Oby resort gospodarki nie podzielił losu NRD
Upływa trzeci dzień od ogłoszenia przez premiera Leszka Millera zaskakujących decyzji o restrukturyzacji rządu, a kręgi biznesowe nadal komentują zdegradowanie Ministerstwa Gospodarki.
Zdumiewa prawny relatywizm - urzędy centralne o znaczeniu pomocniczym tworzone są lub reorganizowane drogą ustawową przez wiele miesięcy, natomiast ministerstwo o strategicznym znaczeniu dla państwa znika w kilka godzin.Tak się spieszono, że prezydent Aleksander Kwaśniewski powołał 7 stycznia Jerzego Hausnera na urząd bez struktury. Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej prawnie zaistniało w Dzienniku Ustaw dopiero 8 stycznia. Zapis w rozporządzeniu rządu sformułowany został lakonicznie i zimno: "Znosi się Ministerstwo Gospodarki". Dużo więcej miejsca poświęcono rozwinięciu skrzydeł przez dotychczasowe Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.
Tryb reorganizacji podkreślamy nie z nostalgii za urzędniczą strukturą MG, lecz z troski o reprezentację na poziomie Rady Ministrów interesów przedsiębiorców i wszystkich prowadzących działalność gospodarczą. Odwołany minister Jacek Piechota przypuszczalnie zostanie w MGPiPS sekretarzem stanu, czyli pierwszym wiceministrem. Istnieć będą departamenty, obsługujące dotychczas w MG działy "gospodarka", "rozwój regionalny" i "turystyka". Ale to wszystko za mało. Jak pamiętamy, zjednoczenie Niemiec w roku 1990 przeprowadzono metodą zwyczajnego wchłonięcia NRD przez RFN. W przypadku fuzji wspomnianych wyżej resortów, rolę RFN powierzono znacznie mniejszemu MPiPS, natomiast na los NRD skazano MG.
Jest to symboliczne przypieczętowanie bezwzględnie obowiązujących w roku 2003 priorytetów rządu SLD-UP-PSL. Wydarzenia przypomniane na trzech zdjęciach zamieszczonych obok były bardzo dogłębnie analizowane przez sztab polityczny koalicji. Premier Leszek Miller podczas urlopu dokonał noworocznego rachunku sumienia i postawił na natychmiastowy powrót do socjaldemokratycznych korzeni. We "wspólnym widzeniu spraw gospodarki i człowieka" na pierwszym planie widzi człowieka otaczanego opieką państwa. Gospodarka - w przeciwieństwie do ludzi - nie wychodzi na ulice.