgieniewa "Dziennik zbędnego człowieka".

Reklama

Zapomnianą niesłusznie powieść Gonczarowa przywołał do naszej pamięci Jacek Kaczmarski piosenką "Obłomow, Stolz i ja". Ale nawet on nie zdawał sobie chyba sprawy z aktualności i nowego znaczenia, jakie piosenka, książka i "obłomowszczyzna" nabrały w pierwszej dekadzie czerwca AD 2003. Tak w książce, jak w piosence, Obłomowa, który oddaje się jedynie wspomnieniom z dzieciństwa, marzeniom o nierealnym, w przerwach popijając ulubiony kwas, swata ze światem Stolz - człowiek bez kompleksów, światowiec, który radzi sobie w każdym towarzystwie i miejscu. Próbuje wyrwać z marazmu swojego, skąd inąd, zacnego przyjaciela, wprowadzić go w towarzystwo, w realne życie.

Nie przychodzi mu to jednak łatwo. Obłomow konsekwentnie broni azylu zaciemnionego grubymi kotarami pokoju, gdzie oddaje się melancholii i spożywaniu, nawet na śniadanie, kwaśnego żuru i pierogów. Czas umilają mu jedynie pogawędki ze służącym, oddanym mu Zacharym. Jak kończy się ta przygoda jest mniej istotne. Bardziej natomiast interesujące jest to, czy wśród nas więcej jest Obłomowów czy może jednak Stolzów. Ale to okaże się już niebawem. Będziemy to wiedzieli, najprawdopodobniej, już w niedzielę wieczorem. Inna sprawa co z tej wiedzy będzie wynikało i co z nią zrobimy. Nie byłoby chyba jednak zbyt dobrze gdybyśmy wdrażali w życie jedną z sentencji zacnego Obłomowa: Kochać świat? Tak, ale z daleka. Może szkoda na to czasu, Zachar miłyj - nalij kwasu.

Post scriptum Do Państwowej Komisji Wyborczej. Tekst ten jest wyrazem osobistych poglądów autora i nie należy interpretować go inaczej. No i, co oczywiste, nie ma nic wspólnego z wydarzeniem, jakie czeka nas w nadchodzący weekend.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: My | sprawdzian | Europa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »