Państwo odgrywało w gospodarce Izraela ważną rolę
Ideologia i nieustanne wojny spowodowały, że Żydzi mieszkający w Izraelu gotowi byli przyznawać państwu znacznie więcej obowiązków i odpowiedzialności niż obywatele innych krajów. Jego omnipotencja słabo służyła gospodarce. Dopiero otwarcie w końcu zeszłego stulecia i wycofanie się państwa z gospodarki sprawiło, że zyskała ona siłę i konkurencyjność. Choć państwo odgrywa w niej nową, znaczącą rolę. Zobaczmy jaką.
Najpierw przypomnijmy trochę historię. W końcu XIX wieku Żydzi żyjący w diasporze zaczęli myśleć o stworzeniu własnego państwa. Powodem były zarówno przesłanki religijne, jak też narastające nacjonalizmy w Europie. W 1880 roku Palestynę zamieszkiwało ich zaledwie ok. 24 tys. Dziś w Izraelu mieszka blisko 7 mln Żydów.
Niemal równolegle z pierwszą falą pogromów w Rosji w latach 80. XIX wieku narodziła się ideologia i ruch zwany syjonizmem. Gdyby nie syjonizm, który zachęcał Żydów do powrotu do Palestyny, Izrael zapewne by nie powstał. A jednocześnie syjonizm stał się państwowotwórczą ideologią, gdy już powstało żydowskie państwo.
Nieustanne wojny z krajami arabskimi (nie uznały one decyzji ONZ o przyznaniu Izraelowi w 1948 roku niepodległości) były drugim powodem, dla którego Żydzi mieszkający w Izraelu akceptowali szczególną rolę państwa. Prócz odpowiedzialności za obronę, miało ono mieć też mocny wpływ na gospodarkę, choć ta była prywatna. Miało ją chronić. W jaki sposób?
Poprzez niedopuszczanie prywatnego importu, restrykcje walutowe, zaporowe cła, dotacje do cen i towarów, subsydiowanie inwestycji i eksportu. Tak było przez dziesięciolecia i polityka ta okazała się mało skuteczna. Niekonkurencyjna i zacofana gospodarka produkowała mało towarów dających się sprzedać za granicą, import przewyższał eksport, a to prowadziło do wysokiego ujemnego salda na rachunku bieżącym. Rosło zadłużenie zagraniczne i deficyty budżetu.
Dopiero w latach 80. i 90. XX wieku nastąpiły reformy. Polegały na wprowadzeniu pełnej wymienialności waluty, zawarciu umów o wolnym handlu z Unia Europejską i USA, równoważeniu finansów publicznych, zmniejszeniu długu publicznego i zagranicznego. Rozpoczęcie procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie spowodowało natomiast, że Izrael zaczął być atrakcyjny dla zagranicznych inwestorów. Paradoksalnie - kiedy państwo zaczęło się z gospodarki wycofywać, ta zaczęła nabierać siły.
W prowadzącym wciąż wojny państwie ogromne znaczenie miał przemysł zbrojeniowy. Powstał on w zasadzie już wtedy, gdy przyjeżdżający do Palestyny Żydzi, jeszcze przed powstaniem Izraela, zakładali tajne zakłady broni i materiałów wybuchowych, by zbroić się do walki z ludnością arabską. Po II wojnie światowej Izrael "odziedziczył" mnóstwo sprzętu z brytyjskiego demobilu i zaczął go remontować. To stanowiło kolejny krok w budowie przemysłu zbrojeniowego, ale pokazywało też, jak bardzo był on zacofany.
Zakupy za granicą surowców, których Izrael miał mało, oraz uzbrojenia - powodowały wysokie zadłużenie zagraniczne i niestabilność finansów publicznych. Do tego doszło jeszcze embargo na dostawy broni nałożone przez Francję tuż przed wybuchem wojny sześciodniowej w 1967 roku. Było ono powodem systemowego podejścia do budowy ogromnego kompleksu zbrojeniowego. Po koniec lat 70. zeszłego stulecia rodzimi dostawcy dostarczali już lwią część uzbrojenia dla armii.
Produkcja broni w kraju obniżała znacząco wydatki na import uzbrojenia i sprzyjała zrównoważeniu obrotów handlowych, ale sektor obrony bardzo się rozrósł. W połowie lat 80. zatrudniał 65 tys. osób, czyli ponad 20 proc. siły roboczej w całym przemyśle. Pod koniec dekady nadszedł kryzys - wraz z końcem zimnej wojny popyt na broń na całym świcie się skurczył. Izrael też musiał ograniczyć zbrojeniowe wydatki. Porzucił miedzy innymi projekt Lavi - budowy nowoczesnego myśliwca.
