Ożenek albo nici z sześciu miliardów
Gigant samochodowy z USA - Chrysler - i włoski pterodaktyl przemysłu motoryzacyjnego - Fiat SpA - połączą siły. Małżeństwo nie ma z miłością nic wspólnego - amerykańskie ministerstwo finansów przystawiło swojej upadającej firmie pistolet do głowy i zagroziło: - Albo połączenie z Fiatem i pożyczka w wysokości 6 mld USD, albo szybkie, sądowe "chirurgiczne" bankructwo.
Rządowy pistolet przystawił specjalnie powołany wydział kryzysowy dla branży samochodowej, przed którym ukląkł prezes Chryslera Bob Nardelli. Teraz ma on 30 dni na zamknięcie aliansu z Fiatem, porozumienie ze związkami zawodowymi i wierzycielami. Jeśli się spóźni - nie będzie pomocy i firma upadnie. Nardelli ma za sobą szereg rozmów z przedstawicielami rządu i Fiatem - dobrze więc wie co ma robić. Zapewnił solennie, że przez 30 dni firma działać będzie normalnie.
Poza miesiąc w swoich zapewnieniach jednak nie wyszedł... Firma szybko musi ciąć koszty, poprawić jakość produkowanych pojazdów, zwiększyć ilość samochodów w produkowanych seriach (to obniży ceny części), przedstawić projekt dywersyfikacji produkcji o auta mało- i średniolitrażowe, wprowadzić do produkcji oszczędne silniki, wyjść poza rynek północnoamerykański, uelastycznić park maszynowy w stronę szybkiej reakcji na potrzeby rynku, zrestrukturyzować spółkę córkę Chrysler Financial. Pójdą na to pieniądze rządowe, pomogą pomysły Włochów.
Zgodnie z umową, Fiat przejmie teraz do 35 proc. aktywów Chryslera w wymianie za udziały w produkcji małych pojazdów. Po spłacie rządowego zadłużenia przez Chryslera Fiat mieć w nim będzie 49-proc. udział.
Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL