Państwa wysoko rozwinięte i ich długi

Obecnie charakterystyczny jest proces delewarowania gospodarek, przy czym należy zauważyć, że jest on w znacznym stopniu utrudniony, ponieważ w krajach wysokorozwiniętych, bardzo zadłużonych, nastąpił proces starzenia się społeczeństwa.

Dr Cezary Mech

W sytuacji, kiedy zmniejsza się ilość osób zdolnych do pracy, gospodarka rośnie wolniej i przez to jej zdolności spłaty są niższe, a wzrost długu staje się piramidą finansową, z której bardzo trudno się wydobyć. Wraz z ogłoszeniem założeń budżetowych na przyszły rok rozpoczyna się debata na temat konieczności redukcji deficytu i dążenie do tego, aby nie przekroczyć progów ostrożnościowych. Debata ta rozpoczęła się na całym świecie - także G20 zwróciło uwagę na konieczność redukcji deficytu, dlatego warto się zastanowić nad całym procesem, który się obecnie rozpoczął i jest przeciwieństwem tego zachodzącego w ciągu ostatniego półwiecza.

Reklama

O ile poprzednio obserwowaliśmy proces związany z lewarowaniem gospodarki i gospodarstw domowych, o tyle teraz mamy do czynienia z procesem odwrotnym i należy się zastanowić, w jaki sposób go przeprowadzić i jakie to będzie miało konsekwencje.

Wydaje się, że odpowiedź byłego głównego ekonomisty MFW Simona Johnsona, na pytanie, kto w świetle ustaleń z Toronto będzie pobudzał wzrost na świecie, jest nadal aktualna, mimo stwierdzenia, że to będą Chiny.

Zauważmy, że o ile w 1945 r. kredyt konsumpcyjny wynosił w Ameryce 5,7 mld dol., to jednak potem bardzo szybko rósł i po dziesięciu latach wynosił już 43 mld dol., w 1984 r. osiągnął 500 mld dol., w 1994 r. - 1 bln dol., a w lipcu 2008 r. przekroczył rekordowe 2 bln 600 mld dol. Tak więc zadłużenie po stronie prywatnej osiągnęło prawie 100 proc. PKB w tym roku.

Podobnie w Wielkiej Brytanii, dług prywatny rósł bardzo szybko i osiągnął 105 proc. PKB w 2000 r., a w 2008 r. 165 proc. PKB. W Hiszpanii w tym samym okresie dług wzrósł ponaddwukrotnie z 69 proc. do 130 proc. PKB.

Proces wzrostu zlewarowania, bez wystąpienia gwałtownych procesów inflacyjnych, był o tyle możliwy, że ekspansja chińska ostatniego dwudziestolecia przybrała charakter kredytowania sprzedaży tanich produktów. Sprzyjało to zanikowi oszczędności w krajach wysokorozwiniętych, które przeobraziły się z producentów towarów i usług w kraje konsumenckie. Doprowadziło to do sytuacji, w której poziom oszczędności w I kw. 2008 r. spadł do poziomu 1 proc. dochodów dyspozycyjnych i wprawdzie obecnie wynosi on 3,9 proc. w Stanach Zjednoczonych, a w Japonii 2,8 proc., Australii 2,5 proc., Wlk. Brytanii 7 proc., ale Chinach jest na poziomie 38 proc., a w Indiach 34,7 proc. Zadłużenie prywatne ma to do siebie, że w sytuacji kiedy młodzi ludzie wydają zaledwie o 1 proc. więcej od ich rocznych dochodów, to po 20 latach są już w sytuacji, kiedy opłaty kapitału, wydatki na oprocentowanie zjadają większą część ich zarobków.

W ujęciu realnym mediana wynagrodzeń amerykańskich pracowników "ledwie się zmieniła" od lat 70., a jak pisze Raghuram Rajan w książce "Let Them Eat Credit", konsumowali więcej, zarówno mąż, jak i żona pracowali i się poważnie zadłużyli. Było to o tyle ułatwione, że w efekcie zachodzących procesów, w tym inflacji cen aktywów, najprostszym sposobem na wzrost konsumpcji było zainwestować w nieruchomość i korzystać z tego, że wartość inwestycji stale wzrasta.

W ten sposób udawało się "bezproblemowo" zwiększyć zadłużenie hipoteczne, korzystając z tego, że wzrost wartości nieruchomości pozwalał na wycofywanie gotówki do dodatkowej konsumpcji. Ten proces trwał przez lata i w USA nasilił się z kwartalnego poziomu 20 mld dol. w 1997 r. do poziomu ponad 140 mld dol. w niektórych kwartałach 2005 i 2006 r.

W aspekcie instrumentalnym istotna stawała się powszechność posiadania kart kredytowych, które były ważniejszym wyznacznikiem dorosłości niż możliwość głosowania w wyborach. Wg raportu McKinsey Global Institute na początku kryzysu instytucje niefinansowe w większości krajów miały niższy poziom zlewarowania liczony proporcją długu do kapitału niż na początku dekady.

Przy czym w Ameryce o ile zadłużenie instytucji niefinansowych w relacji do PKB wzrosło z 58 proc. do 76 proc. między 1985 a 2009 r., o tyle zadłużenie instytucji finansowych wzrosło z 26 do 108 proc. W efekcie zachodzących przemian w Stanach Zjednoczonych instytucje bankowe generowały aż 35 proc. całości zysków w kraju. A jak podaje Richard Koo w The Holy Grail of Macroeconomics w Japonii, o ile w 1990 r. dochody podatkowe z tych instytucji wynosiły 60 bln jenów (416 mld dol.), o tyle w 2005 r. spadły do 49 bln jenów, mimo że w międzyczasie PKB wzrosło o 13 proc.

O ile teoria finansów nadal mówi, że zlewarowanie kreuje wzrost wartości, gdyż płatności odsetkowe są zwolnione z opodatkowania, o tyle teorie dotyczące efektywności rynku kapitałowego są najbardziej kontestowane. Niemniej jednak można skonkludować, że wzrost oparty na długu nie ma szans na kontynuację, co oczywiście też będzie miało swój wpływ na tempo wzrostu gospodarczego oraz poziom dochodów państwa.

Bankructwo przelewarowanych krajów?

Obecne działania antykryzysowe charakteryzowały się masowym wystąpieniem automatycznych stabilizatorów koniunktury i wprowadzeniem pakietów stymulujących ze strony rządów w celu utrzymania poziomu popytu globalnego, skutkując skokowymi wzrostami zadłużenia publicznego. W sytuacji, kiedy zlewarowanie krajów grupy G7 jest na poziomie najwyższym od 60 lat, nie dziwi fakt że amerykański dług rządowy wzrósł z 16 tys. dol. na jedną osobę w 2001 r. do 34 tys. obecnie, a prywatny ? z 27 tys. do 44 tys. dol., gdy analogicznie rządowy dług brytyjski - z 5 tys. do 18 tys. funtów, a prywatny z 14 tys. do 24 tys. funtów. Charakterystyczne, że zadłużenie zarówno w ujęciu prywatnym, jak i państwowym według McKinsey Global Institute w dziesięciu najbardziej zaawansowanych gospodarkach wzrosło z poziomu 200 proc. PKB w 1995 r. do 300 proc. w 2008 r. Przy czym o ile w Japonii przekroczyło poziom 450 proc. PKB, a w Wlk. Brytanii nie przekroczyło czterokrotności dochodu narodowego, o tyle w Irlandii osiągnęło 700 proc., a w Islandii aż 1200 proc. PKB. O ile w poprzednim okresie obowiązywała zasada, że zarówno kraje takie jak Chiny czy państwa związane z Zatoką Perską zamieniały swój eksport na inwestycje kapitałowe, o tyle obecny problem polega na tym, że tak jak określa to Dhaval Joshi z RAB Capital, aż 53 proc. długu rządowego będzie musiało być zrolowane do 2012 r., a może to stanowić poważny kłopot w sytuacji, kiedy w pierwszej połowie tego roku wyemitowano dług na świecie na poziomie 1 bln 170 mld dol., a więc o 39 proc. mniejszy niż w tym samym czasie 2009 r. Carmen Reinhard z Kennethem Rogoffem w swoich analizach zauważyli, że graniczny poziom zadłużania się państw w relacji do PKB, zanim nastąpi negatywna kontrakcja w postaci spowolnienia wzrostu o 1 pkt proc., dla krajów rozwijających się wynosi 60 proc., a dla krajów wysokorozwiniętych 90 proc. Ich zdaniem będziemy również świadkami bankructw szeregu krajów, które zawsze następowały w konsekwencji tak poważnego kryzysu finansowego.

