Papierowy budżet
Ten budżet jest tak pomyślany, by rząd mógł jak najdłużej rządzić. Jest papierowy i nieprzygotowany. Tak komentują go posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Jest rzeczą oczywistą, że nie możemy go poprzeć, ale nie odrzucimy go też podczas pierwszego czytania, czyli na początku ścieżki parlamentarnej, bo tu nie chodzi go gesty - zapowiedział Marek Borowski z SLD, wicemarszałek Sejmu.
Według marszałka Borowskiego rządowy projekt budżetu jest czymś w rodzaju projektu do projektu. Rząd założył pewne oszczędności, na których zdobycie nie ma w tej chwili podstaw prawnych. Dodatkowe pieniądze mają być z nowelizacji Karty Nauczyciela, z wyższego VAT-u w budownictwie, z poprawy ściągalności podatków, z naprawienia finansów ZUS-u. Tymczasem zdaniem posłów lewicy nie ma jakichkolwiek podstaw by twierdzić, że te ustawy zostaną przyjęte. Stąd cały budżet nie ma oparcia w rzeczywistości, tłumaczy Marek Borowski: "Ponieważ w ciągu tych ostatnich trzech lat ani razu nie było takiego budżetu, w którym byłaby tak wielka skala niepewności co do planowanych dochodów i wydatków. Więc tak na dobrą sprawę tego budżetu w ogóle nie powinno jeszcze być w Sejmie". Największą nieufność budzi w lewicy wielkość deficytu 1,6 PKB. Tak zapisany deficyt ma zdobyć poparcie UW dla rządowego projektu, ale nijak się ma do rzeczywistości finansowej.