Po kryzysie, w latach 90. rozpoczęła się restrukturyzacja całego kompleksu oraz prywatyzacja także tego sektora. Państwowe pozostały wielki koncern lotnictwa wojskowego Israel Aerospace Industries (IAI), linie energetyczne, gazociągi i zaopatrzenie w wodę, poczta, autostrady, linie kolejowe oraz porty, fundusze badawcze podległe agencji Rafael i firmy budownictwa mieszkaniowego. Gigant zbrojeniowy Israel Military Industries (IMI) został podzielony na części. Jedna nadal należy do państwa, a drugą sprzedano.
Teraz rząd ma ok. 160 przedsiębiorstw, które wytwarzają ok. 18 proc. PKB kraju. W 2014 roku rozpoczął się kolejny program prywatyzacji - polegający na sprzedaży mniejszościowych udziałów w państwowych spółkach poprzez giełdę w Tel Awiwie. Rząd zamierza pozyskać w wyniku tej prywatyzacji 4,1 mld dolarów. W prowadzonym przez OECD rankingu jakości zarządzania w sektorze państwowym Izrael znajduje się na 13. miejscu, czyli nieco poniżej średniej.
Budując sektor zbrojeniowy, rząd doszedł także do przekonania, że można go wykorzystać jako koło zamachowe dla tworzenia innowacji oraz wprowadzania ich w innych obszarach gospodarki. Przemysł zbrojeniowy stworzył systemy ich wspierania, modele współpracy przemysłu i instytucji naukowych, przyciągania inwestorów zagranicznych do technologicznych sektorów oraz subsydiowania prac badawczo-rozwojowych.
Rolę łącznika w wytwarzaniu innowacji oraz transferu ich do gospodarki pełniła państwowa agencja Rafael, teraz Rafael Advanced Defense Systems. Choć nie została ona sprywatyzowana, na przełomie stuleci przeszła głęboką restrukturyzację i funkcjonuje obecnie na zasadach rynkowych jako państwowa spółka. Pośredniczyła w komercjalizacji zaawansowanych technologii używanych w produkcji sprzętu medycznego, telekomunikacyjnego i półprzewodników.
Rewolucja informatyczna sprawiła, że gospodarka Izraela, a szczególnie jego branże zaawansowanych technologii, znalazły się w światowej czołówce. Wiele izraelskich firm zostało kupionych przez globalne konglomeraty biznesowe w transakcjach o wartości wielu miliardów dolarów. Na New York Stock Exchange notowanych jest 10 izraelskich spółek, a na technologicznej giełdzie Nasdaq - blisko 100 kolejnych.
Dzięki rządowemu wsparciu dla badań Izrael uważany jest za światowe zagłębie start-upów. Rząd subsydiuje zarówno badania i rozwój jak wydatki kapitałowe kwotą ok. 400 mln dolarów dotacji rocznie pokrywających 30 do 66 proc. całkowitych kosztów rozwoju firmy.
Częściowo się to zwraca, bo z tytułu opłat za sprzedaż licencji przez dotowane firmy wpływa z powrotem do budżetu ok. 100 mln dolarów rocznie.
Kluczowym znacznie mają jednak inwestycje prywatnego kapitału, przybywającego do Izraela z całego świata, a zwłaszcza funduszy venture capital. Działa ich ok. 60 i do tej pory doprowadziły do sukcesu rynkowego setki firm z sektora zaawansowanych technologii. Ponad połowę wkładu w technologiczne izraelskie spółki stanowią inwestycje zagraniczne.
Sukcesy i globalizacja gospodarki izraelskiej nie oznaczają, że kraj nie ma dość istotnych problemów. Według danych OECD w 2015 roku blisko 20 proc. ludności Izraela żyło poniżej granicy ubóstwa. Dla porównania - w Polsce było to nieco ponad 11 proc. Dzieje się tak pomimo, że podatki dochodowe są dość wysokie, bo najwyższa taksa od osób fizycznych wynosi 48 proc., od osób prawnych - 25 proc., a całkowite obciążenia podatkowe stanowią 31,4 proc. PKB.
Inna miara społecznego rozwoju, współczynnik Giniego obrazujący nierówności dochodowe (im jest wyższy, tym większe są nierówności) wynosił w Izraelu w 2016 roku 0,36. Dla porównania - w Polsce w 2015 roku wynosił on 0,29 i od wejścia do Unii Europejskiej systematycznie spadał. Państwo, które się wycofało z omnipotencji w gospodarce i zaczęło stymulować ją inteligentnymi impulsami, teraz musi się zabrać za równie dojrzałe reformy społeczne.
Jacek Ramotowski