Pierwszy strajk od 40 lat? Załoga Disneylandu ma dość, "to przygnębiające"

Po raz pierwszy od 40 lat pracownicy kalifornijskiego Disneylandu, prawdopodobnie najsłynniejszego parku tematycznego świata, mogą zastrajkować. Przyczyną protestu są niskie zarobki - wyjaśnia Master Services Council, centrala zrzeszająca zatrudnionych w Anaheim. Czy dojdzie on do skutku, o tym zdecyduje cała licząca 9,5 tys. załoga. Wyniki piątkowego głosowania znane będą w weekend. Protest nie zakłóci funkcjonowania Disneylandu.

“To nie jest najszczęśliwsze miejsce” - można przeczytać na transparentach trzymanych przez pracowników Disneylandu podczas wiecu protestacyjnego. Opisując ich sytuację, telewizja CNN wskazała na jedną z zatrudnionych, która od miesięcy mieszka w samochodzie, bo pensja nie wystarcza jej na wynajem nawet skromnego mieszkania.  

Praca tańsza od balona

Podczas zmiany pracuje na ciężkim sprzęcie, m.in. aby polerować podłogi. - To przygnębiające, że balony, które sprzedajemy w parku, są droższe niż to, ile zarabiam w godzinę. Jeśli chcę sobie pozwolić na jeden z balonów Disneya, muszę pracować półtorej godziny – skarży się amerykańskiej telewizji informacyjnej. 

Reklama

Od stycznia minimalna płaca pracowników najpopularniejszego na świecie parku rozrywki jest równa płacy w fast foodach. Wynosi 20 dolarów na godzinę. Jednak w mieście Anaheim, w hrabstwie Orange, w Kalifornii, gdzie znajduje się Disneyland Resort, średnia cena wynajmu mieszkania to 2251 dolarów miesięcznie - wynika z danych za 2022 r. “Około 10 proc. mieszkańców Anaheim żyje w ubóstwie. Praca na poziomie około 20 dolarów za godzinę to nadal za mało” - informuje CNN. 

Związkowcy prowadzący negocjacje w imieniu załogi przyznają, że “rozmowy idą opornie i stały się skomplikowane”. Ponieważ nie budzą optymizmu wśród pracowników, postanowiono przeprowadzić głosowanie w sprawie strajku. Weźmie w nim udział cała załoga Disneylandu. Wyniki głosowania zostaną ogłoszone podczas weekendu, prawdopodobnie w sobotę. 

Strajk tak ale bez zamykania parku

Jeśli głosujący opowiedzą się za protestem, będzie to pierwszy strajk w Disneylandzie od czterech dekad. Nie doprowadzi on jednak do zatrzymania pracy parku. Przedstawiciele zatrudnionych tam poinformowali, że w razie strajku opracowali plany, które pozwolą kontynuować działalność, zapewniając ten sam poziom usług.

Przywódcy związkowi zapewnili, że jeśli strajk dojdzie do skutku, nie będzie to protest na czas nieokreślony. “Najprawdopodobniej będzie on ograniczony czasowo” - zastrzegli. “Nie jesteśmy niewdzięczni. Chcielibyśmy tylko, żeby nas wzięli pod uwagę. Związek jest coraz bliżej strajku, bo to wszystko, co mamy. Musimy się zjednoczyć i dać im znać - argumentują członkowie centrali związkowej Disneylandu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Disneyland | strajk | podwyżki pensji
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »