Pieniądze z wysypiska

Odpady komunalne wymagają teraz specjalnego traktowania. Po pierwsze: trzeba nimi po nowemu zarządzać. Po drugie: większość z nich trzeba przetworzyć. I tu pojawia się szansa dla biznesu...

Znowelizowana Ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, która weszła w życie z początkiem zeszłego roku, przewidywała, że "śmieciowa rewolucja" stanie się faktem najpóźniej z początkiem lipca 2013 roku. Okazała się jednak trudniejsza do przeprowadzenia, niż się to zrazu wydawało. Znamy nawet jej pierwsze ofiary. Największą stała się Warszawa, która nie zdążyła na czas rozstrzygnąć przetargu na wywóz odpadów.

Gmina bierze wszystko

Nowe przepisy przewidują, że możliwość selektywnego zbierania, odbieranie oraz właściwego, bezpiecznego ekologicznie zagospodarowania odpadów, mają zapewnić gminy. W praktyce i na co dzień będą to robić na ich zlecenie firmy wybrane w przetargach. Zapłacą za to wszyscy, uiszczając w kasie gminy ustaloną przez samorząd opłatę. Ci, którzy śmieci będą segregować, zapłacą mniej.

Reklama

Mają zniknąć problemy ze zużytymi bateriami, lodówkami, telewizorami czy też przedmiotami o większych gabarytach. Gminy zorganizują punkty odbioru i takich śmieci.

Ustawodawca spodziewa się, że samorządy gminne, dysponując środkami z opłat za wywóz odpadów, część z nich przeznaczać będą na inwestycje. Oczywiście, przede wszystkim chodzi o budowanie kolejnych zakładów utylizacyjnych. Potrzebne są liczne kompostownie do przetwarzania odpadów mokrych; oraz spalarnie i sortownie, w których odzyskiwałoby się surowce wtórne. Nowe prawo pozwala na ubieganie się o środki unijne oraz współpracę publicznych i prywatnych inwestorów.

Podsumowując: nowe prawo ma pomóc zlikwidować dzikie wysypiska odpadów oraz powstrzymać rozpowszechniony proceder ich spalania w domowych piecach.

Zimny prysznic

Dr Lidia Sieja z Instytutu Ekologii Terenów Uprzemysłowionych w Katowicach krytycznie ocenia jednak już sam proces wdrażania nowych przepisów w życie. Jej zdaniem, szum medialny oraz związana z nim krytyka nowego systemu gospodarki odpadami, nie sprzyjają temu, by uczynić to sprawnie i skutecznie. Podkreśla, że choć od przyjęcia ustawy upłynęły już dwa lata, większość gmin dopiero teraz, w ostatniej chwili, przystąpiła do jej realizacji.

- Świadomość przedstawicieli lokalnych samorządów jest w tej kwestii zwykle niska. Choć nie brakuje też gmin, które odpowiedzialnie i systematycznie przygotowywały się do wprowadzenia zmian - ocenia ekspertka.

Przypomina, że nowe zasady ustalono po to, by przetransponować do Polski metody postępowania obowiązujące w krajach zachodnioeuropejskich. Tam selektywnie zbierane odpady poddaje się recyklingowi i termicznemu przetwarzaniu. Na wysypiska nie trafia prawie nic.

- Wydaje się, że nie poświęcono odpowiedniej uwagi edukowaniu społeczeństwa - podkreśla dr Sieja. - Ludzie muszą znać cel całej reformy i nie ograniczać się do dywagowania nad wysokością opłat za wywóz śmieci.

Dr Henryk Skowron z Inżynierskiego Biura Konsultingowego, które specjalizuje się w tematyce dotyczącej spalarni, idzie w swych opiniach jeszcze dalej. Uważa mianowicie, że powierzenie strumienia odpadów samorządom nastąpiło o przeszło 10 lat za późno. W rezultacie zmarnowano czas, jaki można było wykorzystać na przygotowanie solidnego systemu gospodarki odpadami, w którym zarówno firmy samorządowe, jak i prywatne mogłyby znaleźć dla siebie odpowiednie, prawnie i ekonomicznie określone miejsce.