Starzenie się społeczeństwa

Następujący obecnie proces delewarowania gospodarek będzie w znacznym stopniu utrudniony, ponieważ w krajach wysokorozwiniętych, bardzo zadłużonych, nastąpił proces starzenia się społeczeństwa. W sytuacji, kiedy zmniejsza się ilość osób zdolnych do pracy, gospodarka rośnie wolniej i przez to jej zdolności spłaty są niższe, a wzrost skali zobowiązań emerytalno-zdrowotnych staje się piramidą finansową, z której bardzo trudno się wydobyć. Ponadto proces starzenia się będzie wymagał wzrostu nakładów i świadczeń, a z drugiej strony będzie nimi obciążona mniejsza liczba pracowników.

W raporcie 2009 r. Jagadeesha Gokhale z Instytutu Cato oszacowano, że w Unii Europejskiej zadłużenie z tytułu starzenia się społeczeństwa wynosi 439 proc. PKB i aby obsłużyć takie zadłużenie, które nie jest ujmowane w oficjalnych statystykach, państwa powinny co roku oszczędzać 8,3 proc. PKB. Podobnie Chris Watling z Longview Economics zauważył, że jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, to zobowiązania zabezpieczenia społecznego wynoszą 276 proc. PKB. W finansach zakłada się, że osoby w młodym wieku się zapożyczają, licząc, że pokryją zobowiązania później, z wyższych dochodów ? analogicznie to kraje wysokorozwinięte powinny spłacać zobowiązania, podczas gdy takie kraje jak Chiny, a zwłaszcza Indie, w których średnia wieku wynosi poniżej 25 lat, powinny się zadłużać. A jest na odwrót, co jest zwiastunem znaczących nierównowag w skali światowej.

Rozpoczęty proces delewarowania zmusza do rozwagi co do przyjęcia właściwej strategii. Jak szybko i głęboko zarekomendować oszczędności tak, żeby nie zaryzykować znaczącego spowolnienia wzrostu gospodarczego, i w jaki sposób przenieść ciężar tych cięć na całe społeczeństwo. Oczywiście, należałoby wspierać wzrost tak, aby wzrost bazy podatkowej pozwolił ograniczyć konieczność redukowania wielu wydatków państwowych. Jest to działanie bardzo trudne, a studia McKinseya ukazały, że z 32 przypadków delewarowania gospodarki, które poprzedzał kryzys finansowy, tylko jeden prowadził do wzrostu. Alberto Alesina jest obecnie tą osobą, która podczas swoich częstych wystąpień propaguje w procesie redukowania deficytów obcinanie wydatków zamiast podwyższania podatków. Niemniej w swoich badaniach obejmujących okres od 1980 r. pokazuje, że w 26 przypadkach, kiedy następował znaczący spadek długu, aż w 21 powodowało to równoczesny spadek PKB. Tylko w dziewięciu przypadkach udało się rządom doprowadzić do wzrostu gospodarczego i zredukowania długu - w tym w Irlandii w 2000 r. oraz w Holandii i Norwegii w 2006 r. W innych badaniach w trzech na cztery przypadki ścięcie wydatków publicznych, połączone ze wzrostem gospodarczym, odbyło się przez spadek kursu walutowego tych krajów, których wzmożony eksport kompensował spadek popytu po stronie instytucji publicznych.

Dlatego też analizując założenia budżetowe i podejście do redukcji deficytu, powinniśmy tak go optymalizować, aby wydatkować środki na nakłady, które w przyszłości doprowadzą do wzrostu bazy podatkowej, a redukować te wydatki, które nie będą się do tego przyczyniały. Aby to osiągnąć, musimy wyzwolić się z obecnie panujących paradygmatów w sferze liczenia deficytu, ponieważ jak to przyznał nawet Pierre Cailleteau z Moody ego "rachunkowość finansów publicznych jest wyjątkowo podstawowa w porównaniu z rachunkowością prywatnego sektora".

Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie odzwierciedla stanowiska instytucji, z którą jest związany zawodowo.

Autor jest byłym prezesem UNFE i podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów

Gazeta Finansowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »