Parabanki i piramidy finansowe w Europie i USA

W wielu krajach Europy władze próbują uniemożliwić działalność instytucji parafinansowych, które przyciągają klientów perspektywą szybkiego i dużego zysku, ale nie zawsze się to udaje. W USA sytuacja wygląda nieco inaczej.

W wielu krajach Europy władze próbują uniemożliwić działalność instytucji parafinansowych, które przyciągają klientów perspektywą szybkiego i dużego zysku, ale nie zawsze się to udaje. W USA sytuacja wygląda nieco inaczej.

W samych Niemczech drobni inwestorzy tracą co roku ok. 30 mld euro. Takie dane podała niemiecka fundacja Warentest. Podliczyła ona straty poniesione przez Niemców, którzy skusili się na różnego rodzaju wątpliwe lokaty kapitału, do których zostali namówieni przez nieuczciwych albo niekompetentnych pośredników i oferentów.

W Niemczech tzw. szary rynek kapitału obejmuje dużą paletę podejrzanych ofert, jak sprzedaż nieruchomości po wygórowanej cenie, przynoszące straty transakcje terminowe, czy też nierentowne fundusze powiernicze lokujące środki w nieruchomościach albo w budowę i zakup statków. Nawet niektóre duże banki i kasy oszczędnościowe proponują drobnym inwestorom takie ryzykowne lokaty, co często jest konsekwencją tego, że ich pracownicy otrzymują prowizje za zawarte transakcje i nierzetelnie doradzają klientom.

Kilka lat temu głośna była sprawa zarzutów przeciwko firmie doradztwa finansowego AWD, którą oskarżano, że nierzetelnie doradzała klientom, pośrednicząc w sprzedaży lokat w funduszu nieruchomości Dreilaender-Fond. W latach 90. AWD miała sprzedać ponad 34 tysiące udziałów w DLF o łącznej wartości blisko miliarda euro, obiecując pewne zyski. Według mediów ponad 6 tys. inwestorów, idąc za radą doradców z AWD, zaciągnęło pożyczki na zakup udziałów w funduszu, który okazał się jednak chybioną inwestycją.

Reklama

Według orzecznictwa federalnego sądu najwyższego inwestorzy mogą domagać się odszkodowań od banków i pośredników, jeśli udowodnią, że ponieśli straty w wskutek nierzetelnego doradztwa.

W Wielkiej Brytanii - choć finansowe piramidy są nielegalne - oszukańcze systemy inwestowania występują pod postacią prywatnych spółek kapitałowych, firm konsultingowych, systemów oszczędzania. Ich typową cechą jest to, że oferują wysokie zwroty w krótkim czasie, prowadzą pozorowaną działalność i "zyski" wypłacają inwestorom, którzy weszli do przedsięwzięcia wcześniej, ze środków inwestowanych przez tych, którzy weszli później.

Najgłośniejszy przypadek tego rodzaju malwersacji dotyczył skazanego na 14 lat pozbawienia wolności Kautilyi Pruthiego, który w latach 2005-08 prowadził firmę pod nazwą Business Consultancy. Inwestorom mówił, że pożyczał na krótki termin firmom spedycyjnym. Oferował zwrot w wys. 13 proc. miesięcznie, naciągając 800 osób na 38 mln funtów, z czego 28 mln wypłacił "inwestorom", a resztę wydał na finansowanie luksusowego stylu życia. Przyznał, że działalność prowadził bez wiedzy i zgody regulatora rynku finansowego.

Inny oszust Terry Freeman skazany w styczniu 2011 r. na 8 lat pozbawienia wolności pozbawił 700 inwestorów 14 mln funtów. Powiedział im, że jego firma GFX Capital oferuje inwestycje niskiego ryzyka na rynkach walutowych.

Ściganiem tego rodzaju finansowych nadużyć zajmuje się policja londyńskiego City i urząd do ścigania malwersacji finansowych na dużą skalę SFO (Serious Fraud Office) odpowiedzialny przez Prokuratorem Generalnym. Koordynowaniem działań na szczeblu rządowym zajmuje się rządowa agencja NFA (National Fraud Authority). Z badań nad przestępczością w internecie wynika, że 20 proc. tzw. spamu dotyczy przestępstw finansowych. Często są to obietnice dużych pieniędzy za zwerbowanie innych.

W Austrii wkłady pieniężne od osób fizycznych mogą przejmować jedynie banki, które posiadają licencję Komisji Nadzoru Finansowego i spełniają warunki dotyczące wymogów kapitałowych gwarantujące bezpieczeństwo wkładów.

