Petru: Szorujemy po dnie. Pensje w górę najwcześniej w 2015 roku
- Zakładam, że tak naprawdę najbliższe dwa lata to są lata stagnacji. Tempo wzrostu gospodarczego rzędu 1 procent czy 2 procent to dla przeciętnego Polaka tak naprawdę stagnacja, czyli brak perspektywy na poprawę - mówi w rozmowie z RMF FM ekonomista Ryszard Petru. - Szorujemy po dnie i to szorowanie będzie trwało. Oczywiście, nie ulegajmy statystyce - dodaje.
Krzysztof Berenda: Główny Urząd Statystyczny podał dzisiaj, że w pierwszym kwartale wzrost gospodarczy w Polsce spowolnił do 0,5 procent. To wydaje się strasznie słaby wynik. Z czego to się bierze?
Ryszard Petru, ekonomista: - Jeżeli popatrzymy na to, z czego ten wzrost się bierze, okazuje się, że konsumpcja Polaków nie rośnie - wydajemy dokładnie tyle samo, co w zeszłym roku. Jeżeli popatrzymy na inwestycje, to są jednak pod kreską, czyli mniej inwestujemy niż w zeszłym roku. Jedyne, co napędza polską gospodarkę to jest to, że eksport po prostu spowalnia wolniej niż import i - mówiąc w uproszczeniu - trzymamy się na eksporcie, a w pozostałych obszarach jest po prostu stagnacja, albo też dół tak, jak w inwestycjach realizowanych ze środków publicznych.
Wzrost gospodarczy jest teraz najniższy od czterech lat. Trzeba bić na alarm?
- Powoli wygląda mi na to, że on będzie najniższy od prawie dziesięciu lat. Tak słaby wzrost gospodarczy, jak będzie w tym roku, ostatni raz był w 2001 roku. Bić na alarm z jednej strony trzeba, bo to jest wyjątkowe spowolnienie gospodarcze. Z drugiej strony pamiętajmy o tym, że jednak duża część Europy jest w głębokiej recesji i kraje takie, jak Niemcy czy Francja ostatnio właśnie, w I kwartale również wpadły w recesję. Zawsze jest pytanie, jaka część tego spowolnienia jest spowodowana czynnikami zewnętrznymi, a jaka jest spowodowana tym, że na przykład w Polsce cały czas trudno prowadzi się biznes, że nie zakłada się łatwo firm, że cały czas jednak regulacje utrudniają życie przedsiębiorcom, a nie pomagają.
A w jakim punkcie kryzysu teraz jesteśmy? Czy my właśnie szorujemy po dnie i będziemy odbijać? Czy jeszcze trochę będzie tak źle i dopiero potem to odbicie? Czy może być jeszcze gorzej?
- Wydaje mi się, że szorujemy po dnie, a to dno jest rozpłaszczone i to szorowanie będzie trwało co najmniej cały rok. Oczywiście, nie ulegajmy statystyce. Druga połowa tego roku powinna być lepsza statystycznie niż pierwsza ze względu na to, że porównujemy to z zeszłym rokiem. Przypomnę, że maj i czerwiec zeszłego roku to była końcówka przygotowań do Euro 2012, szaleństwo inwestycyjne. W tym roku tych inwestycji jest dużo mniej, czyli to pierwsze półrocze wypada blado w porównaniu z poprzednim półroczem. Natomiast drugie półrocze 2012 było już takie słabiutkie i w związku z tym, w porównaniu okaże się, ze ta dynamika wzrostu będzie lekko lepsza, ale ten wzrost gospodarczy w całym roku będzie w okolicach 1 procenta. Jak na naszą historię, jak na nasze marzenia to naprawdę słabo.
Ustalmy: gorzej niż teraz nie będzie?
- Zakładam, że tak naprawdę najbliższe dwa lata to są lata stagnacji. Tempo wzrostu gospodarczego rzędu 1 procent czy 2 procent, jak przewiduje w przyszłym roku, dla przeciętnego Polaka to tak naprawdę stagnacja, czyli brak perspektywy na poprawę. To nie jest koniec świata, koniec świata tak naprawdę jest w Grecji, Hiszpanii, Portugalii.
Czyli będzie tak, jak jest teraz, krótko mówiąc?
- Sądzę, że będzie tak, jak jest teraz. Oczywiście lato sprzyja pracom sezonowym, zima znowu spowoduje, że to bezrobocie wzrośnie. Stagnacja oznacza brak wzrostu nowych miejsc pracy i perspektywy są średnie, co najmniej. Zakładałbym, że przez dwa lata będzie jeszcze ciężko, natomiast wierzę w to, że nie będzie gorzej.
A kiedy wrócimy do normalności, kiedy będziemy widzieć wzrost gospodarczy 3-4 procent, taki, do jakiego się przyzwyczailiśmy?
- Będzie ciężko tak po prostu wrócić do normalności, bo duża część tych prostych rezerw została w polskiej gospodarce wykorzystana. Ten pęd gospodarczy narzucony w 1989 roku reformami Balcerowicza powoli wygasa. Potrzebny jest jakiś drugi element drugiej reformy i wydaje mi się, że szansa na 3 procent wzrostu dopiero jest w 2015 roku, ale to nie jest tak po prostu dane, nad takim wzrostem będzie trzeba pracować. Oczywiście, poprawa sytuacji w strefie euro istotnie pomoże, ale oprócz tego musimy być bardziej konkurencyjni, bardziej dynamiczni, więcej prywatyzować, więcej deregulować. Wtedy polska gospodarka ma szanse wrócić na tempo około 3 procent wzrostu. To daje szanse na poprawę na rynku pracy.
Kiedy nasze pensje zaczną szybko rosnąć? Kiedy pracodawcy zaczną bić się o pracowników?
- Sądzę, że nie wcześniej niż w 2015 roku.
Dopiero?
- Tak jest.
Krzysztof Berenda
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze