Ostroga dla Służewca
Przynoszący straty służewiecki tor czeka na firmę, która zorganizuje i rozreklamuje sprzedaż wyścigów konnych. Jeśli wybór nie nastąpi do końca grudnia br. rozpocznie się powolna agonia mającego bogate tradycje polskiego przemysłu końskiego.
Los polskiego przemysłu końskiego, który zatrudnia 7 tys. osób, głównie na terenach słabo zurbanizowanych wisi na włosku. Wiele zależy od prawidłowego wyboru operatora zakładów wzajemnych (tzw. Końskiego Totalizatora) przez należącą do Skarbu Państwa spółkę Służewiec Tory Wyścigów Konnych. Bez operatora, który będzie ponadto chciał zainwestować kilkadziesiąt milionów złotych nie tylko w sieć sprzedaży ale i długotrwałą kampanię marketingową, szeroko pojmowany przemysł koński obejmujący m.in. tory, stadniny, stajnie, trenerów, dżokejów, czeka powolna śmierć.
W latach, gdy budżet STWK wynosił 12-13 mln zł spółka przeznaczała ponad 60 proc. tej kwoty na nagrody dla hodowców i trenerów koni. W tym roku wysokość nagród spadła na tyle, że STWK trudno było przyciągnąć właścicieli do wystawiania koni w wyścigach. Ostatecznie, dzięki pomocy sponsorów w tym sezonie odbyło się zaledwie 20 gonitw mniej niż planowano. Na świecie na wyścigach końskich zwykle się zarabia. W Polsce, jak na razie głównie traci, czego najlepszym przykładem jest generująca straty STWK. Żeby firma była dochodowa, potrzeba jej rozbudowanej sieci sprzedaży zakładów na wyniki konnych gonitw. Takiej sieci STWK nie ma, ponieważ obecny operator sieci konnego hazardu, firma GTECH, postanowiła zakończyć współpracę z STWK. Jako tako funkcjonują dwa pozostałe tory wyścigowe. Sopocki jest spółką, która zarabia głównie dzięki organizacji imprez. Tor we Wrocławiu jest jednostką budżetową miasta i też jakoś sobie radzi. Powiązanie wszystkich trzech torów za pomocą kolektur sprzedających zakłady Końskiego Totalizatora przyniosłoby korzyść wszystkim.
Na świecie 80 proc. przychodów ze sprzedaży zakładów w wyścigach konnych pochodzi ze sprzedaży poza torami. W Polsce proporcje są odwrotne. W 2001 r. w Polsce funkcjonowały 24 punkty, które sprzedawały zakłady na gonitwy. Mimo to przychody z tego tytułu wyniosły ok. 30 mln zł. Przedstawiciele STWK zapowiadają, że już w roku 2003 chcieliby mieć 100 kolektur sprzedających zakłady, w 2005 r. - 200 takich punktów, zaś w 2008 r. - ok. 300. Według ich wyliczeń łączne przychody ze sprzedaży gier w ciągu tych sześciu lat powinny wynieść 388 mln zł. Operator powinien zostać wybrany najpóźniej do końca grudnia jeśli ma zdążyć z organizacją sieci sprzedaży do inauguracji nowego sezonu w kwietniu 2003. Prezes STWK Jan Topolewski zapowiadał pierwotnie, że wybór nastąpi do końca listopada. Obecnie wspomina o małym przesunięciu, nie wątpi jednak, że nastąpi to jeszcze w tym roku.
Kto zostanie operatorem? W grę wchodzi czterech kandydatów z Wielkiej Brytanii, Szwecji, Niemiec i Wloch. Są to firmy mające z reguły duże doświadczenie zarówno w sprzedaży, jak i organizacji sieci w skład której poza terminalami i dekoderami umożliwiającymi zawieranie zakładów mają wchodzić jeszcze umożliwiające transmisję gonitw w czasie rzeczywistym. Do lata tego roku STWK należała ona do Totalizatora Sportowego, który zmuszony był do jej oddania, bo obowiązująca obecnie ustawa o grach losowych i zakładach wzajemnych uniemożliwia mu prowadzenie jakiejkolwiek innej działalności poza organizacją gier liczbowych. Dlatego TS, który organizował zakłady końskie i był jednocześnie głównym sponsorem toru oddał STWK skarbowi państwa dopłacając do tej transakcji ok. 15 mln zł. Nowy właściciel zapowiedział, że STWK musi sama się utrzymywać, bo skarb państwa nie ma pieniędzy na dotowanie wyścigów.