Z kolei na Słowacji 200 tysięcy obywateli straciło swoje wkłady, kiedy w 2008 roku splajtowało 5 parabanków: "P.M.G", "Horizont", "Drukos", "Sas" i "Slovakia". Oferowały w krótkim czasie oprocentowanie do 40 procent, działając na zasadzie piramid finansowych. Podczas śledztwa okazało się, że za krachem stoi miliarder Jozef Majski, jeden z najbogatszych Słowaków, który zdobył fortunę w podejrzanych okolicznościach i za oszustwa ostatecznie nie odpowiedział.

Krach nastąpił bez żadnej zapowiedzi i wywołał zbiorową panikę. Setki oszukanych klientów usiłowały wycofać swoje wkłady, szturmując oddziały spółek. Spółkom, które nie szczędziły pieniędzy na reklamę w radiu i telewizji, zawierzyli przede wszystkim renciści i emeryci, wkładając na konta oszczędności całego życia. Stracili, bo słowacka ustawa o ochronie wkładów do pełnej wysokości nie dotyczyła filii banków zagranicznych ani instytucji parabankowych.

Plaga piramid finansowych nie ominęła też Bułgarii, zwłaszcza w latach 90., choć parabankowe instytucje działają i obecnie. Tyle że piramidy rejestruje się za granicą, ponieważ bułgarskie prawo surowo reglamentuje działalność instytucji finansowych.

Ostatnio o takiej piramidzie pisał dziennik "24 czasa" w maju b.r. W Warnie spółka Suisse Capital obiecywała klientom 15 proc. odsetek rocznie. Działała dyskretnie, opierając się na przekazywanych z ust do ust rekomendacjach. Inwestorzy pieniędzy nie odzyskali, a kilkadziesiąt osób, które zwróciły się do policji, dowiedziało się, że firma jest rejestrowana na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, w znanym raju podatkowym.

Jednym z najsłynniejszych szefów piramid finansowych (zwanych w Bułgarii "faraonami") jest prawnik Iwo Nediałkow, skazany w kwietniu 2011 r. na 5 lat więzienia. Był właścicielem spółki "East West International Holding", która w latach 1993-1994 r., obiecując odsetki rzędu 170-200 proc. (przy 70 proc. w bankach), przyciągnęła oszczędności przeszło 8 tys. osób, o łącznej wartości 6,2 mln dol. Po wypłatach dla pierwszych klientów Nediałkow zamknął interes i zniknął z pieniędzmi za granicą. W 1997 r. Francja wydała go Bułgarii. Uwzględniając czas spędzony w areszcie, wyjdzie na wolność za mniej niż 3 lata.

Sześć lat spędził w więzieniu Michael Kapustin, właściciel największej piramidy "Life choise". W 2001 r. skazano go na 17 lat więzienia za sprzeniewierzenie 260 mln ówczesnych lewów (około 130 tys. euro).

Procesy sądowe Nediałkowa i Kapustina były głośne, prasa publikowała ostrzeżenia, a władze apelowały, by nie powierzać oszczędności instytucjom parabankowym, więc z czasem ludzie stali się ostrożniejsi.

W Stanach Zjednoczonych poza bankami wiele innych instytucji finansowych pomaga klientom w inwestowaniu ich oszczędności w akcje i inne papiery wartościowe. Są to firmy maklerskie, doradcze i takie instytucje, jak np. fundusze hedgingowe.

Muszą się one rejestrować i podlegają regulacjom rządowym. Co jakiś czas stanowe oddziały Komisji Kontroli Giełdy (S.E.C.) przeprowadzają audyt w takich firmach.

Od obowiązku rejestracji zwolnione są jednak firmy, które mają mniej niż pięciu klientów. W praktyce wiele firm posiadających więcej klientów także się nie rejestruje i są wtedy nieuchwytne dla kontrolerów (dopóki nie dojdzie do nadużyć i strat klientów i interwencji poszkodowanych u organów ścigania).

W ostatnich latach najgłośniejszą aferą była sprawa Bernarda Madoffa, który stworzył piramidę finansową i oszukał klientów-inwestorów na około 50 miliardów dolarów. Posiadał on firmę maklerską i doradczą jednocześnie, co umożliwiało mu swobodne obracanie pieniędzmi klientów.

Dzięki jego koneksjom na Wall Street i w S.E.C. kontrolerzy pobieżnie kontrolowali jego firmę, przymykając oczy na nadużycia. Po sprawie Madoffa, którego skazano na 150 lat więzienia, zaostrzono nieco regulacje firm maklerskich, ale zdaniem wielu ekspertów - niewystarczająco.

Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Piramidy finansowe | piramidy | parabanki | piramida finansowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »