PE: Polscy europosłowie w różnych frakcjach za budżetem UE
Eurodeputowani PO będą przekonywać swoich zagranicznych kolegów z największej frakcji chadeków w PE, by zatwierdzili budżet UE. PiS nie musi już namawiać konserwatywnych europosłów, bo są za budżetem, a SLD chce gwarancji - mówią PAP polscy europosłowie.
Zgodnie z traktatem lizbońskim uzgodniony przez przywódców w piątek budżet UE na lata 2014-2020 będzie jeszcze wymagać zgody Parlamentu Europejskiego. W piątek po uzgodnieniu budżetu przez przywódców, wspólne oświadczenie wydali szefowie czterech z siedmiu frakcji w PE, w tym największej frakcji chadeków (EPL). Zapowiedzieli w nim, że nie mogą zaakceptować budżetu w przyjętej formie, bo nie wzmacnia on unijnej gospodarki.
Rafał Trzaskowski (PO) uważa, że w związku z twardym stanowiskiem PE, Rada UE "potraktuje PE trochę bardziej poważnie i pewnie będzie gotowa na jakieś ustępstwa - zwłaszcza jeżeli chodzi o elastyczność budżetu oraz rozmowę o podatkach (dochodach własnych - PAP)". Jego zdaniem, twarde stanowisko frakcji, w tym grupy EPL, do której należy polska delegacja PO, jest wstępem do negocjacji.
"Myślę, że skończy się na tym, iż PE wyda ostre stanowisko w rezolucji, gdzie będzie powiedziane, że jeśli nasze postulaty nie będą brane pod uwagę, to rządy muszą pamiętać, iż mamy prawo weta. Ale, jak się wydaje, nie dojdzie do zawetowania budżetu" - powiedział Trzaskowski PAP. Jego zdaniem, część postulatów PE została już spełniona, np. ochrona programu Erasmus, pewna elastyczność budżetu i tzw. klauzula przeglądowa.
"Będziemy próbowali przekonywać naszych kolegów, byśmy - owszem - starali się domagać większej elastyczności, ale nie stawiajmy sprawy na ostrzu noża. Gdyby budżetu miało nie być, to alternatywa jest znacznie mniej ciekawa dla wszystkich. Będziemy starali się przekonywać kolegów, by zachowali się racjonalnie" - powiedział Trzaskowski. Dodał, że porozumienie budżetowe, choć nieprefekcyjne, jest "wartością samą w sobie".
"Rachunek jest jednoznaczny: brak wieloletniej perspektywy to potężna komplikacja dla finansowania programów wieloletnich. Chociaż jesteśmy niezadowoleni z rezultatu dla Polski, to będziemy (budżet) popierali, bo lepsza taka perspektywa niż żadna" - powiedział PAP europoseł Konrad Szymański (PiS).
Dodał, że cała frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), do której należy polska delegacja PiS do PE, już wcześniej ustaliła swoje stanowisko ws. poparcia budżetu, więc nikogo nie trzeba przekonywać. "Mamy tę debatę za sobą i posłowie EKR są za tym, żeby tę sprawą zamknąć" - powiedział Szymański. Jego zdaniem, problem będzie mieć PO, bo przewodniczący EPL w PE Daul najgłośniej wypowiadał się przeciwko budżetowi.
Europoseł SLD Bogusław Liberadzki z grupy socjalistów w PE podkreśla, że przed przekonywaniem kogokolwiek do poparcia budżetu UE na lata 2014-2020 najpierw sam chciałby otrzymać gwarancje, że środki dla Polski nie okażą się wirtualne. Zwrócił uwagę, że po raz pierwszy w takiej skali budżet UE ma deficyt (chodzi o 52 mld euro różnicy między zobowiązaniami, a płatnościami), co - jego zdaniem - może się przełożyć na faktycznie przyznawane państwom środki.
"Jest zgoda, że Polska otrzymała bardzo przyzwoitą kwotę, ale podnosimy sprawę deficytu, bo nie chcielibyśmy, żeby to była kwota iluzoryczna. Jeśli te 52 mld deficytu będą się ciągnąć, to proszę powiedzieć, jak go sfinansujemy, czy nie okaże się potem, że de facto Polska otrzyma na politykę spójności nie 73 mld euro, ale 64" - zwrócił uwagę polityk.
Przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy przekonywał na konferencji prasowej po szczycie UE, że taka różnica między zobowiązaniami a płatności nie jest niczym nienormalnym; w obecnym budżecie 2007-13 wynosi ona ok. 50 mld euro.
Tadeusz Cymański (Solidarna Polska) jest umiarkowanym optymistą, jeśli chodzi o możliwość poparcia budżetu na lata 2014-2020 przez kolegów z jego frakcji Europa Wolności i Demokracji. "Tak jaki mówi nazwa naszej frakcji: wolność, czyli mam swobodę swoich poglądów i przekonań i to jest akceptowalne dość powszechnie" - podkreślił. Dlatego - jak zaznaczył - będzie dość trudno pozyskać przychylność dla tego budżetu, zwłaszcza wśród brytyjskich europosłów, ale nie znaczy to, że nie należy próbować. Europa Wolności i Demokracji to eurosceptyczna, najmniejsza grupa polityczna w PE, w której większość stanowią Brytyjczycy.
Wyraził też zdziwienie uchwaleniem budżetu, który "doprowadzi do strukturalnego deficytu" - nawiązując do różnicy między zobowiązaniami a rzeczywistymi płatnościami.
Przywódcy uchwalili zobowiązania na poziomie 960 mld euro, a płatności w wys. 908,4 mld euro. Już przy zapowiedziach płatności na poziomie 913 mld euro przewodniczący PE Martin Schulz groził, że nie podpisze budżetu. Na niskie płatności naciskała zwłaszcza Wielka Brytania.
Wydaje się jednak, że przywódcy uwzględnili w projekcie budżetu inne postulaty PE. Chodzi m.in. o to, aby budżet był elastyczny i umożliwił przesuwanie środków między działami oraz z roku na rok. Teraz niewykorzystane środki wracają do budżetów narodowych. Uzgodniono też tzw. klauzulę rewizyjną, która pozwoli na dostosowanie przydziału funduszy UE dla poszczególnych krajów w 2016 r.; dostosowanie takie nie będzie jednak mogło przekroczyć 4 mld euro. Ponadto przywódcy uszanowali granicę tolerancji europosłów w poziomie zobowiązań, które wynoszą 1 proc. unijnego narodowego dochodu brutto.