- Lekarstwo będzie skuteczne tylko wtedy, gdy poda się je w odpowiedniej chwili; zaaplikowane w niewłaściwym momencie może zadziałać odwrotnie do oczekiwań - zaznacza.

Zamiast wysypiska

Według statystyk GUS, wytwarzamy w Polsce około 12 mln ton odpadów komunalnych rocznie. A specjalistyczne przedsiębiorstwa odbierają ich tylko około 10 mln ton. Przy czym oblicza się także nieoficjalnie, że faktycznie odpadów może być nawet 14 mln ton.

- Wydaje się, że rzeczywistą wielkość poznamy w 2014 roku, gdy gminy przestawią się już na nowy system gospodarki odpadami i nowe standardy sprawozdawczości - ocenia Lidia Sieja.

Przypomina, że według wytycznych Unii Europejskiej, w 2020 roku będziemy musieli poddawać recyklingowi 50 proc. zużytego papieru, szkła, metalu i plastiku. Obecnie do ponownego zagospodarowania trafia zaledwie 10 proc. takich odpadów. Co oznacza 16 kg na statystycznego mieszkańca Polski. W 2020 roku ma być 72.

Już w 2010 roku mieliśmy ograniczyć składowanie odpadów biodegradowalnych do poziomu 75 proc. tego, co trafiało na wysypiska w roku 1995. Tego celu nie udało się osiągnąć. Według obecnie obowiązujących planów, w tym roku chcemy osiągnąć poziom 50 proc. Wymagałoby to jednak przetworzenia w różnego rodzaju instalacjach około 8 mln ton tego rodzaju śmieci. Już dziś widać, że chyba nie osiągniemy i tego celu.

Tymczasem w 2020 roku na składowiska powinno trafić najwyżej 35 proc. odpadów poddających się biodegradacji...

- W gminach nie zdają sobie jeszcze sprawy z tego, że w nowym systemie nie chodzi tylko o zapewnienie odbioru odpadów od mieszkańców, ale również o osiągnięcie docelowych wskaźników związanych z ich przetwarzaniem - podkreśla Sieja. Właściciele odpadów, którymi właśnie stają się gminy, będą za to ponosili odpowiedzialność finansową.

Henryk Skowron zaznacza, że realizacja strategicznej koncepcji termicznego i mechaniczno-biologicznego przetwarzania odpadów, jest jeszcze w fazie początkowej. W planach dotyczących budowy współfinansowanych ze środków unijnych instalacji do przeróbki termicznej założono, że łącznie będą one mogły przetwarzać około 2,3 mln ton odpadów rocznie. W fazie realizacji znalazły się jednak instalacje o mocy przerobowej niespełna 1 mln ton rocznie. Będą działać w Białymstoku, Bydgoszczy, Koninie, Krakowie, Szczecinie i w Poznaniu. Z tych danych wynika więc, że osiągnięcie przyjętych wskaźników będzie bardzo trudne.

- Czeka nas burzliwy okres związany z reformowaniem gospodarki odpadami. Okoliczności nie będą sprzyjały racjonalnemu planowaniu inwestycji. Projektów nowych instalacji można się będzie spodziewać raczej dopiero po okrzepnięciu systemu - uważa Skowron.

Energia w odpadach

Według informacji zawartych w wojewódzkich planach gospodarki odpadami, istnieje obecnie 55 regionalnych instalacji mechaniczno-biologicznych, 47 kompostowni odpadów zielonych, 85 składowisk oraz jedna systemowa spalarnia.

Lidia Sieja twierdzi, że gminy zainteresowane są przede wszystkim mechaniczno-biologiczną przeróbką odpadów. Termicznie przerabia się obecnie w Polsce tylko 0,5 procent odpadów. W tej jedynej spalarni działającej w Warszawie. A w Europie właśnie ten kierunek jest wiodący.

- Dyrektywa unijna mówi o "społeczeństwie recyklingu". Ale zaraz na drugim miejscu stawia na odzysk energii. Ponad 400 istniejących w Europie instalacji termicznego przekształcania odpadów dowodzi zasadności tej koncepcji - mówi Lidia Sieja. W rezultacie, w takich państwach jak Niemcy, Austria, Holandia czy Szwecja, składowanie odpadów jest praktycznie bliskie zeru.

Ekspertka Instytutu Ekologii Terenów Uprzemysłowionych podkreśla, że za termicznym przekształcaniem odpadów przemawiają trzy główne argumenty: ich potencjał energetyczny, możliwość redukcji ich masy oraz kwestie środowiskowe. Kaloryczność odpadów jest coraz wyższa. Wynosi obecnie około 8-9 MJ/ kg. A to pozwala spalać je bez dodatkowego paliwa. Prawo mówi też, że od 2016 roku nie będzie można składować odpadów o kaloryczności powyżej 6 MJ/kg. Do spalarni będą więc musiały trafiać także pozostałości po przeróbce mechaniczno-biologicznej. Żadna inna technologia nie pozwala na tak dużą, siedemdziesięciopięcioprocentową redukcję masy odpadów. A niemal całość pozostałych 25 proc. stanowi żużel, który można jeszcze wykorzystać w budownictwie. No i, wbrew pozorom, jest to metoda najbezpieczniejsza ze względu na ochronę środowiska. Spalarnie odpadów emitują bowiem znacznie mniej szkodliwych związków niż na przykład elektrociepłownie.

Henryk Skowron przyznaje, że instalacje do mechaniczno-biologicznego przetwarzania odpadów zyskały popularność w dużej mierze dlatego, że były łatwiej akceptowalne społecznie od spalarni odpadów. - Stanowią istotny element gospodarki odpadami, ale nie rozwiązują wszystkich problemów. Spalarnie są potrzebne jako swego rodzaju techniczne domknięcie całego systemu gospodarki odpadami komunalnymi - wyjaśnia.

Jednocześnie przypomina, że 42 proc. energii elektrycznej powstałej w instalacjach do termicznego przetwarzania odpadów komunalnych, można uznawać, zgodnie z obowiązującymi dziś przepisami, za energię pochodzącą ze źródeł odnawialnych. - Kłopot w tym, że nie wiadomo czy będzie to można robić także w przyszłości. Sedno problemu tkwi oczywiście w niestabilności uregulowań prawnych dla OZE. Stosowny zapis w nowej ustawie o odpadach pozwala jednak domniemywać, że takie rozwiązanie będzie nadal obowiązywało - prognozuje.

Czytaj również raport specjalny serwisu Fakty pt. "Rewolucja śmieciowa w Polsce"

Kapitał dla spalarni

Zdaniem Henryka Skowrona, nie należy się spodziewać, że z budżetu unijnego na lata 2014-20 będzie można pozyskać większe środki na budowę spalarni odpadów. Trzeba więc myśleć o angażowaniu kapitału prywatnego. Nowatorskim przykładem jest tu inwestycja w Poznaniu. Instalację ma tam zbudować SIT A Zielona Energia, którą utworzyły spółki SIT A Polska i Fundusz Marguerite. W przedsięwzięcie zaangażowane są także między innymi PKP BP oraz EBI.

SIT A Polska jest spółką zależną Suez Environnement, która w Europie Zachodniej obsługuje około 50 instalacji do termicznego przerabiania odpadów przerabiających rocznie około 7 mln ton.

Biznes na spalarniach chce robić także giełdowy Rank Progress, deweloper działający na rynku nieruchomości komercyjnych. Na początku 2013 roku spółka zawiązała w tym celu joint venture z Waste to Energy Canada. Mają wybudować co najmniej kilkanaście instalacji termicznego przekształcania odpadów. Pierwsza, mogąca przerabiać 120-140 tys. ton rocznie, mogłaby powstać na Górnym Śląsku.

- Widać zainteresowanie sektora prywatnego inwestowaniem w gospodarkę odpadami. Może to bowiem być opłacalny biznes, zwłaszcza w zakresie ich termicznego przekształcania. Wydaje się, że zainteresować się tym powinna także energetyka - ocenia Lidia Sieja.

Ten ostatni wniosek zdaje się nabierać realnych kształtów, gdyż do budowy spalarni odpadów przymierza się już PGE Polska Grupa Energetyczna.

Miałaby ona powstać na terenie Elektrociepłowni Rzeszów i docelowo przerabiać 180 tys. ton odpadów komunalnych, wytwarzając przy tym energię elektryczną i cieplną.

Tomasz Elżbieciak, Nowy Przemysł

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »