PGR-y: echo likwidacji
Czy problem byłych PGR-ów jeszcze istnieje? Od ich nagłej likwidacji mija właśnie piętnaście lat, a jednak nie sposób odpowiedzieć "nie".
Dramat wynikający z tego faktu przesunął się bowiem z byłych pracowników - pegeerowców, którzy w większości wypadli już z rynku pracy na wszystkich mieszkańców terenów, na których w przeszłości działały Państwowe Gospodarstwa Rolne. Pokazuje to niezwykle ciekawe i cenne dla praktyki działania badanie "Rynki pracy na obszarach popegeerowskich" przeprowadzone z inicjatywy MPiPS i współfinansowane z EFS. *)
Przebadano ok. 6000 osób, w tym byłych pracowników PGR-ów i członków ich rodzin w 8 powiatach. Są to: Oławski i Śremski, położone w pobliżu Wrocławia i Poznania i najlepiej rozwijające się w swoim województwie, gołdapski i bytowski - o najgorszej sytuacji na regionalnym rynku pracy, typowo rolniczy powiat parczewski oraz świebodziński, świdwiński i żniński. Kluczowy problem, który miało oświetlić omawiane badanie dotyczył wpływu, jaki na lokalne rynki pracy miały (bądź jeszcze mają) b. PGR-y.
Wyniki badań wskazują, że do dziś obszary (powiaty) dawnych PGR-ów cechuje - przeciętnie rzecz ujmując - znacząco niższy poziom rozwoju ekonomiczno-społecznego oraz nasilenie różnego rodzaju negatywnych zjawisk. Przekształcenia i likwidacja, objęły ok. 475 tys. pracowników PGR, a wraz z rodzinami ponad 2 miliony społeczności pegeerowskiej. Wartość popegeerowskiej ziemi według średnich cen sprzedaży w 2007 r. (9 tys. zł/ha) wynosiła 34,2 mld zł, czyli 10,7 mld dolarów. Wartość majątku trwałego i obrotowego to ponad 8,6 mld zł, a w jego skład, oprócz mieszkań i suszarni wchodziło m.in. 850 gorzelni, winiarni i browarów, 234 masarni i rzeźnik, 378 sklepów, 124 hoteli, restauracji i zajazdów, 765 obiektów socjalnych, kulturalnych i sportowych oraz 2222 zespołów tzw. dworskich i pałacowo-parkowych. I jeszcze jedna ważna wiadomość: niemal co trzecie (32 proc.) sprywatyzowane przedsiębiorstwo państwowe w Polsce to dawny PGR (lub ppgr). Znacznie więcej w województwach popegeerowskich.
PGR, jak to ujmują naukowcy, pomyślany został jako wehikuł zmian na polskiej wsi. Z badań wynika, że we wszystkich powiatach PGR-y tworzyły oś organizującą życie społeczne, państwo w państwie, którego mieszkańcy - pracownicy PGR stanowili zamkniętą społeczność, funkcjonującą zresztą na innych zasadach niż otaczająca ich tradycyjna wieś. W wymiarze ideologicznym PGR był symbolem komunizmu, w praktyce w wielu miejscach przypominał folwark. W raporcie socjologicznym stanowiącym załącznik do raportu ogólnego przytoczony jest przykład PGR Manieczki w powiecie śremskim. Na to, jak się do dziś wspomina to gospodarstwo, istniejące obecnie w zmienionej formie, niezatarte piętno wywarł "Pan Bajer", wieloletni kierownik. (?). Był jedynym bogiem na terenie Kombinatu (?), wiele miejscowości zmieniło wygląd przez Pana Bajera, drogi, sprawy socjalne. Przecież ludzie w łazienkach to króliki trzymali, bo takie były czasy wtedy. On zabierał ludzi do Śremu, te meble masz kupić, to masz zrobić tak, to tu, to w ten sposób. Ich też uświadamiał (?), praktycznie ręcznie nimi sterował (?), wiedział wszystko, kto z kim śpi, gdzie śpi i co robi. (?) Wstawał o 4 rano, wszystkiego doglądał, klepał konia po tyłku?, wszystkim się interesował, zatrudnił fryzjera, żeby chłopy nie chodziły obrośnięte, dawał szansę kształcenia, szkoleń, zachęcał pracowników do wysyłania dzieci na studia, a nawet wspierał dzieci pracowników stypendiami. W Manieczkach wytworzyło się społeczeństwo prawdziwie miejskie, wielu mieszkańców miało wykształcenie wyższe: zootechnicy, inżynierowie, księgowi. Ten wzorcowy (i opisywany w podręcznikach szkolnych) kombinat miał też ciemniejsze strony, niektóre mniejsze i gorsze gospodarstwa - z "osobnym" kierownikiem - odgrywały rolę kolonii karnej. Do Ogieniewa, czy Grabianowa można było trafić za bumelanctwo (czyli złą pracę), pijaństwo i tzw. obciach. Ciekawe, że konsekwencje takiej segregacji są odczuwalne do dziś.
