Piractwo jednak kwitnie
W 2008 r. odnotowano prawie 300 pirackich ataków na statki, a uprowadzono 49 jednostek. W pierwszych miesiącach 2009 r. miało miejsc ok. 100 ataków, głównie u wybrzeży Somalii.
Według raportu RAND Corporation, w latach 2003-08 było 1845 incydentów pirackich. Prawdopodobnie liczba ta jest wyższa o ok. połowę, jednak armatorzy, bojąc się wyższych stawek opłat ubezpieczeniowych, nie zgłaszają części przypadków. Z danych ICC International Maritime Bureau (IMB) wynika, że w ubiegłym roku piraci atakowali statki 293 razy - więcej niż rok wcześniej (263 ataki). W wyniku tych incydentów uprowadzono 49 jednostek, a 46 podpalono. Coraz częściej tez piraci używają broni palnej. Najwięcej zdarzeń (37 proc.) miało miejsce w Rogu Afryki i Zatoce Adeńskiej, czyli w pobliżu Somalii. W innych regionach zagrożonych przez piratów, czyli w rejonach Malezji, Indonezji, Bangladeszu i Tanzanii, aktywność piratów znacznie spadła, podczas gdy u wybrzeży Nigerii liczba ataków nie maleje.
Somalijskie piekło
Somalijscy piraci stanowią największe zagrożenie. Na szybkich łodziach potrafią operować w odległości do 500 mil morskich od wybrzeża (atak na tankowiec Sirius Star z polskimi marynarzami miał miejsce 450 mil od południowo-wschodniego wybrzeża Somalii). Obszar działań piratów to akwen o powierzchni 2,5 mln km kw., czyli porównywalny z rozmiarem basenów Morza Śródziemnego i Morza Czerwonego łącznie. Biorąc pod uwagę, że linia brzegowa Somalii wynosi ponad 3 tys. km (prawie 7 razy więcej niż w Polsce), zwalczanie piractwa nastręcza tu poważnych trudności. Piractwu sprzyja też anarchia, jaka ma miejsce w tym kraju, jak również skrajna bieda oraz zniszczenia ekologiczne, uniemożliwiające somalijskim rybakom utrzymanie się z połowów.
W dzisiejszych czasach ok. 80 proc. światowego transportu odbywa się drogą morską, a w każdej chwili po wodach świata płynie 10 mln kontenerów. Przez Zatokę Adeńską rocznie przepływa ponad 20 tys. statków. Do kontroli obszarów zagrożonych piractwem z inicjatywy Stanów Zjednoczonych powołano jednostkę znaną jako Combined Task Force 151, w której znajdują się okręty i samoloty 20 państw. Swoje jednostki wysyłają też Unia Europejska i NATO. Jednak skuteczna kontrola samych wód somalijskich wymagałaby stałego użycia ok. 500 okrętów, co jest raczej nierealne.
Ubezpieczenie od abordażu
Armatorom i właścicielom ładunku jako osłona pozostają ubezpieczenia. Spedytorzy w ramach usług standardowych często oferują ubezpieczenie cargo. - Jeśli towar jest ubezpieczony - ubezpieczenie cargo na warunkach klauzuli ładunkowej A (ICC) - wówczas ryzyko uszkodzenia, zniszczenia lub utraty ładunku jest objęte tym ubezpieczeniem i klient nie ma problemu - mówi Marek Kearney, pełnomocnik zarządu ds. zakupu usług kontenerowych w C. Hartwig Gdynia. W przypadku armatorów oczywiście istotne jest, czy zawarli oni umowę ubezpieczenia bez wyłączenia ataków pirackich i czy do ataku mogło dojść z powodu zaniedbań armatora.
Trzeba też pamiętać, że nie wszystkie jednostki są zagrożone w tym samym stopniu. - Na ataki piratów narażeni są głównie armatorzy, którzy przewożą drogocenne towary masowe: ropę czy gaz, gdzie właścicielem towaru jest jeden podmiot. W takich przypadkach armatorowi bardzo zależy na odzyskaniu statku i dotrzymaniu kontraktu przewozowego.
Co prawda, zdarzyło się porwanie kontenerowca (Maersk Alabama, 8 kwietnia 2009 r.), ale był to przypadek szczególny, gdyż na pokładzie tego statku 30 proc. towarów stanowiła pomoc humanitarna dla Somalii, Ugandy i Kenii - komentuje M. Kearney.