Śremskie PGR-y (obok Manieczek, Bronica, Książ) nigdy nie przestały działać. Złożyło się na to wiele przyczyn, w tym mądra polityka miejscowych władz w momencie likwidacji PGR-ów i sławny "syndrom wielkopolski" - pracowitość, zaradność, przedsiębiorczość. Ale, jak wynika z badań, to co się tutaj działo, to nie jest typowy obraz. Niestety.
Likwidacja od góry
We wszystkich badanych powiatach respondenci podkreślają, że proces likwidacji przebiegał odgórnie, bez wystarczającej jasności i podstawowych informacji niezbędnych dla pracowników w takiej sytuacji. Pracownicy z reguły nie wiedzieli, ani jaki jest stan faktyczny i kondycja ekonomiczna "ich" PGR-u ("ich", bo latami przekonywano, że pracują "na swoim" i własne roczne premie często inwestowali w różne obiekty), ani jaki jest stan prawny ziemi, na której pracowali, ani jakie będą kolejne decyzje legislacyjne. Wszędzie podkreśla się też, że likwidacja była prowadzona " z pogwałceniem praw pracowników i ich moralnych uprawnień do majątku PGR; " bez przygotowania, np. tylko w niektórych PGR-ach pracownicy zdołali zorganizować się w spółki pracownicze, aby wystąpić w przetargu; " bez uprzednich konsultacji, czy dyskusji z załogami; " przy kompletnej niejasności tego, co się będzie działo dalej z ziemią; " z rujnowaniem majątku (w opinii pracowników - wyprzedaż za bezcen, niszczenie budynków itp.); " z odcięciem urządzeń i obiektów socjalnych i kulturalnych (likwidacja ośrodków zdrowia, przedszkoli itp.).
- Nie nabywali ziemi byli pracownicy PGR-u, niestety. Nie mieli i nie mają kapitału, nie mają tradycji, nie mają sprzętu. To są wyjątki, o których można powiedzieć, że jakiś pracownik popegeerowski, ale nie z kadry, na tej ziemi potrafił się zagospodarować - mówi respondent z jednej z terenowych Agencji Nieruchomości Rolnych. Dość powszechne jest poczucie bycia oszukanym: ludzi puścili z torbami, a urzędnicy szachu-machu - sugeruje respondent ze Świdwina. Inny, także z tej miejscowości uważa, że w zbyt dużym stopniu wpuszczono kapitał zagraniczny: - Zagraniczni mają, a my nie, Norweg ma, Duniec ma i Niemiec?
Reforma Balcerowicza, (?) nijak nie pasowała do PGR-ów.
Tu na efekty trzeba czekać rok. Stąd wiele PGR-ów, spółek i przedsiębiorstw powstałych na bazie PGR-ów wpadło w pułapkę kredytową. Na Ziemiach Zachodnich tego nie uwzględniono, w Wielkopolsce - tak.
- A u nas zrobiono krótko: krach komunizmu, rozpędzić to towarzystwo, praktycznie rabunkowa gospodarka nastąpiła, przejęła agencja, ale tak do końca nie panowała, przychodzili cwaniacy, wyprowadzali majątek, nie zostali rozliczeni, a ludzie pozostawali.
Dominuje przekonanie, że była to błędna decyzja, podyktowana względami politycznymi i ideologicznymi. Bardzo ważne jest poczucie krzywdy i niesprawiedliwości oraz poczucie, że likwidacji i zagospodarowywaniu mienia kombinatów towarzyszyło wiele nieprawidłowości: "sprzęt został wykupiony. Nie wiadomo, przez kogo"," no nagle się nie opłacało, były pełne chlewnie, bydła, trzody chlewnej, traktory, kombajny, to wszystko i nagle PGR padał. No to brali to wszystko? zarząd komisaryczny, czy ktoś był opiekunem czy coś, to sprzedawali te maszyny, wszystko za grosze. (?) To zrobiono nie w ten sposób, jak by należało", "cwaniacy, którzy weszli z zewnątrz, to często się okazywali łotrzy (?), doprowadzili do całkowitej likwidacji stad, zwierząt, sprzedaży, zwolnienia ludzi". Majątek "ruchomy" byłych PGR-ów został w dużej mierze zmarnowany i roztrwoniony , a często "znikał" w niejasnych okolicznościach. Nieruchomości - nie tylko zabudowania gospodarcze, ale również ośrodki socjalne i budynki mieszkalne - ulegają dewastacji i niszczeją. Wątpliwości budzi też wyprzedawanie ziemi - w szczególności nasilone po pojawieniu się dopłat unijnych - ludziom niezwiązanym z rolnictwem - "tanio ziemię kupują ludzie z Warszawki".
Likwidacja - jak to ujmują autorzy raportu socjologicznego - pozostawiła pracowników w poczuciu krzywdy i manipulacji, zostali "zdegradowani" do statusu beneficjentów pomocy społecznej.
- "Rzuceni na pastwę losu, nikt się nimi nie interesował - mówi respondent z Bytowa. Jedyną odpowiedzią były kuroniówki, które okazały się być złotą pułapką. Pieniądze z zasiłków przeznaczano w lwiej części na konsumpcję -"Później, jak się okazało, że te kuroniówki się skończyły, no powstał niesamowity dramat. Samobójstwa w ogóle. No masakra" (respondent z Miastka). Byli pracownicy PGR twierdzą, że w zasadzie niewiele im zaproponowano: wykup zajmowanego mieszkania i (rzadziej) odprawę finansową, w bardzo nielicznych wypadkach inną pracę (powiat śremski i żniński). Nie próbowano ich również w żaden sposób aktywizować np. oferując możliwość założenia spółki lub działalności gospodarczej opartej o mienie byłego PGR lub preferencyjny zakup ziemi. Ceny mieszkań, w zależności od stażu pracy wynosiły 5 - 10 proc. wartości. - Tam, gdzie kupili, to zostali, a tam już nie było warsztatu pracy. W powiatach takich jak Parczew czy Bytów, gdzie osiedle zlokalizowane było na odludziu, pracownicy - wykupiwszy mieszkania - zostali niejako "uwięzieni", gdyż równocześnie zlikwidowano dojazdy. W wielu wypadkach nie zdawali też sobie sprawy z konsekwencji przejęcia budynków i wynikających stąd zobowiązań.
Wśród negatywnych dla rodziny konsekwencji likwidacji PGR byli pracownicy wymieniają przede wszystkim biedę: skarży się na nią 64 proc. respondentów z powiatu bytowskiego i po 63 proc. z gołdapskiego i parczewskiego, Poczucie beznadziei i braku wyjścia: najbardziej odczuwają badani z gołdapskiego (55 proc.), bytowskiego (46 proc.) i żnińskiego (36 proc.). Wzrost kosztów mieszkania: analogicznie 41 proc., 39 proc. i 35 proc. Konieczność korzystania z pomocy opieki społecznej, bo brakuje innych dochodów: deklaruje 47 proc. osób badanych z bytowskiego, 42 proc. z gołdapskiego i 33 proc. ze żnińskiego.
Trudności na rynku pracy i zubożenia doświadczają nie tylko byli pracownicy PGR-ów i ich rodziny, ale wszyscy mieszkańcy terenów, na których zlikwidowano PGR-y. Całe regiony ponoszą negatywne konsekwencje tego faktu - dowodzi prof. Sztanderska. Rzecz można, że ich upadek odbił się szerokim i długotrwałym echem, była to prawdziwa katastrofa.
Transformacja przyniosła nie tylko rewolucyjne - w sensie likwidacji i prywatyzacji zmiany w systemie zarządzania rolnictwem, ale istotny skok technologiczny. Park maszynowy PGR-ów do pewnego momentu nowoczesny i umożliwiający modernizację wsi, po roku 90. okazał się mało wydajny, zaczęły pojawiać się maszyny kilkakrotnie wydajniejsze. Wygaszanie produkcji, sprzedaż ziemi i zmiana technologiczna spowodowały, że już po trzech latach do prowadzenia gospodarstw na infrastrukturze popegeerowskiej potrzebnych było 10 razy mniej pracowników. Stąd m.in. problemy z zatrudnieniem.
Bezrobocie w całym pasie północno-zachodnich województw na terenie których przede wszystkim mieściły się PGR-y, utrzymuje się do dziś na o wiele wyższym poziomie niż na pozostałym obszarze kraju. Tymczasem działalność powiatowych urzędów pracy nie jest w żaden sposób ukierunkowana pod kątem bezrobotnych z byłych PGR-ów. Badania wykazały, że dla niektórych urzędów, w ogóle nie istnieje coś takiego jak "problem PGR-ów", mimo, że pracownicy PUP podkreślają, że tych enklaw popegeerowskich jest na ich terenie wciąż bardzo dużo.
Dług do spłącenia...
(...) Doktrynalna, nieprzemyślana, liberalna polityka zastosowana wobec PGR spowodowała stopniowe zubożenie pracowników rolnych, którzy w rezultacie stali się bezrobotnymi, bez perspektyw na jakiekolwiek zatrudnienie - uważa współautor raportu Włodzimierz Zgliński. Jego zdaniem społeczność pegeerowska została w dotkliwy sposób wykluczona z czerpania korzyści z transformacji systemowej gospodarki Polski, została pozostawiona swojemu losowi i potraktowana ze szczególną obojętnością.
Najważniejszy punkt rekomendacji kończących raport dotyczy więc programu wyrównywania szans. (?) Byłaby to spłata swoistego długu, który w stosunku do ludności tych terenów zaciągnęło społeczeństwo w związku z likwidacją PGR "bez odszkodowania". Niektóre z tych przedsięwzięć (np. budowa tras komunikacyjnych, zmiana systemu finansowania szkolnictwa (wymagają rozwiązań przekraczających ramy regionów. Potrzebny jest więc udział państwa. Ale w przeciwieństwie do postulatów zgłaszanych w tym zakresie dotychczas, chodzi nie tylko o program skierowany do byłych pracowników PGR i ich rodzin, ale do ogółu mieszkańców, którzy w związku z likwidacją PGR znaleźli się na terenach zdegradowanych ekonomicznie.
Zdaniem ekspertów zakończona 15 lat temu - 31 grudnia 1993 r. likwidacja PGR-ów doprowadziła do uzyskania samodzielności ekonomicznej i uproszczenia procesów zarządzania sprywatyzowanych gospodarstw, nie zapewniła jednak w całości ich trwałego zagospodarowania (prywatyzacja kapitałowa) i bezpośredniej, oczekiwanej poprawy sytuacji ekonomicznej. Nie przyczyniła się też, poza powstaniem prywatnych wielkoobszarowych gospodarstw rolnych, do zmiany struktury własnościowej polskiego rolnictwa. Trudno także - uważa dr Zgliński - jednoznacznie ocenić, czy nowe przedsiębiorstwa i gospodarstwa przynoszą większe efekty produkcyjne niż dawne PGR-y.
Wobec potężnej, liczącej wraz z rodzinami dwa miliony osób grupy społecznej związanej z byłymi PGR-ami używa się różnych określeń: "ginący świat", "under class", "ludzie z przeszłości". Czy nie zasługują na przyszłość?
Irena Dryll
*) Rynki pracy na obszarach popegeerowskich. Raport z badań. Autorzy: dr Jacek Litwiński, prof. Urszula Sztanderska, prof. Anna Giza-Poleszczuk (wszyscy z UW). MPiPS Warszawa 2008.
Do raportu dołączony jest na CD raport socjologiczny oraz inne załaczniki, w tym opracowanie dot. PGR-ów dr Włodzimierza Zglińskiego (PAN) i kilka monografii badanych powiatów.
Irena Dryll